Home Lifestyle Igor Tracz i jego zwariowane stado psów

Igor Tracz i jego zwariowane stado psów

Igor Tracz to wielokrotny mistrz Polski, Europy i świata w psich zaprzęgach i bikejoringu. Swoje sukcesy w dużej mierze zawdzięcza swoim wspaniałym psom rasy greyster, bo jak mówi, ten sport to symbioza człowieka z psem. Poznajcie niektórych bohaterów tej zwariowanej mistrzowskiej ekipy.

Igor Tracz – kim jest?

Ktoś mi kiedyś powiedział, że Igor Tracz to arogancki typ. Postanowiliśmy to sprawdzić i zaprosiliśmy go na wywiad do zimowego wydania Pets Style. Teraz mogę stwierdzić, że zupełnie się z tą opinią nie zgadzam. Igor Tracz to wyluzowany, sympatyczny mężczyzna, który mówi to, co myśli. A szczerość w dzisiejszych czasach to bardzo duża zaleta. Myślę, że wielu ludzi zazdrości Igorowi hartu ducha, odwagi, poświęcenia i pewności siebie. I wiecie co, jest czego. Spójrzcie na jego osiągnięcia.

Reklama

Igora jest 7-krotnym mistrzem świata, 18-krotnym mistrzem Europy i wielokrotnym mistrzem Polski. Słowo „mistrz” to jego drugie imię. Przygotowując dla Was poniższą listę, skupiliśmy się tylko na sukcesach o randze światowej, bo w przeciwnym razie lista byłaby tak długa, że nie starczyłoby miejsca, by zaprezentować Wam jego cudowne i zwariowane psy.

Najważniejsze sukcesy Igora Tracza.

  • 2009 – podwójny mistrz świata, 2 dog class i 4 dog class, Kanada
  • 2011 – mistrz świata, 4 dog class, Norwegia
  • 2013 – mistrz świata w bikejoringu, Włochy
  • 2015 – podwójny mistrz świata, 4 dog class i bikejoringu, Kanada
  • 2018 – mistrz świata w bikejoringu, Polska

Żyję z psami w symbiozie, niemal 24 godziny na dobę, tworzymy rodzinę, team, stado. Maszer powie team, behawiorysta powie rodzina, a ktoś inny powie stado.

Igor Tracz

Oto niektóre psy ze stada oczami Igora

Jolka Demolka

Zdemolowała moją głowę i podejście do trenowania psów zaprzęgowych. Rok zajęło, aby Jolka pokochała pracę w zaprzęgu. Rok pracy, a efektów nie było, chciała biegać z psami, ale kiedy tylko dochodziło do startu, robiła w tył zwrot. „Chcę, ale się boję”. Nie miałem na nią żadnego pomysłu, przerobiłem setki różnych technik, np. puszczałem ją luzem, biegła 100 metrów od psów, byle nie za blisko, każdy dźwięk i każda zmiana na trasie, np. przewrócone drzewo, nowa kałuża czy grzybiarz, były dla niej tak silnym bodźcem, którego nie mogła zrozumieć, że reagowała, kładąc się lub okrążając przeszkodę w dużej odległości.

Podczas próby biegu wprowadzała sobie zachowanie zastępcze w postaci ciągłego otrząsania się, nie mogła zrozumieć, czego ja od niej chcę, a ja nie potrafiłem odczytać jej języka. Radziłem się różnych psich trenerów, rozmawiałem z doświadczonymi zawodnikami psich zaprzęgów, ale również od innych dyscyplin kynologicznych.

Zasięgałem rad Andrzeja Górowskiego i Radka Ekwińskiego, Vaclava Vancury, Artura Kępy, Patryka Pietrusiaka czy Rafała Śmiałkowskiego… W ciągu roku próbowałem różnych sposobów.

Jolka była socjalizowana, karmiona i na samym początku tak samo wdrażana do sportu jak mój każdy inny pies, nie miała żadnego negatywnego zdarzenia podczas aktywności… Jest młodszą siostrą Pussy i siostrą doskonale już biegającej Maji z Pauliną Frelich. Przez 20 lat nie miałem takiego przypadku, podstawowa nauka zajmowała kilka treningów i psy zarażały się „wirusem” biegania bardzo szybko. Jeszcze miesiąc temu mówiłem sobie, że jak nie chce biegać, to trudno, w tym sporcie pies musi chcieć, nie zmusimy go.

Ale Jolka nagle odpaliła. Dziś jest w mojej najszybszej czwórce. Robi najlepszy czas. Kiedy biegnie, nic jej nie interesuje i nie dekoncentruje. Przed biegiem tak się cieszy, że ciężko ubrać jej uprząż, kończy trening z pianą na pysku i chce biec dalej.

Zmiana nastąpiła nagle. Pewnego dnia widać było po niej: „Ja od dziś będę najszybsza!” I tak też robi, zero kompromisów.

Na pewno pomógł upór. Krok po kroku przez rok kilka razy w tygodniu obserwowała treningi i biegające szczęśliwe psy. Każdy trening był tak realizowany, aby nie miała żadnych negatywnych skojarzeń, w jej przypadku cały czas było tylko pozytywne wzmacnianie, bo inaczej się nie dało.

 

Fred – krzywy ryj

Fred, nasza gwiazda, jest tak rozbadziany, że zawsze ostatnie słowo należy do niego, no, ale jako jedyny mieszka od urodzenia w domu, więc nie ma się co dziwić. Może i chce więcej niż reszta. Problem, jaki z nim mam w pracy, jest taki, że to on chce decydować, kiedy będzie start, kiedy będzie zabawa, spacer, jedzenie… Ale jestem twardy, nie daję się.

Fred jest niesamowicie cwany, inteligentny, ale przez to, że jest wykarmiony przez nas ręcznie, jest psem maminsynkiem. To świetny pies do towarzystwa, ale nie najlepszy pies pracujący. Ma swoje humory, a czasami żądania. Czasem są z nim niesamowite jaja. Reszta stada funkcjonuje w określonych warunkach, a Fred ma zawsze swoje pomysły.

Potrafi zatrzymać zaprzęg zaraz po starcie, odczekać pięć sekund, szczeknąć i wystartować ponownie, bo myśli, że wtedy jest tak, jak on chce. Zacząłem więc go olewać, podpinam na końcu do pięciu suk, przez pierwsze 50 metrów Fred próbuje zahamować ten pociąg, jednak w końcu daje za wygraną i zaczyna napierać do upadłego, aż nie mogę go zatrzymać na mecie.

Początki były jednak bardziej hardocorowe, bo ten wariat jechał na plecach ze 100 metrów, gdy reszta biegła.

Jeśli mnie zapytacie, co mi daje satysfakcję i szczęście, to odpowiem, że właśnie to – gdy pies chce biegać, gdy skacze przed treningiem i po treningu, gdy cieszy się i liże mnie po mordzie. Każdy pies to niezależny, indywidualny organizm i nie zawsze standardowe postępowanie się sprawdza.

Igor Tracz

Czesio

W każdej klasie był taki jeden, który potykał się o swoje sznurówki, dziewczyny się z niego śmiały, ale podjeżdżał do każdej. Miał zawsze parę siniaków, bo nie był za duży, za to wszyscy koledzy w klasie więksi, a kiedy grali w piłę, to on stał na bramce. I taki właśnie jest Czesio.

„Najpierw idą buty, tak idą i patrzą na mnie, to ja na nie, jestem ciekaw, kogo one przyniosą”.

Czesio nigdy nie patrzy w oczy ani na twarz, zawsze na buty, bo przecież to one się poruszają.

Przed startem zawsze fascynuje się, z przyczyn nam jeszcze nieznanych, butami. Tak, patrzy na buty i wodzi za nimi oczami, z reguły, gdy podchodzisz do psa, to on obserwuje twoją twarz i oczy, ale nie Czesio, on obserwuje buty. „Gdzie one teraz pójdą?”. Jego imię miało być szybkie, jak kiedyś Czesław Lang, no, nie wyszło. Za to jest ładny.

Czasem patrzy też na miskę z żarciem, czasem widzi duchy i na nie szczeka.

Czesio ma jedno jajko, mniejsze serduszko, nie wyrósł za bardzo i tak u nas został, ostatni z miotu.

Czesio ma swój własny, całkiem inny sposób postrzegania otaczającego go świata. Jego siostra Jolka czy Majka wymiatają w sporcie, on na razie wymiata miskę do czysta i nie rozumie, po co te psy tak szybko biegają.

Pussy

Takie psy nie rodzą się często. Ta suka akurat miała egzemę na uszach i jako jedyna z miotu ośmiu szczeniąt została u nas w domu na przymusowym leczeniu. Zresztą większość psów w naszym teamie to nie te, co sobie wybrałem, tylko te, które zostały.

Jej rodzice grali ze mną pierwsze skrzypce na wyścigach na przełomie pierwszej i drugiej dekady. Matka Doda, ojciec Ozzi, więc stara czeska linia z korzeniami pierwszych greysterów z Norwegii, a do tego po ojcu z lekką domieszką alaskan husky.

Od pierwszych miesięcy życia było czuć jej zapał i bezkompromisowość, liderka w stadzie.

Była tak szybka, że na jej pierwsze zawody tak kombinowałem, aby już wystartowała, że nabazgrałem w jej paszporcie wokół daty urodzenia takie bohomazy, że nie bardzo było wiadomo, czy ma rok, czy półtora, no i zaczęliśmy być najszybsi.

Pierwszy sezon wygrywamy lokalne zawody, a potem mistrzostwa Europy w Szkocji, potem mistrzostwa świata w Kanadzie – wygrywamy w bikejoringu i w czwórce zaprzęgowej, potem mistrzostwa Europy w Czechach i mamy srebro. Kolejny wyścig w Norwegii na śniegu o czempionat Europy i znowu złoto w czwórce, w 2017 brąz w czwórce na mistrzostwach świata w Polsce, potem znowu złoto w bikejoringu w 2018 i złoto w szóstce w Szwecji na mistrzostwach Europy. W 2019 srebro na mistrzostwach świata w bikejoringu… Potem jeszcze kilka medali na lokalnych zawodach i mamy koniec 2021 roku.

Pussy szczyt formy ma już za sobą, zapału nie straciła, jedynie trochę szybkości, osiem lat jej już stuknęło, wychowała miot jedenastu szczeniąt, jej młode dziś wymiatają. Nauczyła biegać wiele innych psów i zawodników.

PS Przegryziony język w ferworze walki nie stanowi dla niej żadnego problemu, ewentualnie dla komentujących.

Przeczytaj również

Zostaw komentarz

*Korzystając z tego formularza zgadzasz się na przechowywanie i przetwarzanie Twoich danych przez tę stronę internetową.