PETS STYLE
  • Aktualności
  • Diamenty Zoologii
  • Pies
  • Kot
  • Akwarystyka
  • Ptaki & Gryzonie
  • Lifestyle
  • Quiz
PiesPodróże z psem

Wycieczki z psem to styl życia

przez Pets Style 17 sierpnia, 2020

Wycieczki z psem to coś więcej niż sposób na aktywne spędzenie czasu — to styl życia, który może całkowicie odmienić nasze codzienne nawyki, relacje i postrzeganie świata. To nie tylko opowieść o przyjaźni, ale i o odkrywaniu Polski na czterech łapach — bez dalekich wyjazdów i wielkich przygotowań, za to z sercem pełnym ciekawości i otwartości na przygodę.

Czy pies może odmienić życie?

Każdy, kto ma przy swoim boku czworonożnego przyjaciela, uzna to pytanie za retoryczne. I tak też było w przypadku Katarzyny Świerczyńskiej, autorki bloga podróże z psem. Flicka w jej życiu pojawiła się dziesięć lat temu i wywróciła jej świat do góry nogami.

Katarzyna i Flicka mieszkają tuż na skraju magicznej Puszczy Bukowej położonej przy prawobrzeżnych osiedlach Szczecina. To miejsce tajemnicze, gdzie historia odcisnęła swo­je piętno. Podziemne korytarze, tunele, nagrobki czy wiadukty w środku lasu prowadzące donikąd. I niezwykła przyroda – leśne jeziora, potoki, liczne źródliska i wyjątkowe rezerwaty przyrody. Właśnie to miejsce między innymi stało się inspiracją dla Katarzyny i Flicki do podróżowania i odkrywania najpięk­niejszych zakątków Polski.

Kasiu, zacznijmy od tego, jak Flicka pojawiła się w Twoim życiu?

Trafiła do mnie przypadkiem i to idealny przykład na to, jak nie należy brać psa. Kupiłam ją pod wpływem chwili i emocji od handlarza w Zakopanem, wracałam wtedy z po­dróży służbowej. Teraz na szczęście taki handel jest zakazany. Ja wtedy zupełnie nie miałam świadomości, że istnieje coś takiego jak pseudohodowle i z czym może wiązać się kupienie psa z takiego miejsca.

Czy żałowałaś tej decyzji?

Oczywiście, że nie. Teraz nie zamieniłabym Flicki na żadne­go innego psa, jest najwspanialsza na świecie! Ale przyznaję, w momencie kiedy przywiozłam ją do domu i wpisałam w wyszukiwarce hasło „husky” – rozpłakałam się. Ja, niemająca zielonego pojęcia o psach, oto nagle miałam szczeniaka jednej z najbardziej wymagających i nieprzewidywalnych ras.

Jak zareagował Twój partner na nowego członka rodziny?

Ależ to on chciał psa! Ja zawsze byłam zadeklarowaną kociarą. Tylko wszystko miało być inaczej, mieliśmy iść do schroniska, zorganizować wszystko, jak należy. No ale wypadło to Zakopa­ne, no i dalej już wiesz. No i zakochałam się w tym psie na zabój.

Czy Flicka zmieniła Twoje życie?

Flicka zmieniła wiele. Przede wszystkim wyrwała mnie z dziw­nego momentu życia, w jakim wtedy tkwiłam. Byłam tak pochłonięta pracą, że potrafiłam kilka dni nie wychodzić z domu. Dziś nie wiem, jak to było możliwe! Pojawił się pies, pojawiły się spacery, a potem dzięki niej wróciłam też po latach do biegania i nawet razem startowałyśmy w zawodach zaprzę­gowych w canicrossie, czyli mówiąc najprościej – biegu z psem.

Pies uczy też innego spojrzenia na świat. Ważne jest tu i teraz, ważne jest czerpanie z chwili, radość z prostych rzeczy.

Jesteście specjalistkami od wypraw jednodniowych — skąd pomysł na taki rodzaj podróżowania?

Właściwie to mało jest ludzi, którzy rzucają wszystko i ruszają w świat. Jest wiele rzeczy, które trzymają nas w miejscu, i nie ma w tym nic złego. Może to być praca, mogą być najbliżsi, może to być brak pieniędzy, strach przed nieznanym i wiele innych powodów. Można wtedy usiąść i narzekać albo usiąść i zastanowić się, co mogę zrobić z tym, co mam. Ja nie mam samochodu, nie lubię jeździć rowerem, ale mam dwie nogi i lubię się na nich poruszać. Nie chcę rezygnować z pracy, którą uwielbiam, a jednocześnie mój partner niekoniecznie jest miłośnikiem pieszych wypraw. Wspólne urlopy spędzamy więc, szukając kompromisu, znajdując to, co lubimy oboje. Zostaje więc masa czasu w roku, kiedy mam wolne chwile i nie chcę ich marnować na siedzeniu. Wyprawy jednodniowe, takie bez noclegu, są idealną dla mnie opcją. Tym bardziej że – jestem pewna – każdy może znaleźć wyjątkowe miejsca blisko swojego domu. To banał, ale dla mnie jest esencją tego podejścia do życia i podróżowania: przygoda zaczyna się tuż za rogiem. Wystarczy chcieć.

Jak wygląda Wasza przykładowa wycieczka? Co wtedy robicie?

To weźmy taki klasyk, czyli wyjazd nad morze. Niech będzie, że teraz, w sezonie. Wstajemy bladym świtem i jedziemy pierwszym pociągiem. Zwykle jest taki około 5 rano. Mało w nim turystów, bo trzeba być wariatem, żeby wstawać o 4 nad ranem i jechać nad morze. (śmiech) Mam swoją ulu­bioną trasę: Świnoujście Przytór – Międzyzdroje. Wysiadam w Przytorze i idziemy lasem w stronę morza. I potem w kie­runku Międzyzdrojów, skąd wracamy. To są kilometry dzikich, pustych i pięknych plaż. A i las za wydmami kryje swoje tajem­nice – bunkry, pozostałości jednostki wojskowej, nie ma nudy. A jeśli nie chce mi się nigdzie daleko jechać – to planuję wypad w okolicach Szczecina, gdzieś, gdzie szybko dojadę komunikacją miejską. I tu w zależności od nastroju – albo Puszcza Bukowa, albo tereny nadodrzańskie, albo jezioro Dąbie, jest jeszcze Pusz­cza Wkrzańska, Puszcza Goleniowska, tu naprawdę jest gdzie chodzić i co zwiedzać.

Wycieczki z psem – jak często udajecie się na wyprawy jednodniowe?

Staram się, aby przynajmniej raz w miesiącu spędzić jeden cały dzień gdzieś w drodze. Ale bez żadnego spinania się, że tak musi być. Jestem dziennikarką, mam bardzo nienormowany czas pracy, pracuję głównie zdalnie. Bywa taki tydzień, że pracuję od rana do nocy, a kolejny jest bardzo luźny. I takie luźniejsze momenty staram się wykorzystywać.

Czy takie wycieczki są drogie? Czy osoby bez grubego portfela też mogą w ten sposób podróżować?

Wyprawy jednodniowe to idealna opcja dla osób bez grubego portfela. Bo właściwie to koszt zapasu jedzenia, jakie bierzesz ze sobą, i ewentualnie biletu, jeśli chcesz gdzieś doje­chać. Owszem, możesz wydać dużo na sprzęt, ale nie musisz. Wystarczą wygodne buty dla ciebie, wygodne szelki dla psa i można ruszać.

Wycieczki z psem – Co zabieracie ze sobą oprócz jedzenia?

Psią książeczkę i kaganiec, jeśli w planie jest jazda komunika­cją publiczną. Zawsze jakąś gotówkę, telefon – to nim robię wszystkie zdjęcia. Dla Flicki linkę treningową, bo jest psem niezwykle wyczulonym na zwierzynę, więc niewiele jest miejsc, gdzie mogę ją puścić zupełnie bez takiej kontroli. Reszta zale­ży od sezonu, nastroju, planów. Preparat na komary i kleszcze, a w sezonie grzybowym potrafię wpakować do plecaka wiader­ko, bo jestem grzyboholiczką i nigdy nie wiadomo, czy czegoś nie znajdę. Moim ostatnim hitem jest hamak. Cudowny sposób na przerwę i relaks w drodze. No i bardzo ważne – apteczkę dla siebie i psa. Po prostu zawsze warto mieć przy sobie podstawo­we rzeczy w razie skaleczenia, urazu.

Wspomniałaś, że podróżujecie komunikacją publicz­ną, jakich rad udzieliłabyś naszym Czytelnikom? Na co powin­ni uważać?

Najważniejsze to znać przepisy, swoje prawa, ale też obowiąz­ki. Dla psa komunikacja publiczna zawsze będzie wyzwaniem, ze względu na dużą ilość bodźców, dlatego – o ile to tylko możliwe – zawsze warto unikać godzin szczytu i najbardziej ob­łożonych tras. Na przykład jazda nad morze latem pociągiem wyjeżdżającym ze Szczecina przed 8 jest co najmniej nierozsą -dna, chyba że ty i twój pies lubicie czuć się jak sardynki w pusz­ce. Oczywiście nie zawsze da się uniknąć takich sytuacji, więc dobrze, jeśli pies umie się zachować także w tłumie.

Wycieczki z psem pociągiem, jakie reguły tam obowiązują?

Kaganiec i zaświadczenie o szczepieniu. To podstawowe rzeczy i wszyscy przewoźnicy tego wymagają.

Podróżujecie najczęściej po Polsce, jaki kierunek mogłabyś nam polecić?

Zawsze i każdemu polecam zachodniopomorskie. Jest tu masa turystycznych perełek, które nie są oblegane przez dzikie tłumy. Pomorze Zachodnie to nie tylko tłoczne nadmorskie kurorty, ale też kilometry dzikich, pustych i pięknych plaż. To nie tylko Bałtyk, ale też jeziora z moim ulubionym Pojezierzem Draw­skim na czele, to wiele innych miejsc, które dosłownie powa­lają swoim pięknem. Takie są chociażby tereny nadodrzańskie.

No i zawsze bardzo polecam każdemu, kto jest w tych rejonach, aby odwiedzić Szczecin. To wyjątkowe miasto pod wieloma względami.

Takiej odpowiedzi się spodziewałam. A który region, poza zachodniopomorskim, wywarł na Tobie największe wra­żenie?

Hmm… pozostanę w Polsce i powiem Mierzeja Wiślana. Nie dziwię się warszawiakom, że kochają tam spędzać wa­kacje. Byłam tam krótko, kilka lat temu razem z koleżanką objechałyśmy z psami Wybrzeże, ale zaczynałyśmy właśnie od Mierzei, tuż przy granicy z Rosją. Wtedy zakochałam się też w Półwyspie Helskim. Tamtejsze plaże – po prostu marzenie. Tylko to wszystko poza sezonem – myślę, że to kluczowe… A czy mogę wrócić znowu na Pomorze Zachodnie? Bo wiesz, ja jestem dość emocjonalna, jeśli chodzi o zachwyty. I zwykle to największe wrażenie dotyczy ostatniej podróży. Tak jest i te­raz, tylko muszę wspomnieć jeszcze o tym, że wyszłam ostatnio ze schematu podróży jednodniowej. Bardzo chciałam zwiedzić zakamarki regionu położone w dolinie Odry, tereny powiatu gryfińskiego. Tylko dotrzeć tam komunikacją publiczną, poru­szać się pieszo i móc wrócić tego samego dnia? Hmm… niemal niewykonalne na rozsądnych warunkach, takich, które dają ci odpowiednią ilość czasu na całodzienne maszerowanie. A sko­ro tak się nie da, zaczęłam szukać innego sposobu i wymyśli­łam, że kupię namiot i pójdę tam na kilka dni. Szłam sześć dni, zrobiłyśmy z Flicką 100 kilometrów i z całego serca polecam te rejony.

Najpiękniejsze miejsce, które wtedy odwiedziłyście?

Wzgórze Bitewne zwane inaczej Toppenberg za Siekierkami. Klęłam w głos, wspinając się z plecakiem, ale widok wynagra­dza wszystko. No i okolice Bielinka. Z zalanymi wyrobiskami kopalni i niezwykłym rezerwatem. Wiesz, że na wysokich skar­pach rezerwatu w słoneczny dzień temperatura jest wyższa od normalnej nawet o 20 stopni?

Chyba nawet nie chcę sobie tego wyobrażać…

To się bardzo czuje, gdy wychodzi się na nieosłonięte drzewami punkty widokowe. Dlatego tutejsze rośliny są tak wyjątkowe. Muszą potrafić wiele znieść. Stąd widać też miej­sca, gdzie 13 tysięcy lat temu przez rzekę przeprawiały się ma­muty. Nie wszystkim się udawało, a ich kości znajdowane są do dziś. Fragment ciosu mamuta można podziwiać w „psiolubnym” Muzeum Regionalnym w Cedyni. Cała moja trasa – a przeszłam wzdłuż samej Odry od Czelina do Krajnika Dolnego – to tereny nie tylko cenne przyrodniczo, to nie tylko masa pięknych punktów widokowych, ale też właśnie tereny z ciekawą historią, więc każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jeśli ktoś jeździ rowerem – są tu fantastyczne trasy rowerowe. Mo­głabym godzinami opowiadać o fajności tych terenów…

A czy Flicka upodobała sobie jakieś szczególne miejsce?

Morze. To jest coś, co kocha najbardziej, i widzę to po jej psiej euforii za każdym razem, kiedy orientuje się, że oto właśnie wychodzimy na plażę. Żeby było śmiesznie, ona najbardziej lubi chyba ten piach, a wodę – to tylko jeśli jest płytko i można po niej swobodnie biegać.

Co dają Wam wycieczki z psem?

Odpoczynek. Ale ja też zawsze powtarzam, że nigdy nic na siłę. Każdy powinien znaleźć taki sposób podróżowania, jaki sprawia mu frajdę, a jeśli podróżuje z psem – aby pies także dobrze się w tym czuł, bo jednak to on jest tu w tym przypadku najważniejszy. To my podejmujemy za niego decyzje i musimy wiedzieć, kiedy coś nie jest dla niego dobre i fajne.

Ile kilometrów średnio przemierzacie podczas wyprawy?

Ja lubię przejść podczas takiej jednodniowej wyprawy 20 kilometrów i więcej. Ale to nie jest żaden wyznacznik. Możesz przejść pięć kilometrów, być gdzieś cały dzień albo tylko pół i będzie to najpiękniejsza wyprawa roku. To Twoje i nie daj się wrzucić w cudze schematy. A wiesz, co jeszcze jest dla mnie piękne? Podczas takiej wędrówki skupiamy się z Flicką na sobie bardziej niż zwykle. To wzmacnia więź człowiek – pies. Jest w takim długim wspólnym maszerowaniu jakaś magia.

Magia kojarzy mi się ze spokojem, czy podczas wy­cieczek wędrujecie w ciszy, czy Twoja dziennikarska dusza korzysta z okazji i prowadzisz nieustający monolog?

Ja wtedy odpoczywam od tego, co mam w pracy. Czyli nad­miaru bodźców, informacji, ciągłego sprawdzania, bycia na bieżąco. Więc tak, wtedy właśnie potrafię się wyciszyć, wyłączyć. Ale kiedy pojawia się coś ciekawego, to instynkt re­porterski natychmiast się budzi. Dlatego, mimo że ja niby uni­kam ludzi podczas takich wypraw, to jeśli ich spotykam – lubię pogadać.

Gdzie szukasz pomysłów i inspiracji, planując podróż?

Po pierwsze mapa. Warto dokładnie się przyjrzeć, co masz tuż pod nosem. Może jakieś akweny wodne, zabytki, punkty widokowe. Po drugie lokalne blogi, strony, ale też warto śle­dzić lokalne hasztagi. Czasem jedno zdjęcie zamieszczone przez kogoś na Instagramie potrafi być bodźcem – też chcę tam być! Warto przejrzeć strony regionalnej organizacji turystycznej i zo­baczyć, co poleca turystom. Ja dzięki temu odkryłam Wzgórze Bombardierów, jeden z moich ulubionych szczecińskich punk­tów widokowych. Można też bawić się w geocaching, czyli szukanie skarbów. To zabawa, która polega na szukaniu skry­tek – a są one umieszczone zwykle w ciekawych turystycznie miejscach.

Podsumujmy, jak krok po kroku zaplanować jednodniową wyprawę z psem?

Po pierwsze – chcieć. Jeśli masz samochód – sprawa jest prosta, wsiadasz i jedziesz do celu. Jeśli nie – dokładnie sprawdź rozkła­dy, zwłaszcza powrotne, bo głupio trochę nie zdążyć na ostatni pociąg. Najważniejsze – zrób to po swojemu. Możesz przejść dwa kilometry i spędzić dzień z psem na łące na wzgórzu, a możesz przejść 20 kilometrów szlakiem, zwiedzając po drodze mijane atrakcje. To ty znasz siebie i swojego psa, wiesz, co lubi, jaką ma kondycję, na co możecie sobie pozwolić. To ty za niego odpowiadasz i to musi być frajda dla obu stron. Spakuj naj­potrzebniejsze rzeczy, coś dobrego do jedzenia dla siebie i psa, wodę i można ruszać!

Mam nadzieję, że staniecie się inspiracją dla naszych Czytelników. Bo w końcu podróżowanie z psem to nie wyzwanie, wystarczą dobre chęci i pozytywne nastawienie. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę.

Dziękuję i, mam nadzieję, do zobaczenia gdzieś na szlakach. Może w Zachodniopomorskiem?

rozmawiała: Edyta Winiarska

Czytaj letni numer Pets Style – czytaj teraz!

Pączek zaprasza nad morze – sprawdź teraz!

17 sierpnia, 2020 0 Komentarze
0 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
PiesPodróże z psem

Świętokrzyskie z psem

przez Pets Style 16 sierpnia, 2020

Masz już dość siedzenia w domu? Czujesz, że trzeba popracować nad formą, a znudziła Ci się trasa z pokoju do kuchni? Świetnie! Mamy coś dla Ciebie! Region świętokrzyski.

Region świętokrzyski to zagłębie natury – nieskazi­telnie czyste powietrze, ogromne połacie lasów obfitujących w grzyby i ciekawe gatunki roślin oraz zwierząt, rozległe łąki, góry i doliny, poprzecinane błękitnymi strumieniami rzek – wszystko to składa się na swojski klimat, idealny na wypoczy­nek z dala od wielkomiejskiego zgiełku.

Korzystając z dobrodziejstw natury oraz wycho­dząc naprzeciw zmodyfikowanym przez pandemię COVID-19 oczekiwaniom turystów, region świętokrzyski oferuje wczasy na łonie natury.

Czy warto tu wpaść i spędzić urlop lub przynajmniej kilka dni? Tych, którzy doskonale znają region, nie będziemy przekonywać, że warto tu przyjechać. Odkryli oni bowiem już to, co w regionie najcenniejsze, co powoduje, że stale tu wracają.

Region świętokrzyski zachwyca ciekawą przyrodą, historią, wspaniałymi zabytkami sztuki i architektury, bezcen­nymi pamiątkami archeologicznymi, geologicznymi, najstar­szymi w kraju tradycjami przemysłowymi, folklorem i tradycją. Potrafi zauroczyć wiosną, latem, jesienią, a nawet śnieżną zimą. Kielce, Sandomierz, Wiślica, Jędrzejów, Pińczów, Szydłów, Święty Krzyż, Chęciny, Busko-Zdrój, Maleniec, Oblęgorek, Chmielnik – to tylko losowo wybrane magiczne i pełne uroku miejsca, które z całą pewnością należy odwiedzić.

Pies na łonie natury

W świętokrzyskich lasach czujemy się swobodnie, odpoczywamy, spacerujemy, jeździmy rowerami, czasem konno. Samotnie, w kameralnym towarzystwie lub z rodzi­ną. Bardzo często towarzyszy nam również pies. Jak korzystać ze świętokrzyskich lasów wraz z psem, aby było odpowiedzial­nie i zgodnie z prawem? Czy na teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego można wejść z psem? Podpowiadamy!

Po pierwsze – w świętokrzyskich lasach z psem tylko na smyczy

O tym, że w lesie chodzimy z psem na smyczy, mówi art. 30 ustawy o lasach, który zakazuje puszczania psa luzem na terenach leśnych. Dlaczego?

  • Leśnicy bardzo często odbierają telefony od zapłakanych właścicieli, którym zgubił się w lesie pies.
  • Pies, nawet najlepiej ułożony i przywiązany do pana, jest podatny na zew natury. Geny dzikich przodków dają o sobie znać, budzi się natura łowcy i pies może pognać za dostrzeżoną w lesie zwierzyną: zającem, dzikiem czy sarną.
  • Czworonóg może przypadkiem trafić w gęstwinie na „dom” dzikich zwierzaków. Locha w obronie młodych nie zna kom­promisów i już nie jeden pies został pokiereszowany w starciu z nadopiekuńczą matką warchlaków.
  • Las to przede wszystkim mieszkanie dzikich zwierząt i to one wyznaczają tu reguły. Zdarza się, że pies trafia na watahę wilków. Takie spotkanie z reguły kończy się dla ułożo­nego czworonoga tragicznie.
  • Innym zagrożeniem dla biegających swobodnie po lesie psów są kłusownicze wnyki. Tu znów przytoczyć można doświad­czenia leśników pracujących w terenie odnajdujących często złapane we wnyki psy z okolicznych wsi i przysiółków.
  • Wiedzione instynktem łowcy psy, które gonią za zwierzętami, często tracą uwagę i mogą stać się ofiarą wypadków komuni­kacyjnych na drogach przebiegających przez kompleksy leśne.

Po drugie – w Świętokrzyskim Parku Narodowym z psem na wyznaczonym odcinku

Są fragmenty lasów, w których obowiązuje abso­lutny zakaz wstępu dla psów, nawet tych na uwięzi. Artykuł 15 ustawy o ochronie przyrody opisuje wprost takie miejsca: „W parkach narodowych oraz w rezerwatach przyrody zabra­nia się wprowadzania psów na obszary objęte ochroną ścisłą i czynną, z wyjątkiem miejsc wyznaczonych w planie ochrony”. Koniecznie należy uzupełnić tę listę o obszary, gdzie zakaz wstę­pu dla psów wynika z ogólnego zakazu wstępu dla ludzi, czyli: uprawy leśne do czterech metrów wysokości, ostoje zwierzyny czy powierzchnie badawcze.

Po trzecie – smycz w trosce o psa

Idąc z psem do lasu, jak już wspomnieliśmy, zawsze trzeba pamiętać o smyczy lub otoku, czyli specjalnej, znacz­nie dłuższej lince pozwalającej na kontrolę czworonoga. Jeśli wybieramy się na spacer czy wyprawę szlakiem turystycznym lub uczęszczanym duktem leśnym trzeba – wzorem spacerów w przestrzeni zurbanizowanej – pomyśleć o kagańcu.

Region świętokrzyski z uwagi na ogromną ilość lasów, szlaków pieszych, łąk i polan jest przychylny wypoczyn­kowi z czworonogami.

Baza noclegowa

Poniżej znajdziecie wykaz wybranych obiektów noclegowych oraz atrakcji turystycznych, które są otwar­te na przyjmowanie gości wraz z pupilami. Poza wymienio­nymi obiektami większość gospodarstw agroturystycznych, których na ziemi świętokrzyskiej jest ponad 300, również zaprasza turystów z pieskami. Przed zarezerwowaniem noc­legu warto upewnić się, czy nasz pupil jest również mile widziany.

Atrakcje turystyczne

  • Odcinek czerwonego szlaku z Huty Szklanej na Łysą Górę (Święty Krzyż)

Trasa trwa około godziny, a do przejścia mamy dwa kilometry. Asfaltowa droga o niewielkim nachyleniu prowa­dzi przez las do samego sanktuarium. Bez trudu pokonamy ją z wózkiem dziecięcym, jednak pamiętajmy, że będzie to wyma­gało większego wysiłku niż spacer po ścieżce w parku, ponie­waż wznosimy się o blisko 100 metrów!

Droga jest zasadniczo zamknięta dla ruchu samocho­dowego – jednak z wyjątkami: na przykład w niedziele i święta zezwolono na dojazd samochodem do sanktuarium – w te dni spacer z wózkiem odradzamy ze względu na brak wydzielone­go chodnika czy pobocza. Osobom o lepszej kondycji fizycznej polecamy przemierzenie trasy rowerem. Wzdłuż drogi asfalto­wej wyznaczona została leśna – niebieska ścieżka edukacyjna.

  • Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej, gmina Bieliny (pies powinien być na smyczy i trzeba po nim posprzątać)

Pobyt w osadzie to niepowtarzalna okazja, aby poczuć magię średniowiecza i świętokrzyskich tradycji. Można tu poznać rzeczywistość z czasów od XII do XIV wieku z całym jej kolorytem – również z pogańskimi bóstwami. Na szczycie Łysej Góry czcili je przed wiekami pradawni mieszkańcy tych ziem. W Osadzie Średniowiecznej spotkamy jej mieszkań­ców skupionych na wykonywaniu swych codziennych zajęć. Zobaczymy warsztat garncarski, kowalski czy obróbki drew­na, a także gospodarstwo bartnika. W osadzie można tak­że skorzystać z bogatej oferty warsztatów interaktywnych oraz zorganizować edukacyjną grę terenową „Kraina legend świętokrzyskich”.

www.osadasredniowieczna.eu

Baza noclegowa

  • Hotel Kameralny, Kielce: www.hotelkameralny.com
  • Hotel Binkowski, Kielce: www.binkowskihotel.pl
  • Hotel Miodowy Młyn, Opatów: www.miodowymlyn.pl
  • Hotel pod Ciżemką, Sandomierz: www.hotelcizemka.pl
  • Hotel Słoneczny Zdrój, Busko-Zdrój www.slonecznyzdroj.pl
  • Hotel Przedwiośnie, Masłów: www.hotelprzedwiosnie.pl
  • Hotel Ameliówka, Mąchocice Kapitulne: www.ameliowka.pl
  • Siedlisko Czarownica, Lechów: www.carownica.pl
  • Centrum Edukacji i Kultury „Szklany Dom” w Ciekotach (na terenach dookoła dworku i centrum, pies powinien być na smyczy i trzeba po nim posprzątać)

To miejsce stanowi bramę w Góry Świętokrzyskie. Nazwa nawiązuje do wielkiego pisarza, społecznika i regio­nalisty – Stefana Żeromskiego, który w Ciekotach spędził lata swojego dzieciństwa i młodości. Na tzw. żeromszczyźnie odby­wają się ciekawe imprezy o charakterze zarówno kulturalnym, jak i turystycznym.

Cykliczne spotkania literackie „O Żeromskim od A do Ż”, promocje książek i płyt, warsztaty dla dzieci, młodzieży i dorosłych, wystawy, pokazy filmowe, festiwale, rajdy piesze i rowerowe, spływy kajakowe, spektakle teatralne, majówki w kapliczce nad stawem, wielkosobotnie święcenie pokarmów przed dworem – to tylko niewielka część odbywa­jących się w „Szklanym Domu” wydarzeń. Szczególnie uroczy­sty charakter mają imieniny Stefana obchodzone na początku września.

  • JuraPark Bałtów (poza obiektami zadaszonymi oraz zwierzyń­cem, pies powinien być na smyczy i w kagańcu)

Okrzyknięty największym kompleksem turystycz­nym w Polsce za sprawą wielu atrakcji, które wyrastają tam jak przysłowiowe grzyby po deszczu.

JuraPark z ponad 100 naturalnej wielkości modelami dinozaurów, Zwierzyniec Bałtowski ze zwierzętami żyjącymi w warunkach zbliżonych do ich naturalnego środowiska, spływ tratwami rzeką Kamienną, park rozrywki, Kraina Koni, Żydow­ski Jar, rollercoaster, Kino Emocji Cinema 5D, Prehistoryczne Oceanarium, Wioska Czarownic, warsztaty paleontologiczne, lekcje muzealne, gastronomia, punkty z pamiątkami – to zaled­wie namiastka tego, co na turystę czeka w Bałtowie.

Zimową porą Bałtów zaprasza natomiast miłośników białego szaleństwa na świetnie przygotowane stoki oraz rodzi­ny z dziećmi do odwiedzenia Wioski Świętego Mikołaja.

www.juraparkbaltow.pl

Wymienione miejsca to tylko wybrane atrakcje regionu świętokrzyskiego otwarte na zwiedzanie z czworonoż­nym pupilem. Świętokrzyskie zaprasza, a więcej informacji można znaleźć pod adresem: www.swietokrzyskie.travel oraz w Regionalnym Centrum Informacji Turystycznej w Kielcach: tel. 41 348 00 60, e-mail: [email protected].

autor: Anna Szczawurska
zdjęcia: archiwum Regionalnej Organizacji Turystycznej Województwa Świętokrzyskiego

Zobacz inne regiony, które możesz odwiedzić w letnim numerze Pets Style – czytaj teraz!

16 sierpnia, 2020 0 Komentarze
1 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
LifestylePies

Pączek zaprasza do Domów Morskich

przez Pets Style 12 sierpnia, 2020

Cześć, jestem Pączek (dla przyjaciół Pączur). Mam 7 miesięcy, masę pomysłów i jeszcze więcej energii. Razem z moim starszym bratem Grahamem oraz z Natalią i Szymonem mieszkam przez całe lato w Domach Morskich. Dziś opowiem Ci, dlaczego warto zabrać swoich ludzi na wakacje właśnie do nas!

Psiolubne domki

Każdy z Domów Morskich jest psiolubny. Tak mówi Natalia i dodaje: Dla nas pies to członek rodziny, dlatego w Domach Morskich czworonożni przyjaciele naszych Gości są zawsze mile widziani. Nie pobieramy dodatkowych opłat za pobyt psów (nawet dwóch!) i nie wprowadzamy żadnych ograniczeń co do wagi i wielkości czworonogów. Fajnie, prawda? Do każdego z naszych domków możesz przyjechać ze swoimi człowiekami, nieważne jak duży urosłeś i ile ważysz! Poczęstujemy Cię jakimś pysznym smakołykiem, a nawet pożyczymy Ci kocyk i miskę.

Ogrodzone tarasy i ogródki

W naszym domku w Domach Morskich najbardziej lubię duży, ogrodzony taras. Mogę się tu wygrzewać na słoneczku, przeciągać z Grahamem i odpoczywać łapami do góry. Takie tarasy jak nasz są w każdym jednopoziomowym domku. Żółte domki, te dwupiętrowe, mają swoje własne ogródki z pachnącą, mięciutką trawką. Pomagałem Szymonowi stawiać płotki dookoła każdego z nich i wtedy tłumaczył mi, że robimy to właśnie dla naszych czworonożnych Gości. Chcielibyśmy, żeby czuli się u nas bezpiecznie.

Wybieg

To moje najulubieńsze miejsce na świecie! Mogę tu biegać bez smyczy, hopsać przez przeszkody i moczyć łapy w naszym basenie. Natalia mówi, że wybieg ma 400 m kw., jest ogrodzony i zamykany na furtkę. Nie wiem, co to ta frutka, bo bardziej interesuje mnie wielka skrzynia, która stoi w rogu wybiegu i świetnie pachnie! W niej są wszystkie najlepsze sznury do przeciągania, piłki i szarpaki, którymi bawimy się z Grahamem. I Ty też możesz!

Psiedukacja

Raz do roku przyjeżdżają do nas wujek z Warszawy i dużo fajnych ludzi z psiakami naraz. Wszyscy razem ćwiczą, uczą się różnych sztuczek i chodzą na długie spacery. Natalia mówi, że ten wujek jest behawiorystą ze szkoły Control Dog i że jak będę starszy, to też będę mógł wziąć udział w takim obozie.

Psiestrzeń

Chociaż uwielbiam poznawać nowych psijaciół i ich opiekunów, zawsze szanuję ich psiestrzeń i nigdy nie biegam bez smyczy po terenie naszego ośrodka. Wiem, że to bardzo ważne, bo Natalia przypomina o tym każdemu z naszych Gości. Poza wybiegiem powinniśmy zawsze chodzić na smyczy, a zanim podejdziemy do drugiego psiaka, nasi opiekunowie powinni zapytać, czy to w ogóle dobry pomysł. I wiem też, że nie ma się o co obrażać, gdy ktoś odmówi, bo najważniejsze jest, żebyśmy wszyscy czuli się swobodnie i miło spędzili wakacje.

PS Pamiętaj, żeby bezpiecznie przewieźć do nas swojego psiaka.
Przeczytaj artykuł

 

Czekamy na Was! Psijeżdżajcie :)

Wejdź na stronę https://domymorskie.pl/
Polub stronę na Facebooku https://www.facebook.com/domymorskie/
Zarezerwuj nocleg [email protected]

12 sierpnia, 2020 0 Komentarze
2 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
AkwarystykaRoślinyZakładanie akwarium

Akwarium naturalne – iwagumi, ryuboku, mizube i ragwork

przez Pets Style 11 sierpnia, 2020

Akwaria naturalne cieszą się bardzo dużą popularnością w ostatnich latach. Ze względu na mistrzowskie połącznie roślin, korzeni i skał. Poznaj cztery style akwarystyki natuaralnej – iwagumi, ryuboku, mizube i ragwork – i sprawdź, czym się charakteryzują.

Skąd czerpać inspiracje aranżując akwarium naturalne

Akwarium naturalne to odtworzenie ekosystemu, jaki spotkamy w naturze, m.in. w tropikalnych rzekach i jeziorach. To wyjątkowy świat tworzony przez połączenie piękna natury z harmonijnym środowiskiem.

Nieskończonym źródłem inspiracji dla akwarystów jest amazoński las deszczowy w porze deszczowej, poprzecinany rzekami tętnią­cymi bogactwem fauny i flory. W porze suchej, kiedy poziom wody bardzo opada, rzeki odkrywają spoczywające na dnie skały i kamienie otoczone zielonymi trawami. Korzenie obmy­wane przez wodę przez wiele lat pokazują swoje niesamowite kształty i fakturę.

Przeniesienie do akwarium krajobrazów, jakie obser­wujemy w naturze, wykorzystanie naturalnych materiałów dekoracyjnych, posadzenie bujnej roślinności, wśród której spokojnie pływają kolorowe rybki, sprawiają, że akwaria natu­ralne są niezwykle dekoracyjne. A obserwacja ich wnętrza daje chwile wytchnienia i relaksu.

Style w akwarium naturalnym

Twórcą akwarystyki naturalnej był Takashi Amano (1954–2015), japoński wizjoner akwarystyki, którego pracami zachwycamy się już od ponad 30 lat. Jako profesjonalny fotograf doskonale potrafił przenieść podpatrzo­ne w naturze krajobrazy do akwarium. Łączył korzenie i skały z roślinami w niepowtarzalny sposób – zapierający dech w piersiach nie tylko akwarystów. W ciągu jego wieloletniej pracy na rzecz rozwijania akwarystyki naturalnej wykreował cztery podstawowe style aranżacji.

Akwarium naturalne w stylu iwagumi

Iwagumi to najstarszy styl, którego źródło odnajdu­jemy w sztuce tworzenia starożytnych japońskich ogrodów. Odpowiednio ustawione skały są jedyną formą dekoracji, a ich liczba powinna być nieparzysta.

Skały w iwagumi

W akwarium naturalnym w stylu iwagumi muszą znaleźć się trzy podstawo­we skały, które tworzą klasyczny układ triady zwany sanzon:

  • oyaishi,
  • fukuishi,
  • soeishi,

Oyaishi to największa skała, a jej wysokość powinna osiągać mniej więcej dwie trzecie wysokości zbiornika. Jej nachylenie w stronę dalszego boku akwarium zobrazuje zjawisko prze­pływu wody, a także siły nacisku, jaki wywiera ona na skałę.

Fukuishi powinien być mniejszy od oyaishi o jedną trzecią i znajdować się po jego prawej lub lewej stronie.

Soeishi powi­nien być znacznie mniejszy od fukuishi, by podkreślić wielkość oyaishi.

Wbrew pozorom ułożenie skał, dobór ich wiel­kości, koloru oraz faktury nie jest takie proste i oczywiste. Co ważne, wszystkie kawałki powinny pochodzić z jednego ro­dzaju skały.

iwagumi

Zazwyczaj środek ciężkości aranżacji przesuwa się w jedną ze stron. Przy tworzeniu tego typu kompozycji kieruj się zasadą złotego podziału. Zasada ta mówi, że element przyciągający wzrok powinien znajdować się w miejscu, gdzie stosunek odległości od boków akwarium powinien mieć proporcje około 1 : 1,6. Niemniej jednak spotyka się również doskonałe aranżacje, gdzie kluczowy element jest umieszczony centralnie.

Co ważne, duże znaczenie ma odpowiednie ułożenie podłoża. A także zachowanie właściwego nachylenia, dzięki temu uzyskasz korzystniejszą perspektywę, a co za tym idzie, lepszy odbiór kompozycji przez oglądających.

Iwagumi to styl aranżacji akwarium, którego źródło odnajdujemy w sztuce tworzenia starożytnych japońskich ogrodów. 

Rośliny w iwagumi

Do obsadzenia zbiornika, w szczególności na pierw­szym i drugim planie, używa się roślin, które po rozrośnięciu się tworzą „trawniki”. Do takich gatunków zaliczamy między inny­mi:

  • Glossostigma elatinoides,
  • Eleocharis parvula,
  • Eleocharis aci­cularis,
  • Echinodorus tenellus.

Trzeci plan stanowią rośliny, które będą służyć za delikatne tło, ale nie jest to konieczne.

Osiągniecie doskonałych efektów przy tworzeniu iwagumi wymaga niezwykłego instynktu i wielu miesięcy pracy z materiałami na sucho. Układane elementy dekoracji powinny być większe i nieco przeskalowane – zbyt małe skały zginą w bujnej, szybko rozrastającej się roślinności.

Styl mizube w akwarystyce naturalnej

Mizube to rozwinięcie stylu ryuboku. W mizube dekoracje wychodzą poza obrys akwarium, podob­nie jak ma to miejsce w naturze. Przy aranżowaniu zbiornika w stylu mizube duże znaczenie ma dobór drewna, im bardziej pokręcone korzenie z licznymi odnogami, tym lepiej. Dzięki korzeniom i skałom, które wystają ponad lustro wody, w ciekawy sposób możesz pokazać przekrój strumienia lub tropikalnej rzeki. A efekt Twojej kompozycji może być bardzo spektakularny.

Specyficzną dla niego cechą są dekoracje oraz rośliny, które wychodzą ponad taflę wody. 

Dodatkowe możliwości daje zastosowanie roślin, które mogą przerastać i wyrastać ponad lustro wody. Charakter tych aranżacji sprawia, że mogą być tworzone tylko w akwa­riach otwartych, najlepiej z podwieszonym nad nimi oświetle­niem. Dzięki temu wyrastające rośliny i wystające dekoracje dodają aranżacji dodatkowego uroku.

akwarium naturalne w stylu mizube

Akwarium naturalne w stylu ryuboku

Ryuboku to styl, w którym swobodnie łączymy:

  • drewno,
  • skały,
  • rośliny.

Inspiracją do stwo­rzenia tego stylu przez Takashiego Amano były deszczowe lasy w Amazonii, które uwielbiał fotografować.

Przy tworzeniu zbiornika w stylu ryuboku ogranicza Cię tylko wymiar akwarium i Twoja własna wyobraźnia. Ta dowolność kompozycji sprawia, że jest to najczęściej spoty­kany rodzaj aranżacji w akwarystyce roślinnej. Chcąc odtworzyć dzikie lasy deszczowe, musisz skupić się na detalach.

Akwarium naturalne to aranżacje, które często są bardzo skomplikowane, ze względu na:

  • korzenie przeplatają się wzajemnie,
  • umiejętnie wkomponowane skały,
  • deko­racje porośnięte mchami.

W akwariach typu ryuboku, przy odpowiedniej kom­pozycji stosujemy każdy rodzaj roślin. Od roślin trawnikowych po rośliny wysokie na trzecim planie, a także epifity. Ważne! Epifitów nie sadzimy w podłożu. Porośla przystosowały się do życia i rozwoju przyczepione do kamieni, korzeni lub innych roślin. Dzięki temu cała kompozycja staje się tajemnicza.

akwarium naturalne w stylu ryuboku

Ragwork, czyli styl w akwarium naturalnym

Ragwork to najmłodszy z przedstawionych stylów, dlatego jego historia ma niespełna kilka lat. Akwarium naturalne w stylu ragwork bazuje na koncepcji iwagumi. Strome górskie zbocza odtwarzane są za pomocą dużej ilości skał. W stylu ragwork nie ma żadnych konkret­nych zasad. Natomiast ważne jest, by uzyskać jak najlepsze podo­bieństwo do natury. Spotykane w akwariach górskie łańcuchy nie są jednak proste do ułożenia. Dodatkowo nie są też łatwe do obsadzenia roślinnością. Pamiętaj, aby nie stosować zbyt w stylu ragwork wysokich roślin, żeby nie zatracić wrażenia górskich łąk.

Ragwork odtwarza strome górskie zbocza.

Podsumowanie:

  • Akwarystyka naturalna polega na odtworzeniu zaczerpnię­tych z natury krajobrazów za pomocą naturalnych materiałów, takich jak: korzenie, kamienie i rośliny.
  • Akwarium naturalne urządzone w stylu iwagumi przypomina pod­wodną łąką z elementami skalnymi. Istotą są precyzyjnie dobrane fragmenty skał, których liczba powinna być nieparzysta.
  • W akwarium naturalnym w stylu ryuboku dowolnie łączymy drewno i skały, a także duże ilości roślin.
  • Akwarium naturalne w stylu mizube to rozwinięty stylu ryuboku, w którym dominują korzenie.
  • Ragwork w akwarium naturalnym pozwola na odtworzenie stromych górskich zboczy, bazuje na stylu iwagumi.

11 sierpnia, 2020 0 Komentarze
6 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
PiesPodróże z psem

Zwiedzam pomorskie z czworonogiem

przez Pets Style 8 sierpnia, 2020

Posiadanie pupila wiąże się wieloma przyjemnościami, ale i obowiązkami. Czas wakacji i wypoczynku letniego stawia przed nami pytanie, gdzie można pojechać razem z czworonożnym przyjacielem.

I tu okazuje się, że wspólny wyjazd wcale nie jest trudny, szczególnie gdy wybierzemy województwo pomor­skie. Pomorskie pochwalić się może szeroką ofertą wypoczynku dla osób podróżujących ze zwierzętami, a wśród miejsc, które można zwiedzać w ich towarzystwie, są nawet placówki muzealne.

Słowiński Park Narodowy jest jednym z dwudziestu trzech parków narodowych w Polsce i jednym z dwóch parków nadmorskich. Został on utworzony, by zachować w niezmienio­nym stanie piękne systemy jezior przymorskich oraz znajdujące się tu bagna, torfowiska, łąki, nadmorskie bory i lasy, a przede wszystkim wydmowe pasy mierzei z unikatowymi w Europie ruchomymi wydmami. Tutaj znajdziemy część tras udostępnio­nych do zwiedzania z naszymi pupilami w formie ciekawych spacerów.

Jeśli udamy się dalej, w kierunku Ziemi Słupskiej, dotrzemy do Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach, które pozwala wejść na swój teren z czworonogami. Jednak nie jest możliwe wspólne zwiedzanie obiektów i pomieszczeń w środ­ku. Jednak gdy przebywamy tu w większej grupie, można sobie w łatwy sposób poradzić z tym problemem, wymieniając się opieką nad psem podczas zwiedzania pomieszczeń.

Na Kaszubach zwiedzających z czworonogami zaprasza Muzeum – Kaszubski Park Etnograficzny im. Teodory i Izydora Gulgowskich we Wdzydzach Kiszewskich. To wyjąt­kowe muzeum typu skansenowskiego, w którym zgromadzono ponad 50 obiektów architektury ludowej z obszaru całych Kaszub i Kociewia.

Muzeum Zamkowe w Malborku każdemu, kto zakupił bilet wstępu, daje możliwość pozostawienia swojego psa bądź kota na sześć godzin w specjalnie przygotowanym miejscu.

Kolejny pomorski obiekt przyjazny czworonogom to Helski Kompleks Muzealny. To sieć obiektów, w skład któ­rych wchodzą: Muzeum Helu, Pracownia Konserwatorska, Muzeum Obrony Wybrzeża, Muzeum Kolei Helskich, stanowi­sko baterii H. Laskowskiego.

Również wiele obiektów noclegowych, na przykład ośrodków wypoczynkowych, gospodarstw agroturystycz­nych czy domków letniskowych, deklaruje się jako przyjazne zwierzętom, proponują nawet dodatkowe ułatwienia, takie jak miski z wodą, wybiegi i zabawki dla psów czy specjalne kojce. Tutaj wymienimy tylko kilka z nich:

  • Domy Morskie, Jantar www.domymorskie.pl,
  • Kompleks domków letniskowych Magnati, Władysławowo www.magnati.pl,
  • Ptasia Osada, Gardna Wielka www.facebook.com/ptasiaosa­dagardnawielka
  • Ośrodek wypoczynkowy eFKa, Wiele www.efka-wiele.pl,
  • Ośrodek wypoczynkowy Largo, Borsk www.largo.pl,

Najpiękniejsze, czym region pomorski może się pochwalić, to plaże i morze. I tu również znajdziemy miejsca, gdzie wypoczynek nad wodą jest możliwy z czworonogami.

Zapraszają Was:

  • Gdynia Oksywie – wejście GDY 4,
  • Gdynia Orłowo – pomiędzy wejściem nr 18 a 19 ,
  • Kuźnica – wejście na plażę nr 31, ul. Helska 2,
  • Łeba – plaża dla psów Łeba B (zachodnia), ul. Jachtowa,
  • Jastarnia – przy wejściu nr 55, między Jastarnią a Juratą,
  • plaża w Brzeźnie – pomiędzy wejściami nr 34 a 36,
  • Sopot – przy wejściu nr 1 oraz pomiędzy wejściami nr 43 a 45,
  • plaża Rowy – ostatnie wejście w kierunku Ustki.

Szukając noclegu, warto w wyszukiwarce od razu za­znaczyć, że szukamy obiektów przyjaznych czworonogom. Jak widać, wypoczynek z pupilem nie musi być niczym ograniczo­ny. Pomorskie zaprasza!

Więcej inspiracji znaleźć można na stronie: www.pomorskie.travel

autor: Agnieszka Matuszewska
zdjęcia: Pomorska Regionalna Organizacja Turystyczna

Zobacz więcej miejsc, do których możesz pojechać z psem w letnim numerze Pets Style – czytaj więcej

8 sierpnia, 2020 0 Komentarze
2 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
LifestyleWywiady

Adam Van Bendler – wywiad

przez Pets Style 5 sierpnia, 2020

Sceniczny wulkan energii rozbawiający publikę do czerwoności – tak Adam Van Bendler prezentuje się widzom podczas swoich stand-upów. A jaki jest prywatnie? To emanujący ciepłem i pozytywną energią miłośnik i obrońca zwierząt, założyciel i pomysłodawca Fundacji Psia Krew.

Jaki jest Adam prywatnie

Adamie, jest nam niezmiernie miło gościć Cię na łamach magazynu Pets Style. Chciałabym zacząć naszą rozmo­wę od Twojego dzieciństwa: jakim byłeś dzieckiem? Bo można się domyślać, że rodzice nie mieli z Tobą łatwo.

Adam Van Bendler: Zgadza się, byłem małym urwisem. Wszędzie mnie było pełno. Pierwszy na drzewie i ostatni w ławce. Mimo wszystko przeżyłem wszystkie upadki, a szkoły kończyłem bez żadnych problemów. Rodzice mogą być dzisiaj dumni. I ja też jestem z nich dumny.

Pamiętasz sytuację, która rozwścieczyła nauczyciela do czerwoności, a kolegów rozbawiła do łez?

Adam Van Bendler: Tak. Na lekcji angielskiego w szkole średniej. Absurd w czystej postaci. Wszedłem spóźniony do klasy w kurtce i w czapce. I dostałem jedynkę do dziennika. Tak po prostu. Bez ostrzeżenia. Drugą za to, że kilka sekund później zadzwonił mi w kieszeni telefon. Próbując go wyciszyć, powiedziałem pod nosem „nosz ja pier***ę”… i za to wleciała trzecia.

Adam Van Bendler

Ksywka „van” pochodzi od Twojego pierwszego samochodu. Możesz nam opowiedzieć historię białego seicento?

Adam Van Bendler: W wieku 16 lat wyprowadziłem się z rodzicami 20 kilome­trów za miasto. Nie miałem prawa jazdy, więc przez długi czas jeździłem nim nielegalnie. Służył mi za sypialnię po imprezach w centrum i był moim jedynym rozwiązaniem, żeby dojechać do domu po 21:00, kiedy odjeżdżał ostatni autobus.

Miło wspo­minam ten czas. Nie było w nim tylnych foteli, więc mogłem jak człowiek przespać się dumnie z tyłu w pozycji embrional­nej. Nikt mnie nie mógł zobaczyć, bo z tyłu były przyciemnione szyby. (śmiech)


Studiowałeś prawo i administrację, jednak stwier­dziłeś, że to nie Twoja bajka. Czy nie żałujesz swojej decyzji z perspektywy czasu?

Adam Van Bendler: To była najlepsza decyzja, jaką mogłem podjąć. Dzięki temu zaoszczędziłem kupę czasu, żeby później zmarnować go w Norwegii. Wystarczy, że wcześniej poświęciłem rok, chodząc do technikum ekonomicznego o specjalizacji księgo­wość. Wtedy już wiedziałem, że nie ma szans, żebym komukol­wiek kiedykolwiek sprawdził PIT.

Jak mówiłeś w jednym z wywiadów, najpierw robisz, potem myślisz. Czy były sytuacje, w których żałowałeś, że kolejność nie jest odwrotna?

Adam Van Bendler: Chociażby gdy poszedłem do technikum i później okazało się, że poza normalnymi przedmiotami jest jeszcze mnóstwo zawo­dowych, a każdy z nich interesował mnie jak wyniki hokejowej drugiej ligi w Peru. Niestety, wcześniej nie wiedziałem, że zosta­nę komikiem. Widocznie tak miało być.

Gdybyś mógł spotkać się z jakąś sławną osobą, by porozmawiać o jej sukcesach, porażkach, życiu, to kto by to był?

Adam Van Bendler: Zdecydowanie Zinédine Zidane. Przypadek tego piłkarza pokazuje nam, jak w jednym momencie z piłkarskiego boga można stać się śmiertelnikiem. Zidane był wielkim przy­wódcą na boisku i niesamowitym technikiem. Spokojnym i pracowitym człowiekiem. Ale w swoim ostatnim, pożegnal­nym meczu, czyli finale Mistrzostw Świata w 2006 roku, dał się sprowokować Włochowi z drużyny przeciwnej. Puściły mu nerwy i doszło do jednego z najbardziej spektakularnych fauli w historii futbolu. Zamiast pucharu świata zobaczył czerwoną kartkę, a jego zespół przegrał z Włochami w rzutach karnych. Jego historia jest piękną przestrogą i ważną lekcją dla nas wszystkich. Można mieć wspaniałą karierę zawodową, a przez mały błąd i tak odejść w niesławie.

Adama Van Bendlera w kuchni

Od paru lat jesteś wegetarianinem. Czy zmiana nawyków żywieniowych była procesem, czy decyzję podjąłeś z dnia na dzień?

Adam Van Bendler: Nie jem mięsa od dwóch lat. Po pierwsze zadecydowały o tym względy ideologiczne, które dojrzewały we mnie już od dawna. Przy okazji polecam obejrzeć film „Earthlings”, który rozwieje wszelkie wątpliwości, jeśli ktoś jeszcze je ma, ile jesteśmy winni naszym futrzastym przyjaciołom.

Po drugie w trasach większość komików odżywia się kiepsko. Jest to żarcie najczęściej na stacjach benzynowych i w fast foodach. Po kilku latach takich maratonów fizycznie czułem się fatalnie, a mój brzuch uwypuklał się już nawet, kiedy leżałem. Za namową koleżanki podjąłem się wyzwania i z dnia na dzień odstawiłem całkowicie mięso oraz zaprzestałem jedzenia po 21:00.

Przez pierwsze kilka dni chodziłem wściekły i wyży­wałem się na moim biednym managerze. A później czułem się już tylko lepiej i lepiej. Na tę chwilę nie widzę powrotu do jedzenia mięsa.

Adam Van Bendler:


Która kuchnia ma w swoim zanadrzu najwięcej dań dla wegetarian?

Adam Van Bendler: Szczerze? Nie wiem. Najczęściej wybieram włoskie dania, a od wielkiego dzwonu chadzam do azjatyckich restauracji. Nie gotuję w domu nic poza wodą i kanapkami. Mam tutaj, w Gdyni, tyle wspaniałych knajp, zwłaszcza na Świętojańskiej, że grzechem byłoby ich nie odwiedzać.

Powiedziałeś, że nie gotujesz. Czy to oznacza, że w ogóle nie zbliżasz się do kuchni?

Adam Van Bendler: Jestem dobry w robieniu zakupów i zmywaniu garów po gotowaniu przez kogoś, kto się na tym zna i lubi to robić. Brzmi uczciwie?

Nie jem mięsa od dwóch lat. Zadecydowały o tym względy ideologiczne, które dojrzewały we mnie już od dawna.

Adam Van Bendler

Adam Van Bendler o stand-upach

Bardzo. W końcu najważniejszy jest podział obo­wiązków. Przejdźmy teraz do Twojej pracy. Stand-upy są coraz bardziej popularne w Polsce. Skąd ich fenomen?

Adam Van Bendler: Fenomenem jest bezpośredniość i energia człowieka, który najczęściej po prostu narzeka w zabawny sposób. Polacy kochają słuchać narzekania innych, dzięki temu nie muszą my­śleć o własnych problemach. Uważam, że jest to jedna z kluczo­wych rzeczy.

Życie dostarcza dobrego materiału do przygotowy­wania stand-upów. Ale zakładam, że często codzienne sytu­acje są ubarwiane, by rozśmieszyć publiczność. Jak to wygląda od kuchni?

Adam Van Bendler: Od kuchni wygląda to tak, że wszystko można opowiedzieć na miliard sposobów. Możesz powiedzieć, że poszedłeś do skle­pu po masło i wróciłeś do domu. I tyle. Albo można zauwa­żyć, że pani kasjerka miała wąsy większe niż kierownik sklepu. Albo że po drodze prawie rozjechało mnie auto przejeżdżające na czerwonym świetle. Wszystko tkwi w szczegółach, które na pierwszy rzut oka nie są w ogóle zabawne. Ale gdyby połączyć te rzeczy? Że kierowca auta być może tak się śpieszył, bo bał się, że kasjerka zdradza go z kierownikiem sklepu? Im więcej dostrzegasz głupkowatych mianowników w życiu, tym łatwiej jest znaleźć śmieszną hipotezę.

Gdzie jeszcze szukasz inspiracji?

Adam Van Bendler: Staram się wychodzić codziennie z domu. Mój mózg analizuje najzwyklejsze rzeczy w sposób, o którym nie wypada czasem nawet mówić na głos. Po prostu staram się nie izolować od ludzi. Życie pisze najlepsze żarty. Czy tego chcemy, czy nie.

Ile czasu potrzebujesz na napisanie programu? Bo to nie jest tak, że wychodzisz na scenę i sypiesz żartami jak z rękawa, prawda?

Adam Van Bendler: Program staram się pisać na podstawie rzeczy, które aktualnie mnie dotykają i czuję, że muszę je z siebie wyrzucić. Jeśli chodzi o sypanie żartami jak z rękawa, muszę mieć z kimś naprawdę dobre flow lub mieć wyjątkowy dzień. A co do materiału, to dojrzewa on cały rok. Zdarza się, że na początku mam wyjściowych tematów na godzinę, a z biegiem czasu są one wy­pierane przez inne, dopisywane na bieżąco historie i rozkminy. I tak program po roku może zmienić się diametralnie.

Bardzo często zadajesz pytanie osobie z publiczności. Czy nie obawiasz się, że odpowie nie po Twojej myśli i nastąpi cisza, konsternacja? Czy może długoletnie doświadczenie sprawiło, że wybrniesz z każdej opresji?

Mam swoją publikę i to na niej najbardziej mi zależy.

Adam Van Bendler

Adam Van Bendler: Raczej się tego nie obawiam, bo każdą odpowiedź można obrócić w żart, nawet jeśli jest negująca do granic możliwości. Zabawnie można odbić się nawet od krępującej ciszy. Trzeba tylko chcieć i być odpowiednio skupionym na scenie.

Czy Adam van Bendler stresuje się, wychodząc na scenę?

Adam Van Bendler: Oczywiście. Gdybym wyszedł na scenę zbyt wyluzowany, to mogłoby oznaczać, że mi nie zależy, mógłbym też łatwo pomylić się w tekście. Stres działa na mnie raczej motywują­co. Zwłaszcza podczas sprawdzania nowego materiału, kiedy dokładnie jeszcze nie wiem, z czego i kiedy publika zaśmieje się najmocniej. Taki stresik to świetna sprawa.

Czy pamiętasz swój pierwszy występ, z którego by­łeś zadowolony w stu procentach?

Adam Van Bendler: Pamiętam. To było podczas drugiego występu w życiu, na open mic w Gdańsku przy Elżbietańskiej, u Kacpra i Abelarda. Opowiadałem wtedy o sposobach radzenia sobie na randce, kiedy boli brzuch itp. Dostałem wtedy pierwszy mocniejszy śmiech od ludzi i byłem przekonany, że to jest właśnie esen­cja komedii. Z perspektywy czasu dotarło do mnie, jak niewiele wtedy wiedziałem.

Zdarza się, że ludzie zaczepiają Cię Twoimi hasłami? Czy pamiętasz najzabawniejszą sytuację, jaka Cię spotkała w związku z tym?

Adam Van Bendler: Oczywiście. Wielokrotnie słyszałem jeszcze pod klubami „nie wejdziesz w czapce”. I faktycznie mnie nie wpuszczali. (śmiech)

Kiedy kolejne premiery stand-upów?

Adam Van Bendler: Kolejna premiera będzie, jak tylko zniosą obostrzenia. Mój nowy program „Placebo” jest poświęcony sposobom walki z depresją. Uważam, że ma potencjał.

Czy chcesz zostać najchętniej oglądanym stand-upe­rem w Polsce?

Bardziej zależy mi na byciu najchętniej oglądanym Adamem van Bendlerem. Mam swoją publikę i to na niej najbardziej mi zależy.

Adama Van Bendlera – komik z wielkim sercem

Adamie, przejdźmy teraz do Twojej największej miłości, jaką są zwierzęta. Dzięki determinacji i ciężkiej pra­cy Twoje marzenie się ziściło, założyłeś Fundację Psia Krew. Czy bezpośredni kontakt z bezdomnymi psami zmienił Twoje życie i Ciebie?

Adam Van Bendler: Kontakt z każdym zwierzakiem, bezdomnym czy nie, daje mi dużo radości. Energia cieszącego się na Twój widok psa, kota czy nawet chomika jest darem, którego nie doceniamy. Prosto­ta w zachowaniu i czyste intencje zwierzaków to coś, co ludzki świat utracił już dawno temu.

Twoja fundacja pomogła już wielu schroniskom, między innymi w Gdyni, Kościerzynie, Ostródzie, Wejherowie, Zielonej Górze czy Starogardzie Gdańskim. Wspierasz również inne fundacje, na przykład Znów Na Nogach w Białymstoku. Jak wybierasz instytucje, którym chcecie pomagać? Czy masz jakiś klucz?

Adam Van Bendler: Bazuję na własnym researchu, a kiedy mam wątpliwości, podpytuje znajomych z innych fundacji, a przede wszystkim inspektoratów regionalnych. Staram się sprawdzić miejsce w kilku źródłach. Dokonanie wyboru to jedna z najtrudniej­szych rzeczy, bo trzeba wybrać te najbardziej potrzebujące placówki. Głowa puchnie, ale trzeba wierzyć, że dokonało się sprawiedliwego wyboru.

Kontakt z każdym zwierzakiem, bezdomnym czy nie,
daje mi dużo radości.

Adam Van Bendler

W jednym z wywiadów mówiłeś, że wydajcie pieniądze bardzo rozsądnie, dzięki temu możecie pomóc wie­lu potrzebującym zwierzętom. Która z inicjatyw wymagała największego wkładu finansowego?

Adam Van Bendler: Największym kosztem było skonfigurowanie i kupienie trzech kontenerów mających pełnić funkcję kociarni w Kościerzy­nie. Kupiliśmy nie tylko pomieszczenia, ale również materiały, z których budowane są aktualnie wybiegi dookoła kontene­rów. Całość, łącznie z transportem i montażem, kosztowała nas troszkę ponad 60 tysięcy złotych. Schronisko dało obietnicę, że wyrobią się z wybiegami z ciągu kilku tygodni.

Charytatywny Mecz o Psią Krew

Jesteś pomysłodawcą i organizatorem Chary­tatywnego Meczu o Psią Krew, czyli komicy vs raperzy, i Charytatywnej Gali Stand-up Comedy. Czy łatwo było namówić zawodników do wspólnej zabawy? Kto z nich najdłużej się zastanawiał nad przyjęciem zaproszenia? I kogo brakuje jeszcze w Twojej drużynie?

Adam Van Bendler: Podczas pierwszej imprezy było dość ciężko z ekipą raperów, ponieważ o ile wszystkich komików bardzo dobrze znam, o tyle z raperów znałem zaledwie chłopaków z Dwóch Sławów, których serdecznie pozdrawiam. W pierwszej kolejności ze skła­dem pomogli mi oni, Kuba Stemplowski oraz Sebastian Troni­na. Myślę, że jak na pierwszy raz zebrali fajną paczkę. W bramce raperów stanął Eldo, który robił, co mógł, i zaliczył kilka niesa­mowitych interwencji.

Podczas kolejnej imprezy skład raperów dobierali już Malwina i Filip Jurkowscy, którzy również świet­nie się spisali. Dzięki ich pomocy byłem odciążony na tym polu i mogłem zająć się innymi sprawami organizacyjnym. W ogóle podczas drugiej edycji pomagało mi już znacznie więcej osób, dzięki czemu nie wykończyłem się nerwowo. Za przygotowa­nie obiektów i promocję odpowiadała firma Stage Production, koszulki zrobiła firma R-Gol, był też oczywiście nasz nieodłącz­ny, strategiczny sponsor Zoo Karina, który jest z nami od począt­ku. W naszej drużynie grają same świetne chłopaki, a być może podczas następnej edycji dojdą kolejne nowe twarze i goście specjalni. Nie mogę się doczekać!

W ostatnim meczu trzy razy nie trafiłeś do pustej bramki. Czy emocje wzięły górę?

W kolejnym meczu postaram się nie grać w ataku i myślę, że to rozwiąże wszystkie problemy. To nie emocje, a brak tlenu zadecydował, że nie wiedziałem, gdzie jest bramka, a gdzie trybuny. W późniejszej fazie jeszcze upadłem na nad­garstek i, prawdę powiedziawszy, powinienem był zejść wtedy z boiska i pójść prosto do medyka. To, że łzy szczęścia przeszkodziły mi w trafieniu do bramki, było oczywiście żartem.

Kto jest czarnym koniem w Waszej drużynie, a kto wśród raperów?

Adam Van Bendler: W naszej drużynie mieliśmy ponad 40 zawodników, ale sporo bramek strzelił Wojtek Kucharski. Aż trzy. Wojtek jest mana­gerem Piotrka Szulowskiego, ale na boisku spisał się znakomi­cie. Wyróżniłbym wszystkich, którzy zostawili serce na boisku. Wśród raperów najlepiej wypadli Paluch, Mata, Adi Nowak i Avi. To, co na boisku wyprawiał Yurkosky, również wprawiało w osłupienie. Znakomita technika i dryg do gry kombinacyjnej.

Zarówno gala, jak i mecz zbierają bardzo dużo pozy­tywnych opinii, publiczność jest zachwycona i z niecierpliwo­ścią czeka na kolejne wydarzenia. Jednak najważniejsza w tym wszystkim jest pomoc zwierzętom. Wielu psom i kotom żyje się lepiej dzięki Tobie i Twojej fundacji. A to najlepszy dowód, że Wasza praca ma sens. Na koniec powiedz, proszę, w jaki sposób można wspierać fundację i gdzie można znaleźć więcej informacji o Waszej działalności.

Adam Van Bendler: Pomagamy nie tylko psom i kotom, ale też innym zwierzętom, jak na przykład w Jelonkach, gdzie Ania zajmuje się również końmi, owcami, jeżami, szopami, łasicami, sarnami, lisami, ptakami i innymi ciekawymi obywatelami lasów. Wspierać fundację można poprzez profil FB Fundacja Psia Krew, a nasze filmy znajdziecie na moim kanale na YouTubie. Nasza strona in­ternetowa jest przebudowywana.

Adamie, trzymamy mocno kciuki za dalszy rozwój Fundacji Psia Krew i życzymy samych sukcesów na polskiej scenie komediowej.

Adam Van Bendler: Dziękuję i ja również życzę nam wszystkim dużo radochy i przede wszystkim szacunku i zrozumienia dla zwierzaków, z którymi żyjemy. Tak niewiele, a zarazem tak wiele. A komedia obroni się sama. (śmiech) Do zobaczenia!

rozmawiała: Edyta Winiarska

Czytaj więcej w letnim wydaniu Pets Style – czytaj więcej

5 sierpnia, 2020 0 Komentarze
3 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
AkwarystykaAquascapingLifestyleWywiady

Grzegorz Grzegorowski – wywiad

przez Pets Style 1 sierpnia, 2020

Podczas dwóch pierwszych edycji konkursu Polish Aquascaping Contest zajmował drugie miejsca, by w końcu w 2019 roku zwyciężyć, a miało to miejsce w Bydgoszczy, podczas targów PET EXPO. O pasji do akwarystyki naturalnej i szukaniu inspiracji opowiada jeden z najlepszych aquascaperów w Polsce – Grzegorz Grzegorowski.

Akwarystyka naturalna przekonała Cię do zakłada­nia zbiorników, a ryuboku i mizube to style, w których najczę­ściej aranżujesz zbiorniki. Dlaczego?

Myślę, że ryuboku jest tym stylem, który najbardziej upodoba­łem sobie w akwarystyce naturalnej i to w tym stylu od zawsze czuję się najlepiej. Materiały aranżacyjne do tworzenia ryuboku to przede wszystkim korzenie, a z nimi przy odrobinie wyobraź­ni można zrobić dosłownie wszystko. Większość moich prac to lasy aranżowane na wzór zdjęć Puszczy Piskiej Piotra Mie­rzejewskiego – czasami mam wrażenie, że niektóre z nich robi specjalnie pod moją wyobraźnię. (śmiech) Świetny i pomocny z niego gość, to jedna z tych naprawdę wartościowych osób, które poznałem dzięki aquascapingowi – przy okazji serdecz­nie pozdrawiam. Sporo „podkradam” też naturze z lasów deszczowych Amazonii, to kolejna beczka bez dna. Szukam zdjęć w internecie i kawałek po kawałku dopasowuję do tego, co poukładałem sobie w głowie. Właśnie takie krajobrazy podobają mi się najbardziej i dlatego z tego typu natury czerpię najwięcej inspiracji.

Odwzorowujesz krajobrazy ze zdjęć. Dla wielu osób brzmi to niewiarygodnie i zadają sobie pytanie: jak to w ogóle możliwe? Jak się do tego zabierasz? Skąd bierzesz materiały? Jakie dekoracje i rośliny lubisz najbardziej?

Materiały aranżacyjne najczęściej kupuję w kaliskim sklepie akwarystycznym Skalar, właściciel zna mnie już parę ład­nych lat, bo ciągle tam przesiaduję i wygrzebuję wszystko, z czego da się złożyć nawet najmniejszy fragment natury. Drugi sposób na pozyskanie materiałów aranżacyjnych to po prostu zbieranie tego, co dosłownie leży pod nogami: kamieni, gałęzi, korzeni. Swoją pierwszą pracę konkursową na Polish Aquascaping Contest zrobiłem w większości z gałązek i korzeni wierzby i sosny, a ulubioną przeze mnie pracę kon­kursową w 2018 roku zbudowałem na kamieniach przywie­zionych z Kołobrzegu, gdzie spędzałem wakacje z rodziną. W kwestii roślin myślę, że w tak detalicznych aranżacjach, jakie tworzę, sprawdzają się przede wszystkim rośliny w wersji mini, czyli bardzo drobne, bo takie nie zakłócą i nie zasłonią wcześniej przygotowanego hardscape’u.

Bardzo często wykorzystujesz w swoich kompozy­cjach epifity, czy zdradzisz nam, jaki jest najlepszy sposób mo­cowania ich do korzeni?

Tak, bardzo często z nich korzystam. Aranżacje oparte na gęsto ułożonych drzewach, ze sporą ilością detali potrzebują częstych prac porządkowych, a epifity, które rosną zdecy­dowanie wolniej, ułatwiają nam to zadanie. Przygotowanie akwarium do zdjęcia finałowego lub wystawy staje się dużo łatwiejsze, a jeśli damy takiemu zbiornikowi trochę więcej cza­su, uzyskamy pięknie i naturalnie porośnięty kawałek natury. Drugą ważną zaletą tego typu roślin jest ich bardzo natural­ny wygląd, właśnie w aranżacjach prezentujących lasy, czyli ryuboku i mizube. Moim ulubionym sposobem sadzenia i szczepienia tych roślin jest DSM, czyli tak zwany suchy start. Rośliny rozkładam odpowiednio na wcześniej zwilżonej aranża­cji i utrzymując wysoką wilgotność, zostawiam je w akwarium na kilka tygodni, tak żeby przyrosły do materiału, na którym się znajdują. Ten sposób ma bardzo ważną zaletę – rośliny obrasta­ją aranżację bardzo naturalnie.

Aranżacja zbiorników na najwyższym poziomie wymaga cierpliwości, pokory i poczucia estetyki. Jakie jeszcze cechy charakteru powinien posiadać aquascaper, który chce osiągać sukcesy?

Myślę, że wymieniłaś już te najważniejsze. (śmiech) Ciągle słyszę o duszy artysty, ale ja sam nigdy nie czułem się jakoś uzdolniony w tym kierunku. Wiem za to jedno, uczciwa, ciężka praca i dążenie do realizacji założonych celów są ważniejsze niż talent, cierpliwość i inne wymienione cechy. Bez tego nie osiągniemy niczego, nawet obdarzeni w najwięk­sze zdolności i talent.

Czy weźmiesz udział w tegorocznej edycji Polish Aquascaping Contest, która ze względu na pandemię korona­wirusa odbędzie w wersji internetowej?

Tak. Przygotowuję aranżację w kategorii Classic, w zbiorniku 60 × 30 × 35, który czeka na DSM i zalanie. Jeszcze nie wiem, kiedy się za to wezmę, ale myślę, że to będzie impuls. Mimo wszystko trochę żałuję, że ta cała historia z wirusem pokrzy­żowała plany ponownego spotkania się w gronie najlep­szych aquascaperów z Polski, bo zaraz obok rywalizacji chyba to właśnie jest dla większości najważniejsze w tych zawodach. (śmiech)

Ile zajmuje Ci zaaranżowanie zbiornika na konkurs?

Zaaranżowanie zbiornika zajmuje tyle czasu, ile go mam. Dla przykładu, stworzenie suchej aranżacji na PAC 2020 zajęło mi trzy godziny, a tworzenie aranżacji do zdjęcia konkur­sowego na International Aquatic Plants Layout Contest 2018 prawie dwa tygodnie. Jest wiele czynników mających wpływ na czas pracy nad aranżacją: wielkość zbiornika, ilość detali, któ­re zamierzamy pokazać w pracy, styl aranżacji, ilość przygoto­wanego materiału, który zamierzamy wykorzystać. Na koniec należy dodać, że umiejętności też zaliczają się do tych czynni­ków i zdecydowanie mają wpływ na czas aranżacji akwarium.

Wielu aquascaperów utrzymuje się z zakłada­nia zbiorników na zlecenie, dla Ciebie aquascaping to pasja. Ile czasu jej poświęcasz?

Jak do tej pory jest to wyłącznie pasja. Oczywiście jest kil­ka zbiorników, które założyłem na zlecenie, ale w mojej okolicy brakuje odbiorców na taki „towar”. Każdy zakłada akwaria we własnym zakresie. Zresztą myślę, że w Kaliszu, gdzie obecnie mieszkam, chyba mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że jest ktoś, kto zajmuje się aquascapingiem. Z pewno­ścią są nawet akwaryści, którzy nie mają zielonego pojęcia, czym jest aquascaping. (śmiech) Swoimi prywatnymi zbiorni­kami zajmuję się raz w tygodniu, w zależności od ilości pracy zajmuje mi to mniej więcej dwie, trzy godziny tygodniowo.

Czym w takim razie zajmujesz się zawodowo?

Kolejna pasja w moim życiu to sport, rekreacja fizyczna, która jest ze mną od zawsze. Zawodowo? Jestem nauczycielem wychowania fizycznego i trenerem personalnym na siłow­niach. Praca z dzieciakami daje mi sporo satysfakcji i chyba to jest główny powód, dlaczego jeszcze nie zająłem się aquasca­pingiem zawodowo.

Czy rodzina podziela Twoją pasję do akwarystki? Na początku chyba nie zdawali sobie sprawy z tego, jak daleko posunie się moja choroba, nazywana potocznie aquascapin­giem. Byli jednak cierpliwi, ciągle mnie wspierali i wspierają do dziś. Zawsze są przy mnie, na każdych zawodach. Pomagają mi w ocenie ułożonych prac, a nawet, jak trzeba, zajmują się zbiornikami. Bardzo im dziękuję, bez nich nie zaszedłbym tak daleko.

Co daje Ci akwarystyka? Podobno działa kojąco na nerwy i zmysły, czy to prawda?

„Działa kojąco na nerwy i zmysły” – tak, zwłaszcza gdy nieumiejętnie ułożona aranżacja odpływa po nalaniu wody lub gdy w miejscu, gdzie nie idzie włożyć nawet palca, trzeba przykleić kolejną gałązkę uzupełniającą moją wizję w aranżacji. A tak poważnie, w moim przypadku bardziej chodzi o spełnia­nie samego siebie. Na początku było akwarium i rybki, później akwarystyka naturalna, a teraz – diorama.

Dlaczego? Bo im większe wyzwanie, tym więcej przyjemno­ści czerpanej z efektu końcowego. Wiem, wiem, już nie raz to słyszałem, najpiękniejsze są proste akwaria naturalne. To dlaczego najczęściej mówią to osoby, które przynajmniej raz próbowały swoich sił w dioramach?! (śmiech) Nie mogłem się powstrzymać. Każdy styl w akwarystyce naturalnej jest dobry, a najpiękniejsze w nim jest to, ile autor włożył pracy, by osiągnąć zamierzony efekt. Akwarystyka daje mi możliwość sprawdzenia siebie, rywalizacji podczas konkursów z innymi świetnymi aquascaperami, a przede wszystkim możliwość poznania nowych, wartościowych ludzi.

Czy możesz wyjaśnić, czym charakteryzuje się diorama?

Diorama w aquascapingu to bardziej złożona forma suchej aranżacji. Dokładniejsza, bardziej naturalna, zawierająca sporo szczegółów i detali. Myślę, że jest to zdecydowanie „cięższy ka­wałek chleba” do zaaranżowania, utrzymania i wyprowadzenia finalnej formy. Znam wielu aquascaperów, którym aranżacje w tym stylu nie przypadły do gustu, ja natomiast myślę, że są równie piękne i naturalne jak inne style akwarystyki krajobra­zowej.

Autor: Edyta Winiarska

Cały wywiad z Grzegorzem Grzegorowskim w letnim numerze Pets Style – czytaj teraz!

1 sierpnia, 2020 0 Komentarze
4 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
PiesPodróże z psem

Na Podkarpacie z psem

przez Pets Style 1 sierpnia, 2020

Zachwycająca natura, fascynująca historia, perełki architektury drewnianej stojące skromnie wśród łąk, zabytki wielowiekowych miast oraz wciąż żywe tradycje – Podkarpacie to kalejdoskop wrażeń, w którym każdy turysta – również ten podróżujący z czworonogiem – znajdzie coś dla siebie.

Doskonałym miejscem do aktywnego wypoczynku z psem są Bieszczady, w których na turystów czekają malow­nicze szlaki piesze, ścieżki przyrodnicze, wiejskie dróżki – ideal­ne na spacery z czworonogiem. Wśród bieszczadzkich atrakcji, z których można skorzystać w towarzystwie czworonoga, znajduje się spacer koroną najwyższej w Polsce zapory wodnej (81 metrów wysokości) w Solinie oraz rejs promem po Jeziorze Solińskim. Emocji dostarczy przejazd klimatycznymi wagonika­mi Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej lub w Uhercach Mineralnych drezynami rowerowymi napędzanymi siłą nóg.

Godnym polecenia celem podróży jest Beskid Niski. Nie brak tu miejsc zachęcających do przechadzek, choćby po uzdrowiskowych alejkach w Rymanowie-Zdroju czy Iwoniczu-Zdroju, i osobliwości przyrody, jak wysokie na 40 m urwisko skalne Ściana Olzy z pobliskim wodospadem. Wielbicieli małomiasteczkowej architektury zachwycą Jaśliska – miejscowość znana dzięki kręconym tu filmom, mię­dzy innymi: Wino truskawkowe, Wołyń czy Boże Ciało.

Wspomnieć trzeba też o malowniczych krajo­brazach Roztocza, którego południowa część znajduje się w Podkarpackiem. Kraina przyciąga sielskością, zabytkowymi rezydencjami – jak Pałac Łosiów w Narolu, oraz cerkwiami w Chotyńcu i Radrużu wpisanymi na listę światowego dziedzic­twa UNESCO.

Podkarpacie to dobry pomysł na city break. Sercem regionu jest Rzeszów, a w nim unikatowe Muzeum Dobranocek. Kultowi bohaterowie popularnych wieczory-nek – Miś Uszatek, Bolek i Lolek czy Reksio – przywracają wspomnienia z dzieciństwa. Podczas wieczornych przechadzek w okolicach zamku Lubomirskich można podziwiać koloro­we pokazy fontanny multimedialnej. W stolicy regionu jest też atrakcja przeznaczona dla psów – wzdłuż brzegu rzeki Wisłok ciągną się piękne bulwary, a przy nich psi plac zabaw oraz restauracja przyjazna zwierzętom.

Blisko granicy z Ukrainą ulokowany jest Przemyśl – miasto ponad tysiąca zabytków. Wśród nich barokowa Wieża Zegarowa, w której mieści się siedziba Muzeum Dzwonów i Fajek, oraz otaczające miasto pierścienie Twierdzy Przemyśl – doskonałe miejsce na spacery z psem.

Na południe od Rzeszowa leży Krosno z nowocze­snym Centrum Dziedzictwa Szkła, gdzie na żywo podziwiać można produkcję szklanych dekoracji. Na uwagę zasługuje Muzeum Podkarpackie z najliczniejszą kolekcją lamp naftowych w Europie.

Mówiąc o lampach naftowych, trzeba wspomnieć o ich wynalazcy, pochodzącym z tych terenów – Ignacym Łukasiewiczu. Ojciec przemysłu naftowego założył w podkro­śnieńskiej Bóbrce pierwszą kopalnię ropy naftowej na świecie, działającą po dziś dzień. Obecnie pełni ona funkcję muzeum na wolnym powietrzu, do którego wejść mogą także psy.

Przyjazny zwierzętom jest również skansen w Sanoku. Perełką na jego obszarze jest replika galicyjskiego rynku z XIX wieku. Podczas wizyty w skansenie można odwie­dzić fryzjera, wstąpić do apteki, działającej piekarni oraz wysłać pocztówkę z ponad 100-letniej poczty.

Po Podkarpaciu rozsiane są zabytkowe siedziby daw­nych rodów. Do najpiękniejszych należą: zamek w Łańcucie z niezwykłą kolekcją pojazdów konnych oraz zamki w Bara­nowie Sandomierskim i Krasiczynie. W otoczeniu rezydencji znajdują się rozległe parki ze starym drzewostanem i alejkami, po których z zadowoleniem stąpać będą Wasze psiaki.

Regionu nie ominęły wojenne zawieruchy. Pozostałościami po nich są liczne obiekty militarne, jak schrony kolejowe w Strzyżowie i Stępinie, gdzie w 1941 roku spotkali się Hitler i Mussolini, czy bunkry Linii Mołotowa, które skrywają się wśród zarośli wschodnich terenów województwa.

Wybierając się na wakacje z psem, pamiętajmy o bezpieczeństwie naszym, pupila, jak i innych turystów. Podróżujmy z poszanowaniem przyrody i zabytków.

Obiekty noclegowe, które akceptują zwierzęta, na Podkarpaciu:

  • Apart Hotel 12, Rzeszów
  • Hotel Perła Bieszczadów, Czarna k. Ustrzyk Dolnych
  • Zagroda Magija, Orelec
  • Hotel Zefir, Polańczyk
  • Dwór Kombornia, Korczyna k. Krosna
  • Uroczysko, Baligród
  • Chutor Gorajec, Gorajec
  • Sosnowa Osada, Baranów Sandomierski
  • Zamek Dubiecko, Dubiecko
  • U Schabińskiej – Krzemienna nad Sanem, Dydnia

autor: Wawrzyniec Augustyn

fotografia: zamek w Krasiczynie – Paweł Maksymiec, Roztocze – Alicja Mróz – Łówcza, jezioro Solińskie – Mateusz Pięta, Rzeszów – Bogna Hes, zapora w Solinie – Adrian Weimer.

1 sierpnia, 2020 0 Komentarze
4 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
Chomik
Ptaki & Gryzonie

Mój przyjaciel chomik

przez Pets Style 29 lipca, 2020

Mogłoby się wydawać, że chomik to po prostu chomik. Mały futrzak spędzający pół dnia w kołowrotku i napychający worki policzkowe karmą. Ale to także jedno z najpopularniejszych zwierząt domowych, a dla wielu pierwszy zwierzęcy przyjaciel. Trudno się dziwić, ten mały gryzoń dostarcza wszystkim dużo radości, a przy tym należy do mało kłopotliwych pupili. Sprawdźmy, jak przygotować się do hodowli tego małego stworzenia w domu.

Warto wspomnieć, że te małe gryzonie mają nawet swoje święto. Światowy Dzień Chomika obchodzony jest 12 kwiet­nia, co dobitnie świadczy o ich popularności. Dla wielu z nas to pierwszy zwierzak, którym się opiekowaliśmy, i teraz chcemy, aby nasze pociechy doświadczyły tego samego. Jednak czy aby na pewno wiemy, jakiego wybrać i jak się nim opiekować?

Chomik, ale jaki?

Chomik syryjski

Największy z udomowionych chomików, bardzo popularny w hodowli domowej. Osiąga długość od 15 do 20 cm. Żyje średnio 2–3 lata, ale jeśli odpowiednio o niego zadba­my, może dożyć nawet 4 lat. Wśród innych wyróżnia się nie tylko swoim gabarytem, ale też niezwykłą inteligen­cją. Chomik syryjski jest łagodny i ciekawski, a także szybko przyzwyczaja się do swojego właściciela. Rozpoznaje jego głos i zapach, dlatego mówienie do pupila jest pierwszym i najważniejszym etapem oswajania.

Chomik chiński

Chomik chiński jest podobny do syryjskiego, ale znacznie mniejszy. Jego znakiem rozpoznawczym jest dłu­gi ogon. Mierzy około 9–11 cm i waży 40–45 g. Jego ciało ma typowy dla chomików, walcowaty kształt. Sierść chomika chiń­skiego wyróżnia się ciemną pręgą biegnącą wzdłuż grzbietu. W odróżnieniu od innych gryzoni jego główna aktywność nie ogranicza się tylko do pory nocnej.

Chomik dżungarski

Chomik dżungarski został odkryty w Chinach, a dokładnie w rejonie Dżungaria i stąd właśnie pochodzi jego nazwa. Obecnie na wolności najczęściej występuje na terenie Rosji, w okolicach Syberii. Chomik dżungarski jest bardzo mały, sympatyczny i towarzyski – w klatce bezkonfliktowo może mieszkać kilka osobników. Długość samca dochodzi do 11 cm, a samicy do 8 cm. Waży 30–55 g. Znakiem charakterystycznym dla tego gatunku jest ciemna, szeroka pręga biegnąca przez cały grzbiet. Żyje średnio około 1,5 roku. Ten gatunek dostępny jest w pięciu odmianach umaszczenia: szare, szafirowe, perłowe, szafirowo-perłowe oraz cętkowane.

Chomik Roborowskiego

Jest to najmniejszy gatunek z chomików karłowatych. Są one również najbardziej ruchliwe, najzwinniejsze i najszybsze. Z racji tego, że jest tak mały, należy się z nim obchodzić bardzo ostrożnie. Dlatego nie jest polecany dla małych dzieci, które mogą go po prostu zgnieść. Ciężko jest je utrzymać na rękach, ponieważ są w ciągłym ruchu. Gryzoń ten pochodzi z pustynnych rejonów, w związku z tym należy w klatce umieścić pojemnik z piaskiem. Zwierzęta te potrafią dobrze skakać, ale niezbyt wysoko, dlatego możliwe jest ich umieszczenie w dosyć płaskim akwarium lub terrarium. Informację jak oswoić i żywić tego gryzonia znajdziesz na: https://pets-style.pl/chomik-roborowskiego-opis-rasy-jak-oswajac-i-zywic-chomiki/

Zmysły chomika

Wzrok

Duże, czarne i wyłupiaste oczy sprawiają wrażenie, że chomik ma dobry wzrok. Tymczasem te zwierzęta widzą bardzo słabo – nie rozróżniają kolorów, dostrzegają jedynie zarysy przedmiotów z bliskiej odległości, natomiast wszyst­ko oddalone jest dla nich zamazane i nieostre. Ponieważ nie widzą wiele, do poruszania się używają innych zmysłów: doty­ku, węchu i słuchu.

Słuch

Podobnie jak psy, nietoperze czy delfiny, chomiki słyszą ultradźwięki. Ze względu na dobry słuch każdy hałas jest znacznie głośniejszy dla tego malca niż dla nas. Dzięki dźwiękom orientują się w terenie, na przykład kiedy chcą się napić, nasłu­chują kropli wody kapiących z poidełka.

Węch

Również mają dobry węch. Posługują się nim, poruszając się albo gdy chcą na przykład rozpoznać swój teren. Poprzez węch chomik ocenia atrakcyjność pokarmu i decyduje, czy warto go spróbować. O czułym węchu cho­mika pamiętajmy też podczas zakupu odświeżaczy powietrza, zapachowych świec czy pachnących trocin, które swym zbyt intensywnym zapachem mogą podrażnić wrażliwe receptory węchowe.

Dotyk

Dotyk bardzo pomaga chomikowi się poruszać. Na przykład cienkie, długie i niezwykłe czułe wąsy (wibrysy) działają jak anteny: chomiki natychmiastowo reagują na dotknięcie wibrysów. Ten zmysł także znacząco przyczynia się do orientacji w terenie. Szczególnie ważny jest on podczas kopania, na przykład w trocinach, lub przechodzenia przez wąskie tunele. Zwierzak może wtedy wyczuć, w którą stronę powinien kopać, aby wyjść na powierzchnię.

Chomik - jakie są rodzaje?


Jak mieszkają chomiki?

Chomiki do szczęścia potrzebują niewielkiej przestrzeni, pokojowej temperatury i jedzenia, a zjedzą właści­wie wszystko, co im damy. I tu pojawia się problem, ponieważ najczęstszymi błędami w hodowli jest podanie im nieodpowiedniego pokarmu, takiego jak: cebula, fasola, owoce pestkowe, cytrusy, słone przekąski. Zajrzyj na nasz blog, aby dowiedzieć się jak odpowiednio karmić te zwierzątka.

Jest to bardzo ruchliwe i aktywne zwierzę­. Dlatego niezwykle ważnym elementem wyposażenia klatki jest kołowrotek. Zwierzę potrzebuje również ruchu poza klatką, powinniśmy mu umożliwić spędzenie przynajmniej 30 minut dziennie poza nią.

autor: Agnieszka Baranowska

29 lipca, 2020 0 Komentarze
0 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
EKOEKOKotPiesŻywienie psa

Karma z owadów zyskuje na popularności

przez Pets Style 28 lipca, 2020

Karma z owadów zyskuje coraz większą popularność wśród właścicieli psów i kotów. Nowe źródło białka w diecie zwierząt budzi zarówno ciekawość, jak i wątpliwości. Przyjrzyjmy się zatem produkcji tego typu karm i wartościom odżywczym owadów.

Dlaczego warto wybrać karmę z owadów?

Karma z owadów przeznaczona jest dla świadomych konsumentów, którzy, żywiąc swoje zwierzę­ta, chcą mieć wpływ także na środowisko. Szacunkowe dane wskazują, że zwierzęta spożywają nawet około 20 procent (inne dane mówią o 12 procentach) całego mięsa produkowanego na świecie. Fermy owadów są dobrą alternatywą dla tradycyj­nej hodowli zwierząt rzeźnych. Zajmują one niewielkie tereny i zużywają tylko 4 procent wody, jakiej potrzeba w standardo­wej hodowli bydła czy świń.

Emisja gazów takich jak amoniak i metan nie istnieje. A produkcja dwutlenku węgla występu­je na znikomym poziomie. Podczas gdy w przypadku same­go bydła dzienna produkcja metanu sięga nawet 500 litrów na sztukę. W przyszłości fermy owadów mogą znajdować się zaraz przy fabrykach karm dla zwierząt, co dodatkowo ograniczy transport i związane z nim zanieczyszczenie środowiska.

Karma z owadów to produkt hipoalergiczny.

Ciekawym aspektem jest także żywienie owadów resztkami pochodzącymi z przemysłu spożywczego, na przy­kład obierkami z warzyw i owoców. Żywienie ich odpadkami odpowiedniej jakości przyczynia się do zmniejszenia ogólno­światowego marnotrawstwa żywności, ale także ilości produ­kowanych odpadów. Wpisuje się to w popularny obecnie trend zero waste.

karma z owadów

Owady w porówna­niu do zwierząt rzeźnych są wykorzystywane w dużo większym stopniu, bo niemal w całości. Przykładowo świerszcz wykorzy­stywany jest niemal w 80 procentach, a larwa muchy Herme­tia illucens nawet w 99 procentach. Tymczasem w przypad­ku bydła wykorzystuje się tylko około 60 procent masy jego ciała. Dodatkowo pozostałości z produkcji owadów mogą zostać użyte jako naturalny nawóz!

Hodowla owadów wydaje się również bardziej humanitarna. Owady w przeciwieństwie do krów lub świń dobrze czują się w dużych grupach. Dodatkowo „ubój” owadów odbywa się w bezbolesny sposób, wykorzystuje się w tym celu zmiennocieplność owadów. Zastosowanie zamrażania powo­duje spowolnienie ich metabolizmu.

Hodowla owadów – co jeszcze warto wiedzieć?

Według obliczeń jednej z firm produkujących owady, tonę insektów można wyhodować na powierzchni 20 metrów kwadratowych w ciągu 14 dni. Stanowi to ogromny kontrast dla wielohektarowych ferm trzody chlewnej lub krów mięsnych. Hodowla owadów nie jest jednak wcale łatwa.

Wiele czynności wykonywanych jest ręcznie, a konieczne tech­nologie są wciąż bardzo kosztowne. Producenci muszą zapewnić zwierzętom odpowiednią temperaturę, wilgotność i dostęp światła. Obecnie dąży się do zautomatyzowania jak największej części produkcji. We Francji firma Ynsect buduje pod Amiens największą farmę owadów, która ma być prawie całkowicie skomputeryzowana.

Jakie wartości odżywcze mają owady?

Wielu naukowców w białku owadów doszuku­je się przyszłości żywienia ludzi i zwierząt. Komisja do spraw Wyżywienia i Rolnictwa działająca przy Organizacji Narodów Zjednoczonych wydała nawet oświadczenie informujące, że wartość odżywcza owadów nie różni się od tej prezento­wanej przez inne źródła mięsa. Mięso owadów porównywane jest często pod względem składu z łososiem lub odkostnionym królikiem.

Zawartość poszczególnych składników odżywczych jest oczywiście zmienna w zależności od gatunku owadów. Niemniej jednak przyjmuje się, że owady są bogatym źródłem kwasów tłusz­czowych, witamin i minerałów. Przykładowo świerszcz zawie­ra więcej żelaza niż szpinak oraz więcej kwasów omega-3 niż wspomniany łosoś.

Mączka z owadów przeznaczona na pokarm dla zwie­rząt jest bardzo bogata w białko (37–63 procent suchej masy), a jej profil aminokwasowy zbliżony jest do mączki rybnej i mączki drobiowej.

Karma z owadów musi spełniać takie same standardy jak karmy bazujące na innych źródłach mięsa.

karma z owadów

Karma z owadami – czy jest bezpieczna dla psów?

Każdego dnia na całym świecie ludzie spożywają owady. Obecnie około 2000 gatunków insektów uważa się za jadalne i regularnie wykorzystuje się je do produkcji żywności. Owady są także naturalnym źródłem pokarmu dla kotów, ryb oraz drobiu. Szacuje się, że stanowią one blisko jeden procent codziennej diety wolnożyjących kotów. Niekwestionowanym atutem białka pochodzącego z owadów jest to, że nie zawiera antybiotyków czy sterydów, które nie są stosowane podczas hodowli insektów.

Karma z owadów musi spełniać takie same standardy jak karmy bazujące na innych źródłach mięsa. Niezależnie przeprowadzane testy w różnych częściach świata nie wykazały przekroczenia dopuszczalnych norm dla pestycy­dów, metali ciężkich czy mikotoksyn.

Można być zatem spokojnym! Inne dotychczasowe badania wskazują, że zarówno koty, jak i psy mogą być ży­wione owadami przez cały czas bez żadnego uszczerbku na ich zdrowiu.


Karma z owadów dla alergików!

Alergie i nietolerancje pokarmowe to coraz częściej diagnozowane problemy zarówno u psów, jak i kotów. Karmy z owadów są uważane za hipoalergiczne. Owady bardzo rzadko powodują reakcje u czworonogów. Dlatego produkty zwierające ich białko mogą być stosowane w diecie psich alergików, podobnie jak u psów i kotów z delikatnym przewodem pokarmowym.

Karma z owadów to alternatywa dla psów alergików.

Karma z insektów dla psa – którą wybrać?

Na rynku zoologicznym znajdziemy zarówno mokre, jak i suche karmy na bazie insektów, przeznaczone do stosowania na co dzień. Oprócz produktów pełnoporcjowych dostępne są również przekąski z owadami dla psa (m.in. w formie ciasteczek); można je serwować w ramach urozmaicenia żywieniowego lub jako nagrodę treningową.

Ciekawą żywieniową propozycją jest karma z insektów oferowana przez markę Tomojo. Produkt przeznaczony jest dla wszystkich dorosłych psów. Źródłem białka w pożywieniu jest mączka pozyskana z czarnej muchy (Hermetia illucens). Dzięki bezzbożowej, hipoalergicznej, monobiałkowej recepturze karma z owadów nie obciąża przewodu pokarmowego i minimalizuje ryzyko niepożądanych reakcji na pokarm. Karma Tomojo powstała w sposób przyjazny dla środowiska, w zakładach specjalizujących się w produkcji ekologicznej. Biodegradowalne opakowanie wykonano z materiału z odzysku. Produkt nagrodzono Diamentem Zoologii, który przyzwany jest najlepszym produktom na rynku.

Marka Brit wprawdziła na rynek karmy Brit Care Sustainable, które powstają na bazie białka owadów i składników pozyskiwanych z lokalnych, ekologicznych źródeł, dochodzi do zmniejszenie emisji CO₂ aż o 35% w porównaniu do receptur opartych na czerwonym mięsie! W karmie znajdują się także probiotyki oraz serdecznik. Pierwsze wspierają kształtowanie prawidłowej mikroflory jelitowej, a serdecznik odpowiada za właściwości relaksujące i antystresowe. Opakowania nadając się do recyklingu.

Brit Care Dog Crunchy Cracker Insects

W ofercie marki Brit znajdziecie także przysmaki dla psa – Brit Care Dog Crunchy Cracker Insects. Producent zadbał o prosty skład smakołyków, dlatego każdy przysmak to mieszanka hipoalergicznego białka z insektów oraz warzyw, owoców, ziół i witamin. Przekąski mogą z radością schrupać zwierzaki z nadwrażliwością pokarmową lub alergiami. Przysmaki są dostępne w kilku wariantach smakowych, dzięki temu przysmaki smakują nawet wybrednym psom. Eksperci wyróżnili Brit Care Dog Crunchy Cracker Insects prestiżowym certyfikatem Diament Zoologii.

Jak przejść na karmę z owadów?

Zmiana karmy nie powinna być trudna. Białko owadów jest dla psów i kotów równie atrakcyjne smakowo i zapachowo jak pozostałe rodzaje mięs zwierzęcych stoso­wanych w produkcji karmy. Różne gatunki insektów mają odmienne smaki, a dodatkowo wiele zależy od tego, czym owady były karmione i jak zostały przygotowane. W przypad­ku produkcji jedzenia dla zwierząt nie wydaje się jednak, żeby miało to większy wpływ na ich zainteresowanie. Owady stoso­wane jako składnik karm dla zwierząt domowych są bowiem zwykle suszone i mielone w celu utworzenia proszku (mączki) z owadów.

W przypadku decyzji o wprowadzeniu nowej kar­my unikać należy nagłych zmian, które mogą powodować przejściowe problemy żołądkowo-jelitowe. Początkowo nowy produkt należy przez kilka dni mieszać z dotychczasową karmą, z dnia na dzień zwiększając jego udział.

Obecnie karmy z owadów są droższe niż tradycyjne karmy wysokiej jakości. Wynika to z kosztów, które ponosi producent podczas projektowania i budowy ferm, oraz braku szerszej konkurencji. Sytuacja na rynku zoologicznym będzie się zapewne zmieniać, ale już dziś warto dokonywać wyborów dobrych dla naszej planety.

Karma z owadów – podsumowanie

  • Karmy z owadów staje się coraz bardziej popularna na rynku zoologicznym.
  • Fermy owadów są o wiele bardziej przyjazne dla środowiska niż tradycyjne fermy zwierząt rzeźnych.
  • Białko owadów jest pełnowartościowe i zwykle nie powodu­je reakcji alergicznych.
  • Produkty zawierające mięso owadów są dla zwierząt smaczne i mają atrakcyjny zapach.

autor: lek. wet. Agnieszka Górecka

Przeczytaj inne artykuły w magazynie Pets Style – czytaj więcej

28 lipca, 2020 0 Komentarze
6 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
Najnowsze posty
Starsze posty
Reklama

Kategorie

Uncategorized Sprzęt i akcesoria Podróż z kotem Filmy Zakładanie akwarium Konkursy Diamenty Zoologii Sprzęt akwarystyczny Inne zwierzęta Rośliny Aquascaping EKO Podróżowanie Wydarzenia Zdrowie i pielęgnacja Ryby Wywiady Sport i szkolenie Produkty dla kotów Gazeta Podróże z psem Zdrowie i pielęgnacja kota EKO Ciekawostki o kotach Żywienie ptaków i gryzoni Pielęgnacja psa Zdrowie psa Akcesoria dla psów Rasy kotów Poradnik Ciekawostki o psach Akwarystyka Quiz Lifestyle Ptaki & Gryzonie Dieta kota Porady Aktualności Rasy psów Żywienie psa Kot Pies
web-petsstyle-p!

Chcesz być na bieżąco? Zapraszamy na nasze media społecznościowe, szczególnie na Facebooka. Zachęcamy również do zapoznania się z ofertą naszego sklepu online z akcesoriami, karmami i przekąskami dla zwierząt!

Facebook Instagram Twitter

Pies

    • Rasy psów
    • Żywienie psa
    • Zdrowie psa
    • Eko pies
    • Pielęgnacja psa
    • Akcesoria dla psa
    • Sport i szkolenie
    • Ciekawostki o psach

Kot

    • Rasy kotów
    • Dieta kota
    • Zdrowie kota
    • Eko kot
    • Produkty dla kota
    • Podróż z kotem
    • Ciekawostki o kotach

Ptaki i gryzonie

    • Sprzęt i akcesoria
    • Zdrowie i pielęgnacja
    • Żywienie gryzoni

Akwarystyka

    • Aquascaping
    • Ryby akwariowe
    • Krewetki akwariowe
    • Rośliny akwariowe
    • Sprzęt akwarystyczny

@2025 – All Right Reserved. Designed and Developed by Elite Expo

  • Reklama
  • Redakcja
  • Polityka prywatności
  • Regulamin konkursu
PETS STYLE
  • Aktualności
  • Diamenty Zoologii
  • Pies
  • Kot
  • Akwarystyka
  • Ptaki & Gryzonie
  • Lifestyle
  • Quiz