PETS STYLE
  • Aktualności
  • Diamenty Zoologii
  • Pies
  • Kot
  • Akwarystyka
  • Ptaki & Gryzonie
  • Lifestyle
  • Quiz
Ciekawostki o kotachKot

6 faktów o kotach

przez Pets Style 18 maja, 2021

Koty to niesamowite zwierzęta, które – choć towarzyszą ludziom od wielu wieków – wciąż mają swoje tajemnice! Poznaj mało znane fakty o kotach, by lepiej zrozumieć nawyki swojego mruczka.

Zagadka – kot na drzewie

Zastanawiałeś się czasem, skąd biorą się historie o straży pożarnej ratującej koty z drzew? Cóż, koty bardzo zwinnie wspinają się na różne obiekty, bo ich pazury są do tego wprost idealne! Niestety, natura sprawiła im psikusa i zejście okazuje się dla nich dużo trudniejsze.

Kot, który wspiął się na drzewo, może mieć problem z koordynacją tylnych i przednich łap podczas próby zejścia, dlatego większość zwierząt skacze nawet z wysokich miejsc, zamiast z nich schodzić. Budowa kociego pazura sprawia, że kot powinien schodzić z drzewa w pozycji z głową skierowaną ku górze.

Należysz do swojego kota!

Lubisz, kiedy Twój kot się o Ciebie ociera? Gdy robi to głową, nie tylko wyraża swoje uczucia, ale i ogłasza Cię swoim „terytorium”. Koty używają bowiem gruczołów zapachowych znajdujących się w okolicy policzków do komunikacji z innymi osobnikami. Zostawiając swój zapach, kot zaznacza Waszą więź i Twoją „przynależność” do niego.

Kot to daltonista, który świetnie porusza się w ciemności

Kot widzi świat podobnie jak daltonista. Zwierzęta widzą bowiem głównie odcienie niebieskiego i zielonego, a nie dostrzegają czerwieni. Gorsze postrzeganie odcieni oraz nasycenia kolorów nie przeszkadza kotu m.in. w świetnym widzeniu i poruszaniu się po zmroku. Jest to związane z budową siatkówki oka, która zawiera komórki zwane fotoreceptorami.

Przekształcają one promienie świetlne w sygnały elektryczne, które są z kolei przetwarzane przez komórki nerwowe. Fotoreceptory te znane są jako pręciki i czopki. Pierwsze odpowiedzialne są za widzenie nocne, a drugie za postrzeganie kolorów. Zwierzęta domowe (koty i psy) mają większą ilość pręcików, podczas gdy u ludzi dominują czopki.

Koty nie mają słodkiego życia

Koty interesuje jedynie mięso! Dlaczego? Może dlatego, że kot nie odczuwa słodkiego smaku! Naukowcy uważają, że fakt ten związany jest z mutacją genetyczną, która wpływa na kluczowe receptory smaku.

Miauczenie jest dla ludzi

Przez wieki koty wykształciły doskonały język komunikacji z ludźmi, czyli miauczenie! Przybiera ono różne tony, które ludzie potrafią w większości przypadków rozpoznać, nawet nie widząc swojego kota. Co więcej, dzikie zwierzęta praktycznie nie używają wokalizacji do porozumiewania się w obrębie własnego gatunku.

Miauczenie to sposób na komunikację z ludźmi.

Przypuszczalnie zwierzęta nie mogły porozumieć się z nami jedynie za pomocą mowy ciała. Co ciekawe, badania dowiodły, że koty domowe wydają krótsze i wyższe dźwięki niż koty zdziczałe, a osoby, które usłyszały oba rodzaje dźwięków, wskazały te wydawane przez kota domowego jako przyjemniejsze. Po więcej informacji odsyłamy na stronę projektu Meowsic prowadzoną przez prof. Susanne Schötz.

Koty mają sny

Kocięta zaczynają śnić najprawdopodobniej, gdy mają około tygodnia! O czym śnią? Przypuszczalnie o wszystkim, co robiły w ciągu dnia, gdyż to właśnie te informacje są przetwarzane przez mózg podczas snu. U śpiącego kota pojawiają się zatem skomlenie lub poruszające się łapki.

  1. Koty częściej zeskakują z wysokich obiektów, niż z nich schodzą.
  2. Zwierzęta oznaczają właścicieli swoim zapachem.
  3. Koty widzą lepiej po zmroku niż ludzie.
  4. Kot nie odczuwa słodkiego smaku.
  5. Miauczenie jest formą porozumiewania się z ludźmi.
  6. Koty mają sny!

18 maja, 2021 0 Komentarze
2 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
Dieta kotaKot

Almo Nature – włoska marka dla kocich smakoszy

przez Pets Style 18 maja, 2021

Almo Nature to włoska marka, która tworzy pionierskie produkty dla psów i kotów! Ich zasadą jest połączenie jakości i bezpieczeństwa, dlatego w składzie karm znajdziesz składniki HFC, czyli pierwotnie przeznaczone do spożycia przez ludzi. Marka nie stosuje mączek mięsnych, barwników oraz surowców GMO! Chcesz wiedzieć więcej?

Jakie karmy ma w ofercie Almo Nature?

Wszystkie produkty Almo Nature powstały we współpracy ze specjalistami z zakresu weterynarii oraz dietetyki, dlatego są idealnie zbilansowane! Co ważne, w ofercie znajdziesz produkty dla każdego kota! Wybierać możesz spośród karm dla kociąt, osobników dorosłych oraz kotów po zabiegach sterylizacji i kastracji. Marka pomyślała także o zwierzętach z problemami dróg moczowych oraz o pupilach połykających większe ilości sierści podczas pielęgnacji!

HFC – Human Food Chain

Pierwsze karmy dla zwierząt powstały w celu zagospodarowania odpadów spożywczych, które uznano za względnie wartościowe, ale nie nadające się do spożycia przez ludzi. Świadomość opiekunów oraz producentów karm zmieniła się diametralnie, a pionierem innowacji stała się marka Almo Nature! Już w 2000 roku wprowadziła na rynek pierwsze produkty HFC, czyli karmy mokre wykonane z produktów pierwotnie przeznaczonych dla ludzi (zgodnie z przepisami wspólnotowymi).

HFC to zupełnie nowy standard jakości karm! Nie jest to wyłącznie termin marketingowy, a odzwierciedlenie filozofii marki! Receptury marki Almo Nature zostały opracowane bowiem w taki sposób, aby uszanować szczególne wymagania żywieniowe kotów oraz zaproponować ich opiekunom nieznaną dotąd jakość produktów!

Zdrowy kociak – czym karmić kocięta?

Gdy w Twoim domu pojawia się kilkutygodniowe kociątko, sięgnij po linię Almo Nature HFC Kitten lub Holistic Kitten, które opracowane zostały zgodnie z najnowszymi zaleceniami dotyczącymi żywienia młodych kotów i zawierają m.in. 33–35% białka oraz 17–18% tłuszczu. Produkty Almo Nature zapewnią Twojemu pupilowi wszystko, czego potrzebuje do prawidłowego rozwoju!

Karma dla kociego seniora – istotne składniki

O seniorze mówimy, gdy kot przekroczy 7–8 rok życia. W tym czasie jego zapotrzebowanie żywieniowe ulega zmianom. Starsze zwierzęta są zdecydowanie mniej aktywne oraz wykazują zwiększoną wrażliwość na zmiany środowiskowe. Minimalne stężenie białka w karmie seniora powinno wynosić 30% w suchej masie. W karmie powinno znajdować się także 10–25% tłuszczu, choć u osobników z tendencją do nadwagi lepiej nie przekraczać 18%.

Almo Nature Senior Holistic to bezglutenowa mokra karma, która nadaje się jako zdrowa przekąska lub uzupełnienie suchej diety kociego seniora! W swoim składzie zawiera niezbędne witaminy oraz przeciwutleniacze, które zapobiegają szkodliwemu działaniu wolnych rodników.

Anti Hairball – rozwiązanie na „kłaczki”

Twój kot poświęca nawet 50% swojego czasu na pielęgnację, w której trakcie połyka własne włosy! W jego układzie pokarmowym mogą tworzyć się tak zwane pilobezoary, czyli kule utworzone z włosów, które w najgorszym przypadku mogą zablokować przewód pokarmowy kota. Jeżeli nie pamiętasz o rutynowym podawaniu past odkłaczających, sięgnij po linię Almo Nature Anti Hairball zawierającą zwiększoną ilość włókna, które pobudza pracę jelit oraz bywa przydatne w kontrolowaniu masy ciała kota.

Innowacje – drugie imię Almo Nature

Almo Nature to nie tylko karmy! Marka postanowiła się rozwijać i zapewnić kotom pierwszy na świecie całkowicie naturalny żwirek roślinny! Dlaczego warto go wypróbować? Produkt Almo Nature świetnie pochłania, eliminuje brzydkie zapachy i jest w stu procentach biodegradowalny! Co bardzo istotne, nie zawiera chemikaliów, czyli jest nieszkodliwy dla Twojego pupila, nawet jeśli zostanie przypadkowo połknięty!

Marka poprzez przekazywanie funduszy bierze także czynny udział w działaniach Fondazione Capellino, która zajmuje się akcjami społecznymi związanymi z ochroną zwierząt, bioróżnorodności oraz środowiska naturalnego! Zakup karmy to zatem Twoje wsparcie dla dobroczynnych działań fundacji!

Twój wybór ma znaczenie! Zakup produktów marki Almo Nature to inwestycja w zdrowie Twojego pupila oraz w lepszą przyszłość naszej planety!

Polecamy

  • Żywienie kociąt
  • Mokra karma w diecie kota
  • Ryby w diecie kota

18 maja, 2021 0 Komentarze
0 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
Akcesoria dla psówPies

Zabawki dla psa. Przegląd rynku

przez Pets Style 18 maja, 2021

W czasie deszczu dzieci się nudzą… I psy też. Co zrobić, gdy pogoda nie dopisuje, a jesienna aura sprawia, że więcej czasu spędzamy w domu niż na dworze? W co się bawić i jak walczyć z psią nudą? Wszyscy wiemy, że psu, któremu się nudzi, przychodzą do głowy różne „dziwne” pomysły. Czym więc zastąpić gryzienie mebli, wyciąganie skarpetek z prania czy podgryzanie naszych rąk czy nóg? Jak spożytkować nadmiar psiej energii i uniknąć niszczącej siły w domu? Jakie zabawki dla psa będą najlepsze, na co zwrócić uwagę przy ich wyborze i czego możemy psa dzięki nim nauczyć?

Zabawki dla psa do gryzienia

Psy uwielbiają gryźć. To dla nich zachowanie zupełnie naturalne, w ten sposób:

  • poznają świat,
  • uspokajają się,
  • rozładowują stres i napięcie.

Szczególną potrzebę używania zębów mają szczeniaki i to nie tylko w okresie wymiany uzębienia. Przypomnij sobie, jak nieprzyjemne są małe kły na Twojej skórze… Psy, podgryzając, bawią się, komunikują, uczą i pożytkują nadmiar energii. Dlatego, zamiast psa karcić i zabraniać mu gryzienia, przekieruj to zachowanie na specjalnie do tego przeznaczone zabawki lub gryzaki.

zabawki dla psa

Gryzak naturalny

Na rynku dostępnych jest wiele rodzajów gryzaków. Jeśli wybierzesz naturalne, np. z poroża jelenia, zaspokoisz potrzebę gryzienia w sposób bezpieczny dla Ciebie i Twojego domowego otoczenia. Taki gryzak jest wytrzymały, a pies może się nim cieszyć przez wiele dni.

Ogromną zaletą gryzaków z poroża jest ich naturalne pochodzenie – nie zawierają sztucznych barwników i konserwantów. Rogi dostępne są w różnych rozmiarach, w całości lub przecięte na pół.

Pamiętaj, aby dobrać odpowiedni rozmiar zabawki do wielkości Twojego psa.

Zbyt mały może zostać zjedzony w kilka minut, natomiast zbyt duży może zniechęcić psa.

Zabawka typu kong

Innym rodzajem zabawek, które zajmą psa na długi czas, a jednocześnie dadzą możliwość gryzienia i wylizywania, są zabawki typu kong. To jedna z tych zabawek, które powinny się znaleźć w domu każdego psiarza. Taką zabawkę wypełnij specjalną pastą, chrupkami lub innym jedzeniem, dzięki czemu pies będzie próbował wydostać smakołyk, a Ty zyskasz czas.

To także doskonałe rozwiązanie dla psów, które mają problemy z zostawaniem samemu. Wypełniony po brzegi kong skutecznie odwróci uwagę psa, kiedy Ty będziesz wychodzić z domu. Podczas wydobywania jedzenia pies zmęczy się fizycznie i umysłowo, a dzięki temu zapomni o tym, że Cię nie ma. Po kilku takich treningach zacznie cieszyć się na Twoje wyjście, bo będzie to oznaczać coś pysznego do zjedzenia.

Pies potrzebuje nie tylko aktywności fizycznej, ale też umysłowej. Zabawki logiczne uruchomią psi mózg i rozwiną zdolność rozwiązywania problemów. Do wyboru jest wiele rodzajów takich zabawek.

Edukacyjne zabawki dla psa

Zabawki edukacyjne dla psa wykonane są z drewna lub plastiku odpornego na psie zęby i pazury. Możesz dobrać nie tylko wielkość zabawki dla psa, ale przede wszystkim stopień trudności. Od prostych, przesuwanych łapą lub pysiem klocków do skomplikowanych sekwencji szufladek, dźwigni i obracanych elementów.

Jeśli schowasz w nich przysmaki, zmusisz psa do samodzielnego wydobywania ich ze skrytek. To również świetny pomysł na wspólne spędzanie czasu z psem. Warto mieć w domu kilka wariantów takich łamigłówek i wymieniać je co jakiś czas. Psy bardzo szybko uczą się je rozpracowywać na pamięć.

Edukacyjne zabawki dla psa to połączenie nauki i zabawy.

Wspaniałym pomysłem na połączenie zabawy i nauki są podajniki do karmy tzw. memory trainer. Aby z podajnika wypadła karma, pies musi łapą lub nosem nacisnąć specjalny przycisk. Gdy pies zrozumie, że naciśnięcie przycisku wyzwala karmę, można oddalać od siebie oba urządzenia, a tym samym zwiększać trudność zadania.

Taki podajnik możesz też wykorzystać do nauki np. spokojnego odpoczywania w klatce lub na posłaniu. Wtedy to właściciel steruje przyciskiem i nagradza psa z podajnika, gdy ten leży w klatce lub na swoim miejscu.

Zabawę z podajnikiem możesz też zamienić w naukę wskakiwania do bagażnika samochodu lub wchodzenia do transportera. Wykorzystanie tego urządzenia daje Ci wręcz nieograniczone możliwości do rozwijania Twojego psa.

Węchowe zabawki dla psa

W ostatnim czasie bardzo popularne stały się maty i kule węchowe. Te najbardziej popularne to wykonane z polaru „dywaniki” z frędzlami, pomiędzy którymi ukrywa się smakołyki lub karmę.

Możesz też wybrać bardziej skomplikowaną matę z różnego rodzaju schowkami, w których pies, wykorzystując nos, szuka jedzenia. Inną odmianą mat węchowych są kule, w których też chowa się jedzenie. Są mniejsze, dlatego doskonale nadają się do użycia w klatce lub w czasie podróży.     

Podobną zasadę działania mają też kule smakule lub wobblery. Tu jednak pies wydobywa karmę, trącając nosem zabawkę lub przesuwając ją po ziemi. Kiedy zabawka przechyli się pod odpowiednim kątem, wysypują się z niej chrupki. Taki sposób wydawania karmy może zastąpić miskę, a zwykłe karmienie zmieni się w doskonałą zabawę.

zabawki dla psa

Zabawki dla psa do treningu i zabawy

Nie sposób zliczyć, ile rodzajów piłek można znaleźć dla psa. A im większy wybór, tym większy dylemat, która będzie najlepsza. Mała czy duża, tenisowa czy gumowa, klasyczna czy ze sznurkiem, twarda czy miękka?

Na te pytania nie znajdziesz jednoznacznej odpowiedzi. Tu wyboru dokonuje pies. Sprawdź, która zabawka dla psa najlepiej mu będzie odpowiadać. Bo to przecież jemu zabawa ma sprawiać największą przyjemność. Być może Twój pies nie chce gonić piłki nie dlatego, że nie lubi, ale dlatego, że akurat ten rodzaj mu nie odpowiada.

Piłki – popularne zabawki dla psa

Zabawa z piłką zaspokaja naturalną potrzebę ruchu i pasję polowania. To doskonały sposób na wybieganie psa, jednak taka zabawa musi mieć swoje zasady. Przede wszystkim nie wolno przesadzać. Psy bardzo często potrafią się zatracić w pogoni za piłką i trudno im przestać. Dlatego nie ograniczaj takiej zabawy tylko do rzucania i przynoszenia. Ukryj piłkę w wysokiej trawie, dzięki temu zachęcisz psa do węszenia. Możesz też wykorzystać ją jako nagrodę za wykonanie prostych komend.

Ring – wielofunkcyjna zabawka

Innym rodzajem zabawek do aportowania są ringi lub dyski. Ring to po prostu kółko, znane kiedyś jako ringo, wykonane z miękkiego, lekkiego i wytrzymałego materiału. Odpowiednio rzucony, potrafi oddalić się na dużą odległość, dzięki czemu prowokuje psa do polowania. To doskonały sposób na spożytkowanie zapasów energii. Dodatkowo ring wykorzystasz do szarpania i przeciągania, które wzmocni Twoją więź i relację z psem. W Internecie można znaleźć filmy opisujące krok po kroku takie zabawy.

Frisbee – zabawki dla psa aktywnego

Latający talerz zwany frisbee to zabawka dla wszystkich psów, które kochają biegać i skakać. By wykorzystać jego zalety, musisz nauczyć się go odpowiednio rzucać, a pies – bezpiecznie łapać. Dlatego warto na taki trening wybrać się do instruktora, który wprowadzi Was w tajniki tego sportu.

Pamiętaj, by wybrać frisbee przeznaczone dla psów. Do tej zabawy nie nadają się dyski ze sklepów sportowych. Te dla psów wykonane są ze specjalnego tworzywa, które nie łamie się pod naciskiem psich zębów.

Co ważne, kup dwie identyczne piłki lub inne zabawki do rzucania.

Gdy będziesz miał jedną, pies szybko przestanie Ci ją oddawać, bo będzie myślał, że zabawa polega na odbieraniu mu zdobyczy. Natomiast jeśli będziesz miał dwie, nauczysz psa, że zabawa polega na wymianie jednej zdobyczy na drugą, która właśnie ucieka.

Sprawdź, jak rozpocząć trening z psem w 5 krokach.

zabawki dla psa

Szarpaki dla psa

Psy uwielbiają, gdy zabawka się rusza i mogą na nią zapolować. Do tego typu zabaw doskonale nadają się szarpaki. Ich główną zaletą jest to, że angażują więcej niż jednego uczestnika. Taka zabawa zbliża, wzmacnia relacje i buduje pozytywne emocje. Uciekającemu szarpakowi nie oprze się praktycznie żaden pies. Zaryzykuję stwierdzenie, że z szerokiej gamy zabawek ta jest jedną z najbardziej ulubionych.

Zawsze dobieraj szarpak do psa. Dla młodych i delikatniejszych psów polecam te wykonane ze sztucznego futra lub miękkiego materiału. Natomiast jeśli w Twoim domu mieszka silny, a do tego energiczny pies, wybierz szarpak wykonany z materiału, którego nie pokonają psie zęby.

Jak dobrać zabawkę dla psa?

Dobieraj zabawki dla psa do rasy

Wybierając zabawki zwróć uwagę dla jakiego psa są przeznaczone. To czym będzie bawił się pudel może okazać się niebezpieczne dla owczarka. Zabawki dla małych psów są odpowiednio mniejsze i wykonane z delikatniejszych materiałów. Istnieje więc duże ryzyko zniszczenia i połknięcia, co może być niebezpieczne dla zdrowia a nawet życia psa. Dlatego wielkość oraz materiał z jakiego jest wykonana zabawka dla psa musi być odpowiednio dopasowany do czworonoga.

Dobieraj zabawki dla psa pod względem ich przeznaczenia

Dobieraj zabawki także pod względem ich przeznaczenia. Czym innym baw się na dworze a co innego możesz zostawić psu do gryzienia w domu. Uważaj na zabawki typu „pluszaki” lub zestawy, które pies może zniszczyć lub rozgryźć na mniejsze elementy. Takie przedmioty mogą znajdować się w zasięgu psa tylko pod kontrolą właściciela. A jeśli zabawka składa się z kilku elementów zawsze po zabawie, treningu sprawdź czy jest cały komplet. Pamiętaj też, żeby nie zostawiać psu zniszczonych zabawek. Takie trzeba wyrzucić i wymienić na nowe.

Nie dawaj psu zabawek dla dzieci

I bardzo ważna kwestia – nigdy nie dawaj psu zabawek dla dzieci. Wykonane są z materiałów nieodpornych na psie zęby. Często zawierają także drobne elementy, które mogą zostać połknięte. I mimo że czasem wyglądają bardzo podobnie, zawsze sprawdź czy na pewno jest to zabawka dla psa.

Nie sposób wymienić wszystkich rodzajów zabawek dostępnych na rynku. Producenci prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych gadżetów, które umilą czas naszym pupilom i sprawią, że nuda będzie im obca.

Psy uwielbiają się bawić.

Dzięki zabawie mogą realizować naturalne potrzeby, a przy tym zmęczyć się fizycznie i psychicznie. Odpowiednio dobrana – uczy, rozwija i wzmacnia relacje z przewodnikiem. A przy tym sprawia mnóstwo radości i poprawia samopoczucie.

autor: Katarzyna Jakubowska, trener psów

Polecamy

  • Aktywne rasy psów 
  • Trening z psem 
  • Żywienie psów aktywnych

18 maja, 2021 0 Komentarze
1 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
Pielęgnacja psaPies

Jak usunąć kleszcza u psa?

przez Pets Style 18 maja, 2021

Jeszcze jakieś 20 lat temu nikt się kleszczami zbytnio nie przejmował. Kojarzyło się je głównie z Mazurami, a odsetek zakażonych osobników był niewielki. Borelioza jawiła się jako egzotyczna niemal choroba, na którą może zapaść pechowy leśnik, a pasożyt w skórze zwierzęcia na nikim nie robił wrażenia. Od tego czasu wiele się zmieniło, kleszcze zrobiły „światową karierę” i teraz stale jesteśmy nimi straszeni i straszymy się wzajemnie. Dowiedz się, jak usunąć kleszcza u psa i jak się przed nimi chronić?

Gdzie i jak żyją kleszcze?

Naturalnym środowiskiem kleszczy są lasy liściaste i mieszane, miejsca zacienione i wilgotne, blisko gleby. Tkwią w zaroślach, najczęściej na skraju lasu, polany, ścieżki, na łąkach i pastwiskach, w sąsiedztwie zbiorników wodnych itp. Skądś wiedzą, że to miejsca, gdzie najczęściej przechodzą zwierzęta i najłatwiej „załapać się” na posiłek. I pewnie by tam zostały, gdyby na nas i na naszych psach nie przywędrowały do ludzkich siedzib, nawet do miast. Trafimy na nie i w parku, i na małym miejskim skwerku, i na trawniku przed blokiem.

Pamiętaj, kleszcze nie skaczą. Nie słuchaj też opowieści o kleszczach spadających z drzew. Kleszcze, jak na swoją wielkość, potrafią się dość szybko przemieszczać, jednak nie wchodzą na wysokość wyższą niż ok. 1,5 m. Żeby zaś znalazły się na ciele żywiciela, ten musi potrącić gałąź, trawę lub liście, na których kleszcz siedzi. Ledwo to się stanie, pasożyt rozpocznie wędrówkę w poszukiwaniu dogodnego miejsca do wkłucia.

Po co kleszczowi taki krwawy posiłek? Zdziwisz się, ale musi się on napić krwi kręgowca tylko 3 razy w życiu! To jego zastrzyk energii, żeby móc zmienić postać z larwy na nimfę. Potem przekształcić się w dorosłego osobnika i w końcu, żeby samica mogła złożyć jajeczka, dzięki którym podtrzymany zostanie gatunek. Jak dotąd świetnie im się to udaje, nawet dinozaury były ich ofiarami.

Kleszcze są wszędzie tam, gdzie występuje roślinność, na którą mogą się wspiąć, by czekać na ofiarę.

jak usunąć kleszcza u psa

Czy kleszcze są groźne?

Znamy około 800 gatunków kleszczy występujących na całym świecie. W Polsce mamy ich 21 (wg Instytutu Medycyny Wsi), a największe znaczenie epidemiologiczne mają:

– kleszcz pospolity (Ixodes ricinus),
– kleszcz łąkowy (Dermacentor reticulatus).

Nie byłyby groźne, gdyby nie bakterie, grzyby, wirusy, pierwotniaki itp. znajdujące się w ich ślinie, treści jelitowej, a nawet w kale. Kleszcze stały się ich nosicielami, gdy żerowały na dzikich zwierzętach. W konsekwencji przenoszą ten koktajl patogenów (są tzw. wektorami) na kolejnych żywicieli, czyli inne dzikie zwierzęta, naszych domowych pupili i na ludzi.

Najmniej groźne są larwy. Samica przekazuje potomstwu jedynie wirusy kleszczowego zapalenia mózgu. Innymi chorobami zarażą się, pijąc krew np. gryzoni. Potem przekształcają się w nimfy, a te już są dla nas dużo groźniejsze.

Jakie choroby przenoszą kleszcze?

Jest ich dużo. Nawet bardzo dużo i niestety ciągle pojawiają się nowe. Ale zdecydowana większość rozwija się rzadko. Znaczenie ma też szerokość geograficzna, pod jaką dane kleszcze i patogeny występują.

Kiedy media straszą Cię strasznym kleszczem i jeszcze straszniejszą chorobą, sprawdź dokładnie tę informację, bo być może dotyczy kleszczy występujących na drugim krańcu świata i w Polsce możesz spać spokojnie.

Największe zagrożenie dla psów w Polsce to:

  • Babeszjoza (piroplazmoza) – to częsta i najgroźniejsza choroba u psów. Zazwyczaj ma bardzo szybki i agresywny przebieg. Nieleczona, szybko prowadzi do śmierci zwierzęcia. Główne objawy u psa to gorączka (nawet do 42 stopni), apatia, brak apetytu, blade śluzówki. Pies szybko słabnie. Charakterystyczny jest kolor moczu – od czerwonego do zielonobrunatnego.
  • Borelioza(choroba z Lyme) – trudno ją zdiagnozować, bo czas od zakażenia do wystąpienia objawów może wynieść nawet od 2 do 5 miesięcy! Charakterystyczne objawy to wzrost temperatury ciała oraz kulawizna spowodowana zapaleniem stawów. Objawy mają często charakter nawracający. Borelioza może atakować także inne narządy, w tym nerki czy serce. W Polsce dostępne jest dla psów szczepienie przeciwko boreliozie.
  • Anaplazmoza – u chorego psapojawia się apatia, osowienie, gorączka, bladość błon śluzowych, kulawizna i sztywność chodu. Zwierzę może mieć powiększone węzły chłonne, mogą się pojawić krwawienia.

Należy uważnie obserwować pokłutego przez kleszcze psa. Jeżeli pojawią się któreś z wymienionych objawów lub cokolwiek Cię zaniepokoi, nie zastanawiaj się, o co chodzi, nie licz na to, że samo minie, nie próbuj sam leczyć zwierzęcia. Natychmiast jedź do lekarza weterynarii, który zleci odpowiednie badania, postawi diagnozę i wdroży leczenie. Jeżeli przegapisz symptomy, pies może tego nie przeżyć.

UWAGA! Nie wszystkie kleszcze są nosicielami patogenów i nawet ukłucie przez zarażonego kleszcza nie oznacza, że rozwinie się choroba odkleszczowa.

jak usunąć kleszcza u psa

Kleszcz u psa – jak zapobiegać?

Po pierwsze i najważniejsze – lepiej zapobiegać niż leczyć! Dlatego stosuj repelenty.

Wybór należy do Ciebie, możesz:

  • zaopatrzyć psa w obrożę przeciw kleszczom,
  • wetrzeć psu krople,
  • podać tabletki.

Sam musisz sprawdzić, co działa najlepiej na Twojego pupila. Podawane przez producentów dane dotyczące skuteczności poszczególnych środków są statystyczne, więc może się zdarzyć, że akurat na Twojego psa dana obroża zadziała słabo, ale inna może się sprawdzić doskonale.

Każdorazowo po powrocie ze spaceru czy wycieczki obowiązkowo dokładnie obejrzyj ciało psa (i własne!). Może się zdarzyć, że mimo zabezpieczeń w skórze tkwi kleszcz.

W przypadku psów, ze względu na sierść, poruszanie się na nich jest dla kleszcza bardzo energochłonne. Dlatego woli miejsca, gdzie sierść jest rzadsza, a skóra cieńsza i ciepła, np. okolice:

  • uszu,
  • oczu,
  • pachwin,
  • ogona,
  • odbytu.

Ale nie jest to regułą! Sprawdzaj też język psa!

Gdy tylko zauważysz pasożyta, natychmiast powinieneś go usunąć. Możesz to zrobić samodzielnie. To nie jest trudne, ale musisz wiedzieć, jak usunąć kleszcz u psa prawidłowo i mieć odpowiedni przyrząd.

Jak usunąć kleszcza u psa? Czego nie wolno robić

Odsetek zakażonych kleszczy rośnie (obecnie szacuje się, że to ok. 30% populacji, niemniej jest to zróżnicowane lokalnie) i nie jest już wszystko jedno, jaktego pasożyta usuniesz. Sposób, w jaki to zrobisz, może zwiększyć ryzyko zakażenia albo je zminimalizować.

Kleszcz, rozpoczynając żerowanie, wsuwa w skórę żywiciela najeżony kolcami hypostom. Dodatkowo mocuje go w skórze za pomocą specjalnej, cementującej wydzieliny. Kiedy zaczynamy go ciągnąć, kolce hypostomu rozwierają się i zakleszczają w skórze (stąd nazwa kleszcz), chroniąc pajęczaka przed odpadnięciem, zanim skończy posiłek. A musi być mocno zakotwiczony, żeby zwierzę nie dało rady się go pozbyć, dlatego dowiedz się, jak usunąć kleszcza u psa!

Czego robić nie wolno, kiedy usuwasz kleszcza:

  • Ściskać – ryzykujesz wyciśnięcie śliny lub treści jelitowej wraz z patogenami do ciała żywiciela.
  • Ciągnąć – ryzykujesz rozerwaniem kleszcza i pozostawieniem w skórze jego części gębowej, a co gorsza, rozlaniem w miejscu wkłucia płynów ustrojowych i wydzielin wraz z patogenami.
  • Dusić, smarować (tłuszczem, alkoholem, kremem do opalania itp.), przypalać, ucinać, wydrapywać paznokciem, wypychać, dłubać igłą, masować palcem, drażnić w jakikolwiek sposób – ryzykujesz, że zaniepokojony kleszcz zwymiotuje, wprowadzając do organizmu psa większą ilość zakażonych płynów.

Ze względu na własne bezpieczeństwo nie dotykaj kleszcza gołymi palcami. Ryzykujesz wtarcie w skórę (przez mikrouszkodzenia) wydzielin lub odchodów kleszcza.

jak usunąć kleszcza u psa

Jak usunąć kleszcza u psa bezpiecznie?

Jak więc prawidłowo usunąć kleszcza u psa? Sposobem!

Jak to zrobić, podpowiada nam budowa kleszcza w powiązaniu z prawami fizyki – ruchem obrotowym! Wymuszając ruch obrotowy, powodujemy, że kolce hypostomu owijają się wokół jego osi, a kleszcz bez oporu wysuwa się ze skóry. Kierunek obrotu jest obojętny!

Kleszcza usuwaj zawsze ruchem obrotowym.


Dzięki tej metodzie rosną szanse na sprawne uwolnienie kolców hypostomu i usunięcie kleszcza tak, żeby nie zdążył zareagować. Wszelkie przestrogi typu „tylko nie kręć kleszczem, bo mu urwiesz głowę” wynikają z faktu, że nie jest obojętne, gdzie kleszcza uchwycimy, aby ruch obrotowy był skuteczny, i czym to zrobimy.

Jak usunąć kleszcza u psa krok po kroku

Podpowiadamy, jak usunąć kleszcza nie tylko u psa, ale także u innych zwierząt, a także u ludzi:

  • Przygotuj odpowiedni przyrząd do usuwania kleszczy i środek do dezynfekcji.
  • Załóż rękawiczki jednorazowe.
  • Jeśli Twój pies jest ruchliwy, poproś kogoś o pomoc w przytrzymaniu go.
  • Dokładnie przeglądaj ciało psa, zacznij od miejsc szczególnie lubianych przez kleszcze. U niektórych psów z miękką okrywą włosową, np. spaniel, york, możesz najpierw przeczesać sierść gęstym grzebieniem, np. takim jak do wyczesywania wszy z włosów.
  • Jeżeli trafisz na wbitego kleszcza, usuń go – pamiętaj o ruchu obrotowym!
  • Zdezynfekuj miejsce po wkłuciu i przyrząd, dopiero wtedy szukaj kolejnych pasożytów.
  • Usunięte kleszcze należy zutylizować, w domu najlepiej zakleić je taśmą klejącą, w plenerze można je rozgnieść między dwoma kamieniami.
  • Rękawiczki wyrzuć, dokładnie umyj ręce.
  • Przyrząd jeszcze raz zdezynfekuj lub wygotuj.

Jeżeli dzięki temu będziesz się czuł spokojniej, możesz przebadać usuniętego kleszcza pod kątem nosicielstwa boreliozy. Pojawiły się na rynku domowe testy, którymi możesz się posłużyć. Są równie skuteczne jak badanie w laboratorium.

Czym usunąć kleszcza u psa?

Rynek oferuje wiele przeróżnych narzędzi. Bywa, że jedne są dziwniejsze od drugich. Zazwyczaj traktuje się je jak gadżety, których główną zaletą jest to, że mieszczą się w portfelu.

Zapomnij też o pęsecie. Te o cienkich zakończeniach to pęsety chirurgiczne lub zegarmistrzowskie. Zazwyczaj nie masz takiej w domu! Zresztą nawet pęseta chirurgiczna ma zakończenia na tyle grube (w stosunku do wielkości kleszcza), że ciało nimfy czy ślinianki dorosłego pajęczaka na pewno ulegną ściśnięciu. Ponadto wymusza ona ruch „do góry” zamiast obrotowego. Wiesz już, że ciągnięcie kleszcza zwiększa ryzyko rozerwania, a tego nie chcemy!

Idealny przyrząd do usuwanie kleszczy u psa:

  • nie ściska kleszcza,
  • nie rozrywa i nie zgniata,
  • umożliwia ruch obrotowy,
  • usuwa kleszcze każdej wielkości, z każdego miejsca, z jednakową skutecznością,
  • działa szybko i jest prosty w obsłudze,
  • można go dezynfekować lub sterylizować.

Takie przyrządy istnieją. Zapytaj o nie w sklepie zoologicznym, u lekarza albo w aptece i kup, zanim znajdziesz kleszcza w skórze psa.

Jak usunąć kleszcza u psa – zapamiętaj!

  • Do ochrony przed kleszczami stosuj repelenty i zawsze czytaj informacje producenta.
  • Po powrocie do domu przejrzyj sierść psa.
  • Kleszcze usuwaj ruchem obrotowym, używaj bezpiecznego przyrządu.
  • Po usunięciu kleszcza zdezynfekuj miejsce wkłucia i przyrząd, którym się posługiwałeś.
  • Obserwuj zachowanie psa. Bez względu na to, jak usunąłeś kleszcza i czy zachowałeś wszystkie środki ostrożności, jeśli cokolwiek wzbudzi Twoje zaniepokojenie, natychmiast udaj się do lekarza i poinformuj go, że pies miał kleszcza.

Wszystko, czego dowiedziałeś się o kleszczach, o sposobach ich usuwania, środkach ostrożności itd., dotyczy nie tylko psów, ale także innych zwierząt (np. kotów), o ile wychodzą z domu i mogą być narażone na kontakt z tymi pasożytami. Nie zapominaj o sobie! Człowiek, jako kręgowiec, też należy do grupy ryzyka.

Kleszcze to pajęczaki, a nie owady!

Ciekawostka o kleszczach

Kleszcze to pajęczaki, a nie owady! Mają 4 pary odnóży i nie latają! Owady mają 3 pary odnóży, skrzydełka i latają! Nie istnieją żadne latające kleszcze, nie daj się oszukać!

autor: Hanna Kantor

Sprawdź, jak zadbać o psa wiosną.

18 maja, 2021 0 Komentarze
0 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
PiesPorady

Jak przygotować dom na przybycie psa, czyli szczeniak w nowym domu? Część II

przez Pets Style 13 maja, 2021

Decyzja o powiększeniu rodziny o jej zwierzęcego członka podjęta. Teraz pora, by się do tego odpowiednio przygotować. Pozwoli to nam na uniknięcie stresu, a zwierzęciu na lepszą aklimatyzację w nowym miejscu. Co zrobić, by wszystko poszło zgodnie z planem – podpowiada Maria Salamon – behawiorysta zwierzęcy COAPE.

Jak przygotować dom przed pojawieniem się w nim psa?

W przypadku psa najrozsądniej jest się zastanowić, czy chcemy udostępnić psu całą dostępną przestrzeń oraz gdzie będzie jego miejsce. To bardzo ważne, aby pies miał stałe miejsce odpoczynku. W przypadku skocznych psów albo drobnych szczeniaków również sprawdzi się zabezpieczenie balkonu czy okien.

Możemy też potrzebować bramki rozporowej, aby nauczyć psa zostawania w pomieszczeniu bez nas lub odizolować psa i dzieci, psa i kota. Przyjęcie psa nie wymaga aż takich modyfikacji naszego lokum jak w przypadku kota, ponieważ wiele z naturalnych potrzeb psa zaspokajamy po prostu na zewnątrz.

A jak powinna wyglądać wyprawka dla psa?

Dla psa potrzebujemy szelek, smyczy, obroży i linki. Warto też od razu zamówić adresówki z naszym numerem telefonu i przymocować do spacerowego sprzętu.

W domu będziemy potrzebować legowiska i klatki kennelowej (metalowej, plastikowej lub materiałowej). Jeśli nauczymy psa relaksowania się w takiej klatce, możemy później zagwarantować mu miejsce odpoczynku w nowym, stresującym miejscu. Może się też przydać jako bezpieczna baza przed burzą.

Będziemy również potrzebować akcesoriów do czyszczenia zębów, szczotek, cążków – zestawu do podstawowych zabiegów pielęgnacyjnych. Część z tych zabiegów możemy wykonywać w salonie groomerskim, ale moim zdaniem warto umieć je wykonywać samemu. Przyzwyczajanie zwierzaka do tolerowania takich czynności leży w gestii opiekuna.

Nie oszczędzajmy na zabawkach – na rynku jest ich szeroki wybór, część możemy też wykonać sami, aby przekonać się o preferencjach psa.

Można też zakupić kaganiec (jest konieczny w komunikacji miejskiej, może przydać się w gabinecie weterynaryjnym). Jeśli podróżujemy autem, to może nam się przydać pokrowiec na siedziska lub wcześniej wymieniona klatka.

Polecamy artykuł, żywienie szczeniąt – co musisz wiedzieć

Gdzie postawić legowisko, miski na wodę i jedzenie?

Jeśli chodzi o legowisko, to dobrze jest wybrać miejsce, które nie jest w samym środku ciągu komunikacyjnego w naszym domu, tzn. nie wybieramy miejsca na środku korytarza. Najlepiej wybrać zaciszne stanowisko, gdzie za psem jest ściana lub jakiś mebel, ale takie, żeby pies miał możliwość obserwowania otoczenia.

Polecamy również artykuł, czy pies powinien spać w Twoim łóżku

Jeśli chodzi o miski, to również umieśćmy je w spokojnym miejscu, gdzie nikt psu nie będzie przeszkadzał. Ustawmy je tak, żeby pies nie musiał jeść tyłem do wnętrza pomieszczenia. W przeciwnym razie może się poczuć zagrożony podczas czynności, która spełnia jego naturalne potrzeby i powinna być przyjemna, a nie stresująca.

Czy pozwolić psu samodzielnie poznać otoczenie po przybyciu do domu?

Jak najbardziej!

Czy pierwsze kilka dni powinniśmy spędzić ze zwierzakiem, nie wychodząc z domu?

Dobrze od samego początku uczyć psa zostawania bez nas, natomiast nie pierwszego dnia i nie od razu na 9 godzin. Uważam więc, że tak, należy wziąć kilka dni urlopu albo jeśli to możliwe, skorzystać z możliwości pracy w domu.

Czy od razu możemy zabrać psa na spacer?

O ile nie jest to szczeniak na kwarantannie poszczepiennej, to nie ma przeciwwskazań. Powinniśmy pozwolić psu zapoznać się z najbliższym otoczeniem naszego lokum.

Koniecznie przeczytaj pierwszą część: Jak przygotować się na przybycie do domu psa lub kota? dowiesz się:

  • Czy powinniśmy porozmawiać z innymi członkami rodziny o chęci zakupu bądź adopcji psa
  • Jak przygotować dziecko na pojawienie się zwierzaka?
  • Jakie przedmioty powinniśmy schować przed przybyciem psa do naszego domu?
  • Czy warto poprosić hodowcę lub opiekuna ze schroniska o kocyk lub zabawkę zwierzaka?
  • Jak zaaklimatyzować kota lub psa, gdy mamy już w domu inne zwierzęta?
  • Jak powinna wyglądać dieta po przybyciu nowego członka rodziny?
  • Po jakim czasie zabrać zwierzę do weterynarza?
  • W jakich przypadkach warto skorzystać z pomocy behawiorysty?

rozmawiała: Edyta Winiarska

Pani Pupilowa – Maria Salamon – behawiorystka zwierząt towarzyszących COAPE, zafascynowana tematem kociej i psiej komunikacji, pasjonatka szkolenia zwierząt metodami pozytywnymi, pomaga opiekunom w modyfikacji zachowań problemowych. Prywatnie – opiekunka dwóch adoptowanych kotów i psa: Szyszki, Broszki i Żuczka. Więcej na panipupilowa.pl.

13 maja, 2021 0 Komentarze
0 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
KotPoradnik

Jak przygotować dom na przybycie kota, czyli kocię w nowym domu? Część II

przez Pets Style 13 maja, 2021

Decyzja o powiększeniu rodziny o jej zwierzęcego członka podjęta. Teraz pora, by się do tego odpowiednio przygotować. Pozwoli to nam na uniknięcie stresu, a zwierzęciu na lepszą aklimatyzację w nowym miejscu. Co zrobić, by wszystko poszło zgodnie z planem – podpowiada Maria Salamon – behawiorysta zwierzęcy COAPE.

Jak zabezpieczyć dom przed przybyciem do niego kota?

W przypadku kota warto zastanowić się, czy nasze mieszkanie jest wystarczająco bogatym i ciekawym środowiskiem dla tego zwierzaka. Koty to zwinne drapieżniki, postrzegają przestrzenie pionowe jako naturalne do eksploracji. Musimy zatem zrozumieć, że nie unikniemy skakania po regale czy wskakiwania na stół. Możemy jednak wyposażyć się w dodatkowe półki, przeznaczone tylko dla kotów, dając im dodatkową przestrzeń do eksploracji środowiska. Tym trikiem możemy też powiększyć metraż mieszkania, oczywiście w mniemaniu naszego kota.

Powinniśmy też zabezpieczyć balkony i okna, czyli je osiatkować. Możemy zrobić to sami lub skorzystać z firm świadczących takie usługi. To bardzo ważna część przygotowań, ponieważ chodzi o bezpieczeństwo naszego zwierzaka. Jest bardzo prawdopodobne, że kot będzie lubił drapać meble (kanapy, fotele, tapicerowane zagłówki). Możemy uniknąć kłopotu, inwestując w narzuty i pokrowce.

Wróćmy jeszcze na chwilę do tego, jak zaaklimatyzować kota w nowym domu?

Tak jak wcześniej wspomniałam, przede wszystkim umożliwić mu swobodną eksplorację.

„Nie robić nic na siłę, dać kotu czas”.

Jeżeli mamy do czynienia z wrażliwym zwierzakiem, warto przemyśleć zastosowanie kocich feromonów na samym początku, aby dodać kotu pewności siebie. Musimy pamiętać, że nowe terytorium to dla kota jeden z większych stresorów.

Jak powinna wyglądać podstawowa kocia wyprawka?

Najważniejsza jest kuweta (https://pets-style.pl/kot/produkty/kuweta-dla-kota-rodzaje/) –im prostsza i większa, tym lepsza. Drapaki pionowe, drapaki poziome, kocia wieża, zabawki, żwirek, (https://pets-style.pl/kot/produkty/zwirek-dla-kota-rodzaje/) akcesoria do dbania o higienę jamy ustnej, szczotki do czesania, cążki do obcinania pazurów. Odradzam robienie potężnych zapasów jedzenia, bo możemy bardzo pomylić się co do gustu naszego mruczka. Miski i spodeczki.

Warto też kupić kilka różnych zabawek: myszki, wędki, piłeczki. Naturalnie, potrzebny nam też transporter. Musi być odpowiednio duży – kot musi móc się w nim swobodnie położyć. Musi też mieć okratowane drzwiczki, uniemożliwiające wystawienie łapki, a jednocześnie zapewniające odpowiednią cyrkulację powietrza. Sprawdź, co jeszcze kupić kotu. )

Jakie miejsca będą najlepsze na legowisko oraz miski na wodę i jedzenie? A gdzie postawić drapak i kuwetę?

Legowisk potrzebujemy w zasadzie kilka. Ale nie ma się czym stresować, kot sam wybierze miejsca, w których będzie lubił odpoczywać. Jednym z jego legowisk na pewno będzie kanapa, innym może być nasłoneczniony parapet, nasze łóżko, fotel itd. Poobserwujmy naszego pupila i wtedy połóżmy w ulubione miejsca przeznaczony dla niego kocyk/legowisko.

Miski z jedzeniem nie powinny stać obok wody ani obok kuwety. Dzikie koty zawsze piją wodę ze źródła oddalonego od upolowanej zwierzyny, aby uniknąć ryzyka wypicia zatrutej wody (tak! Natura jest genialna). Doświadczenie opiekuna pokazuje też, że koty chętniej będą piły wodę z miseczek umiejscowionych gdzie indziej w mieszkaniu. Sprawdź, jak zachęcić koty do picia wody. https://pets-style.pl/mokra-karma-sposob-na-wode-w-diecie-kota/)

Dobrze mieć ich kilka, najlepiej ceramiczne (najbardziej higieniczne), szklane lub metalowe – metalowe mogą zachęcać kota do picia, imitując błyskami wody taflę naturalnego zbiornika.

Cześć kotów woli kocie fontanny albo picie z naszej szklanki lub bezpośrednio z kranu.

Jeśli chodzi o drapaki, to ustawmy ich najwięcej tam, gdzie sami najczęściej z kotem przebywamy, czyli np. w salonie.

Rośliny trujące dla kota, jakich powinniśmy unikać w domu?

Roślin toksycznych dla kotów jest bardzo wiele i zawsze dobrze jest sprawdzić informację na temat toksyczności w kilku źródłach. O toksyczności stanowi bowiem dawka i to, co na pozór nie szkodzi, może od środka truć organizm naszego kota długofalowo.

Z najbardziej popularnych roślin musimy rezygnować z tych cebulowych, czyli szafirków, tulipanów czy hiacyntów, tak popularnych wiosną.

Trującymi są też część fikusów i aloesów. Laikowi ciężko rozróżnić ich odmiany, dlatego osobiście nie mam takich roślin w ogóle.

Musimy też unikać skrzydłokwiatu, który często widuje się w naszym domach albo daje w prezencie.

Z kwiatów ciętych uważajmy na lilie (wysokotoksyczne), eustomy oraz liście eukaliptusa.

Bez najmniejszego lęku możemy sobie pozwolić na peperomię, grubosza (drzewko szczęścia) czy sukulenty. Możemy też pozwolić na podgryzanie szałwii, kopru czy bazylii.

Polecamy również:

  • Jak przygotować kocią wyprawkę
  • Trening z kotem
  • Dlaczego koty się myją?
  • Żwirki dla kota
  • Kuweta dla kota

Polecane produkty:

  • Karmy dla kociąt marki OASY
  • Karmy dla kociąt marki Nature’s Protection
  • Żwirek dla kota marki Zolux

Pani Pupilowa – Maria Salamon – behawiorystka zwierząt towarzyszących COAPE, zafascynowana tematem kociej i psiej komunikacji, pasjonatka szkolenia zwierząt metodami pozytywnymi, pomaga opiekunom w modyfikacji zachowań problemowych. Prywatnie – opiekunka dwóch adoptowanych kotów i psa: Szyszki, Broszki i Żuczka. Więcej na panipupilowa.pl.

13 maja, 2021 0 Komentarze
2 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
AkwarystykaRyby

Skalar. Wszystko, co musisz wiedzieć o skalarze

przez Pets Style 13 maja, 2021

Gdy pomyślimy o rybach, pierwsze, co przychodzi większości z nas do głowy, to wodne zwierzę o wrzecionowatym kształcie. Nie sposób pomylić go z żadnym innym stworzeniem. Skalar swoim wyglądem łamie wszelkie schematy kojarzone z budową ryb. Jeśli mielibyśmy wytypować ranking najpopularniejszych ryb akwariowych, znanych przez zarówno początkujących, jak i zaawansowanych akwarystów, w czołówce zapewne znalazłby się Pterophyllum scalare, czyli popularny skalar. Warto przed jego zakupem dowiedzieć się trochę o tych pięknych stworzeniach, żeby zapewnić im najlepsze warunki. Opieka nad skalarami powinna być odpowiednia do ich potrzeb. Wtedy ryba z pewnością odwdzięczy się pięknym wyglądem i świetną kondycją.

Wygląd skalara

Alternatywna polska nazwa to „żaglowiec skalar”. Wywodzi się z wyglądu płetwy grzbietowej, która do złudzenia, przypomina rozpięty na wietrze żagiel. Jeśli dodamy do tego spłaszczony tułów i płetwę ogonową przypominającą napięty łuk, otrzymujemy prawdziwy pokaz piękna natury.

Sama ryba w odpowiednich warunkach może osiągać naprawdę duże rozmiary. W akwariach dorasta do 15–18 cm długości. Z powodu nietypowych proporcji ciała lepszym wyznacznikiem wielkości zwierzęcia będzie jednak wysokość. Ta może osiągać aż 40 cm w przypadku największych przedstawicieli gatunku, czyli Pterophyllum altum,i około 22 cm w przypadku popularnych odmian hodowlanych. W naturze były widywane okazy osiągające nawet 50 cm wysokości.

skalar

Skalar – pochodzenie skalara

Ryba występuje w wodach Ameryki Południowej, głównie na terenach bagiennych i zalewowych. W zależności od miejsca bytowania skalary różnią się od siebie ubarwieniem i kształtem. W sprzedaży dominują jednak odmiany typowo hodowlane. Co prawda nie spotkamy w wodach Amazonki, ale za to oferują jeszcze większą gamę kolorystyczną.

Skalary to ryby niezwykle inteligentne.

Skalary potrafią uczyć się „sztuczek” przydatnych podczas polowań. Choć nie przyniosą nam rzuconego do zbiornika patyka, to bez problemu poradzą sobie z polowaniem na mniejsze rybki zamieszkujące akwarium. Jedno, drugie czy trzydzieste nieudane polowanie sprawi, że ryby coraz sprawniej będą sobie radzić z atakiem na nic niespodziewające się maluchy.

Skalary uczą się na błędach i choć nie należą do szybkich i zwinnych ryb, to dzięki swojej inteligencji potrafią świetnie znaleźć okazję na jeden precyzyjny i skuteczny atak. Dowiedziono również, że żaglowce potrafią poprawnie oszacować liczebność ławicy i zawsze wybierają większą. Choć o niesamowitych jak na ryby zdolnościach skalarów, czyli umiejętności współpracy i niebywałym sprycie, można by pisać jeszcze wiele, to jednak nie o tym będzie ten tekst.

Odkrycie skalara

Szukając genezy skalarów, musimy cofnąć się aż do 1823 roku. Kiedy to niemiecki badacz Martin Hinrich Lichtenstein po raz pierwszy opisał żaglowca i zaliczył go do gatunków ryb morskich. Ale jak to? Przecież skalar może żyć tylko w słodkiej wodzie! Jest to słuszna uwaga. Lichtenstein popełnił błąd, który naprawił w 1840 roku austriacki ichtiolog Johann Jakob Heckel. Tym razem ryba została dobrze sklasyfikowana wśród gatunków słodkowodnych i stworzony został dla niej osobny rodzaj Pterophyllum.

Pierwszy skalar, który pojawił się na naszym kontynencie, dotarł do Europy ponad pół wieku później – w 1911 roku. Popularność ryby na dobre rozpoczęła się w 1914 roku. Wtedy w niemieckim Hamburgu Josef Cvancar po raz pierwszy rozmnożył rybę. W Polsce pierwsze skalary zaczęły pojawiać się w 1922 roku.

Skalary – odmiany

Na popularność skalara w akwarystyce wpływa nie tylko nietypowy kształt ryby, ale również ilość jego odmian. Dostępne w sprzedaży rybki akwariowe cechuje mnogość kolorów i wzorów na ciele. Zostały one wyhodowane dzięki selekcji i odpowiedniemu krzyżowaniu. Jednak bez obaw! Nie są to genetycznie modyfikowane lub sztucznie barwione ryby jak w przypadku zakazanych w akwarystyce tetr, danio oraz brzanek w odmianach fluo.

Najczęściej spotykanymi wariantami kolorystycznymi są:

  • marmurkowy,
  • złoty,
  • platynowy,
  • red,
  • devil,
  • koi,
  • weloniasty.

Niebywałe walory estetyczne chodzą jednak często w parze z nie najlepszą kondycją ryb, przekładającą się na ich żywotność i chęć do rozrodu. Warto zatem nie kupować ryb w pierwszym lepszym sklepie, lecz jedynie ze sprawdzonych źródeł.

Swoją popularność skalary przepłacają niestety nie zawsze odpowiednimi warunkami hodowlanymi. Stąd bardzo łatwo natrafić na osobniki skarłowaciałe, zdeformowane i bezpłodne. Żaglowce typowo hodowlane dobrze radzą sobie w akwariach towarzyskich. Nie mają aż tak wygórowanych wymagań dotyczących hodowli, dlatego są bardziej polecane dla początkujących akwarystów.

skalar

Skalary – wymagania i żywienie

Skalary nie są rybami wybrednymi. Ich naturalne usposobienie sprawia, że w diecie najlepiej sprawdzą się pokarmy mięsne. Niezbędne jest odpowiednie dobranie diety dla skalarów.

Tak jak wszystkie ryby, skalary wymagają zróżnicowanego żywienia.

Karmienie ich jednym pokarmem przez dłuższy czas, bez urozmaiceń, może prowadzić do problemów z przewodem pokarmowym, prowadzącym nawet do śmierci ryb.

Warto postawić więc na kilka różnych pokarmów i podawać je na przemian. Na rynku jest wiele dobrych jakościowo produktów, stworzonych specjalnie dla pielęgnic, i to one powinny być naszym pierwszym wyborem.

Dodatkowo świetną podstawę diety skalara stanowią pokarmy mrożone. Szczególnie polecane dla żaglowców są:

  • wodzień,
  • larwy komara,
  • artemia,
  • kryl,
  • dafnia.

Wielu hodowców podaje również popularną w sprzedaży ochotkę. Ja jednak pokarmu tego staram się unikać. Ochotka żyje zazwyczaj w wodach bardzo zanieczyszczonych, przez co może łatwo przenosić bakterie szkodliwe dla naszych ryb. Czy zatem należy unikać jej jak ognia? Nie. Jeśli mamy pewność pochodzenia pokarmu, to jak najbardziej możemy go stosować. Jest to cenne źródło białka i na pewno posłuży naszym podopiecznym. Jeśli jednak mamy wątpliwości co do jakości kupowanej ochotki – w tym przypadku polecam wybrać jeden z wcześniej wymienionych pokarmów.

Akwarium ze skalarami – wielkość zbiornika

Hodowla skalara nie należy do bardzo skomplikowanych pod warunkiem, że postawimy na odmiany hodowlane. Na nich więc się skupimy w dalszej części artykułu. Tak jak już wspomniałem, są one o wiele bardziej odporne od odmian dzikich i łatwo dostosowują się do warunków panujących w akwarium.

Rozpocznijmy od samego zbiornika. Jak wynika z początkowego opisu gatunku, skalary to ryby, jak na warunki akwariowe, bardzo duże. Wymagają zatem odpowiednio dużego akwarium. Nie należy zaczynać hodowli tych pięknych ryb w zbiornikach mniejszych niż 200–240 l i o wysokości mniejszej niż 50 cm. Ryby trzymane w mniejszych zbiornikach mogą ulec skarłowaceniu i deformacji. W niewielkim zbiorniku nigdy nie doświadczymy prawdziwego piękna skalarów i ich naturalnych zachowań.

skalary

Obsada zbiornika ze skalarami

Nie możemy również przesadzić z liczebnością naszego stada. W zbiorniku o pojemności 240 l zaleca się hodowlę tylko kilku sztuk lub dwóch dobranych par. Mimo że na co dzień skalary to ryby spokojne i majestatyczne, w okresie tarła stają się agresywne i bacznie strzegą swojego przyszłego potomstwa. Dlatego jeśli nie chcemy ciągłych starć i w efekcie strat w obsadzie, powinniśmy ostrożnie dobierać obsadę do naszego zbiornika.

Dodatkowo planując skalary w naszej obsadzie, powinniśmy dobrać im towarzystwo w taki sposób, by nie stało się ono ich pokarmem. Jeśli chcemy, aby okazałe pielęgnice pływały w towarzystwie niewielkich neonów lub razbor, to również nie jest wykluczone.

Sposobem na przyzwyczajenie skalarów do obecności mniejszych ryb jest zakup bardzo młodych żaglowców, które są jeszcze zbyt małe, by zjeść współlokatorów. Dorastając z niewielkimi rybkami ławicowymi, skalary przyzwyczają się do ich obecności i po osiągnięciu większych rozmiarów również nie powinny być zainteresowane towarzystwem.

Parametry wody w akwarium ze skalarami

Parametry wody to równie ważny aspekt co pojemność akwarium. Zapanować nad nimi pomoże nam wydajna filtracja z odpowiednio dobranymi mediami. W przypadku odmian hodowlanych skuteczną hodowlę możemy prowadzić na zwykłej wodzie kranowej.

Skalary tolerują wodę o pH od 6,0 do 7,4 i twardości ogólnej sięgającej nawet 15 stopni niemieckich.

Skalar to ryba ciepłolubna. Niezbędnym elementem wyposażenia naszego zbiornika będzie grzałka utrzymująca temperaturę wody w przedziale 24–30°C.

Aranżacja akwarium ze skalarami

Najlepszą aranżacją dla naszych skalarów będzie taka, która jak najwierniej odda naturalne warunki ich bytowania. Mowa tutaj o tzw. czarnych wodach, czyli zbiorniku wypełnionym korzeniami, suchymi liśćmi i szyszkami, z piachem i torfem w roli podłoża. Po co szyszki i suche liście?

Jest to niezastąpione źródło garbników i kwasów humusowych, które stopniowo uwalniają się do wody. Wpływają one pozytywnie na zdrowie i odporność naszych ryb. Przyspieszają również wszelkie kuracje i pomagają w gojeniu się ran. Efektem ubocznym ich działania jest herbaciana barwa wody – jest to cecha unikalna „czarnych wód”. Takie akwarium ma jednak tyle samo zwolenników co przeciwników.

Jeśli naszym celem jest zbiornik typowo roślinny, to również nie ma z tym problemu. Powinniśmy jednak pamiętać, by wystrzegać się sztucznych ozdób, takich jak zamki, plastikowe rośliny czy ostre elementy, które mogą ranić spłoszone ryby i wpływać na parametry wody. Gęsta roślinność, o którą trzeba regularnie dbać i naturalne ozdoby w postaci korzeni i gładkich kamieni są jak najbardziej pożądane.

Skalar – podsumowanie

Dbałość o odpowiednio duże akwarium, regularne podmiany i odpowiednie parametry wody to aspekty, które w przypadku skalarów będą najważniejsze. Każdy akwarysta przynajmniej raz w życiu miał w swoim akwarium skalary, a jeśli jeszcze ich nie miał, to zapewne sprawi je sobie w przyszłości. Jest to ryba przyciągająca wzrok, wręcz kultowa i nie sposób przejść obok niej obojętnie.

Pamiętajmy jednak, by stworzyć skalarom jak najlepsze warunki. To właśnie podejście do naszych podopiecznych definiuje, jakimi jesteśmy akwarystami. Dobro ryb powinno być naszym priorytetem. Nie pozwalajmy, by chęć zaspokojenia własnych potrzeb przysłoniła cel nadrzędny akwarystyki, czyli odpowiedzialną hodowlę ryb, w jak najlepszych dla nich warunkach.

autor: Krzysztof Szołdrowski

13 maja, 2021 1 Komentarz
0 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
LifestyleWywiady

Tomasz Kot – wywiad

przez Pets Style 13 maja, 2021

Tomasz Kot to jeden z najwybitniejszych polskich aktorów, ceniony zarówno w Polsce, jak i na świecie. W sposób fenomenalny wcielił się w postać Ryszarda Riedla w „Skazanym na bluesa” i profesora Zbigniewa Religi w filmie „Bogowie”. Międzynarodową sławę przyniosła mu kreacja w „Zimnej wojnie” Pawła Pawlikowskiego. A o czym opowiedział nam w szczerej rozmowie? O przygotowaniach do najważniejszych ról w życiu, o miłości do zwierząt i ogromnej pasji do aktorstwa.

Tomku, bardzo dziękujemy, że znalazłeś dla nas czas. Naszą rozmowę chciałabym zacząć od zwierząt. Czy są one ważne w Twoim życiu?

Tomasz Kot: Z racji nazwiska, odkąd pamiętam, temat zwierząt jest nieustannie przywoływany. (śmiech) Oczywiście, zwierzęta są dla mnie ważne. Żyjemy razem.

Jak Finka pojawiła się w Waszym życiu?

Tomasz Kot: Mam wrażenie, że wszystkie dzieci na całym świecie bardzo chcą mieć pieska. Nasze dzieci też chciały. Z racji tego, że jesteśmy bardzo czynni zawodowo, czekaliśmy z podjęciem tej decyzji. Mieliśmy taką umowę, że jak chęć posiadania psa będzie tak duża, że nic nie będziemy w stanie zrobić, to po prostu podejmiemy zobowiązanie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że żywe zwierzę to nie jest zabawka, że trzeba będzie o nie zadbać, wyprowadzać je i zaadaptować do harmonogramu codziennego życia.

Mamy przyjaciółkę, która uwielbia zwierzęta i ma do nich wyjątkowy dar. Ma w domu psy i koty, które żyją obok siebie. Dlatego postanowiliśmy się jej poradzić, skąd najlepiej zabrać psa. Od początku wiedzieliśmy, że chcemy zaadoptować psa. Adopcja jest po prostu bardzo logiczna. Przyjaciółka poleciła nam dom tymczasowy Judyta. To świetny ośrodek, w którym są głównie szczeniaki. Pojechaliśmy więc do Judyty i tak w naszym życiu pojawiła się Finka.

Czy wiesz, jak Finka trafiła do fundacji Judyta?

Tomasz Kot: Finkę i jej dwie siostry znaleziono w worku w rzece, ktoś chciał je utopić. Ile razy odpowiadam tę historię, to zawsze jest na nią żywa reakcja – patrz, jacy ludzi żyją na świecie! I doskonale to rozumiem. Ale ta historia pokazuje też inny fragment rzeczywistości – ktoś te psy znalazł, ktoś odnalazł wolontariuszy, ktoś wykonał wysiłek, pojechał po zwierzaki i zawiózł do Judyty. Tam je odrobaczono, zaszczepiono.

To jest taki klasyczny przypadek na to, że złe pamiętamy,
a o dobrym łatwo zapominamy.

A tak naprawdę mamy tutaj do czynienia z jakimś jednym idiotą i z całą masą dobrych ludzi. Cała historia jest straszna i smutna, Finka miała fatalny początek. Ale mnie ta historia pokazuje też optymistyczną stronę świata.

Czy Finka zmieniła Wasze życie?

Tomasz Kot: W naszym rodzinnym wyobrażeniu jest jakiś statek, łajba i mamy tam cztery koty i psa. (śmiech) Finka, pojawiając się w domu, stała się tak jakby piątym elementem. Ja cały czas, każdym dniem próbuję zaprzeczyć powszechnej teorii, że jak ktoś się udziela w telewizji, przed kamerami, to w ogóle go nie ma w domu, dzieci go nie znają itd. My żyjemy dosyć blisko siebie, trzymamy się razem. W tym momencie nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez Finki. Jeśli mamy jakąś rozłąkę i przez chwilę się nie widzimy, to ona mnie opieprza: gdzie ty byłeś – krzyczy na mnie. To jest czasami bardzo czytelne. Zawsze szuka u mnie pocieszenia. Mówię o niej, że to jest chodzące serce z nogami, głową i ogonkiem. (śmiech)

Zwierzęta mają ten dar, że wyczuwają, kiedy jest nam źle i wtedy są przy nas. Tomasz Kot: Tak, oczywiście, psy czują. One się martwią. Zwłaszcza kiedy dzieci były młodsze, kiedy zdarzały się trudniejsze momenty, ten pies natychmiast się znajdował i był pocieszycielem. I to się jakoś uzupełnia, to jest super.

A czy śpi z Wami w łóżku?

Tomasz Kot: Tak, nie mam z tym problemu.

Czy zabieracie Finkę na wakacje?

Tomasz Kot: Tak, zabieramy tam, gdzie się da. Trzy lata temu, jak byłem w Cannes, moje życie diametralnie się zmieniło, przybrało inny kierunek. Były takie momenty, że musiałam lecieć do Stanów i tam psa nie zabieraliśmy. Na szczęście mamy tę naszą wspomnianą już przyjaciółkę, która uwielbia zwierzęta, i u niej zostawiamy Finkę. Jest wtedy w raju dla zwierząt. Śmiejemy się też, że Finka ma tam swojego przyszywanego męża – psa. (śmiech) Na szczęście chwile rozłąki z Finką są zwykle krótkie.

Co myślisz o zabieraniu psa do pracy?

Tomasz Kot: To zależy od psa. Szymon Mysłakowski, z którym pracowałem w Kaliszu, zabierał psa do pracy. Pies na hasło „mam próby, siedź tutaj i nie przeszkadzaj”, siedział w ciszy przez całą próbę. To był rodzaj jakiegoś magicznego połączenia. Byłem też kilka razy na planie z Batmanem, psem Janusza Chabiora i byłem w szoku, bo wiedziałem, że Finka by się tak nie zachowywała, ona by przeszkadzała.

Na planie największe ryzyko to szczekanie w trakcie ujęć. Ja bym się bał, więc nie zabrałbym Finki na plan. Poza tym Finka to taki słodziak, że wszystkie dzieci się na nią rzucają i chcą ją zagłaskać. Zdarzają się jej momenty przesilenia i się po prostu boi. Jak to kiedyś nazwałem, gdy Finka widzi „człowieków niskopodłogowych”, to bardzo się cieszy, ale też trochę się boi.

Czy jest coś w zwierzętach, co Cię w nich urzeka?

Tomasz Kot: Mogę Ci się zwierzyć z takiej przedziwnej sytuacji. Przeczytałam artykuł, w którym była mowa o tym, że od każdego można się czegoś nauczyć. Szczególnie od bliskich nam osób. Każdy z nas ma jakiś skill, który może u siebie poprawić. Więc zacząłem prześwietlać najbliższych mi ludzi. I na koniec spojrzałem na psa i spytałem: czego ja Finka mogę się od Ciebie nauczyć?

I pomyślałem, że nigdy nie będę tak szybko biegał jak ona. Ale jest jeszcze jedna rzecz, która mi w niej imponuje – Finka zawsze się cieszy, gdy widzi swoich bliskich. I uznałem, że to zawsze mogę poprawić. Zacząłem o tym bardzo dużo myśleć. I wydaje mi się, że właśnie tego nauczyłem od Finki.

Ile razy widzę moich ludzi, syna, córkę czy żonę, to się cieszę,
że ich widzę, że są, że jesteśmy zdrowi.

Jakbym miał ogon, to bym bardzo nim merdał. (śmiech) Ale nie mam ogona, więc wyrażam to słowami i mówię, że cieszę się, że ich widzę. To ciekawa gra umysłowa, ciekawa zabawa. Polecam.

Kiedy się zakochałeś w aktorstwie?

Tomasz Kot: Miałem 16 lat i byłem w drugiej klasie liceum. Miałem wielki problem z przeczytaniem „Makbeta”. W tym samym czasie odbywał się konkurs szkolny i mieliśmy jako klasa przygotować scenkę z komedii Fredry. W mojej klasie było tylko dwóch chłopaków, więc wykombinowaliśmy, że dziewczyny zagrają chłopaków, a my – dziewczyny. I tak też się stało. Przebrali nas za dziewczyny. To był pierwszy raz w życiu, kiedy byłem w sukience, rajtuzach i miałem makijaż. Pamiętam, że to mnie jakoś zafascynowało. Nie miałem problemu z tym, że jakoś inaczej wyglądam. Ludzie zazwyczaj mają taki rodzaj oporu, zastanawiają się, jak inni na nich patrzą, co o nich myślą itd.

Wyszedłem na scenę i pomyślałem, jakie to jest cudowne,
że tak jakby jestem, ale mnie nie ma.

Jestem fizycznie, bo to mój głos i mówię, a jednak mnie nie ma, bo wyglądam inaczej, nazywam się inaczej, mam na sobie nieswoje rzeczy. Zachwyciło mnie to. To wydarzenie spowodowało, że zacząłem czytać inaczej „Makbeta”. Wymyślałem sobie głosy, wygłupiałem się, miałem taką zabawę – zapamiętaj, kto czyim głosem mówił. Pomyślałem, że zaje*****e się te dramaty czyta.

Po tym doświadczeniu chciałem zobaczyć, jak wyglądają próby w teatrze, ale niestety nie było to możliwe. Okazało się jednak, że był tam młodzieżowy klub teatralny. Na początku byłem bardzo nieśmiały i powiedziałem, że chciałem tylko zobaczyć, jak to się robi, bo nie czuję się aktorem. Przez pół roku chodziłem na zajęcia, znałem wszystko na pamięć. I pewnego raz zabrakło aktora, ktoś zdał na studia i przestał chodzić na zajęcia. Kolega powiedział: dobra, stary, jesteś z nami od pół roku, znasz wszystko, wchodź na scenę.

I tak to się zaczęło. Wszedłem na tą scenę z poczuciem, że ratuję kolegów. Po raz pierwszy w życiu poczułem, że jestem ważny, bo ode mnie coś zależy. Po pół roku smakowania i oglądania znalazłem swoje miejsce. Później nie mogłem się doczekać piątków, bo wtedy były próby. Prawie natychmiast dostałem nagrodę, myślałem, że to jest jakiś żart. Nie rozumiałem, co się wydarzało. Od tego momentu wiedziałem, że chcę to robić.

Szybko podjąłeś decyzję, co chcesz robić w życiu.

Tomasz Kot: Tak. Wracasz do szkoły i tam jest sinus i cosinus – do dzisiaj nie wiem, o co w tym chodzi. Potem pani z chemii coś ci tłumaczy. Jak można wybrać, co się chce w życiu robić, jak musisz się w non stopie uczyć i musisz non stop odrabiać zdania domowe? Jak masz poznać siebie? I nagle jest bum. Trafiasz na swoją pasję.

Jak oceniasz swoją edukację?

Tomasz Kot: Nie zdałem matury. Paradoksem było to, że ci, którzy zdali, mówili mi, że ja przynajmniej wiem, co chcę robić. Ktoś wybierał studia polonistyczne, bo lubił się uczyć polskiego. Ludzie w tak młodym wieku nie mają szansy, żeby tak naprawdę zrozumieć, co ich kręci i co ich odróżnia od innych, jeśli nie odkryli w sobie pasji. Szkoła sprowadza się do tego, żeby wszyscy dysponowali tym samym w głowie.

Ale jeżeli nie wiesz, co cię odróżnia i co jest twoim skillem, to nie wiesz, jakie umiejętności rozwijać. A jeśli tego nie odkryjesz, to nie zaczniesz tego w sobie rozwijać. To jest prosty rachunek. Nie jestem żadnym specjalistą ani magistrem w tym kierunku. Swojej edukacji wystawiam fatalną ocenę, bo to było fatalne doświadczenie, zarówno podstawówka, jak i liceum. Dlatego cieszę się, że odkryłem swoją pasję tak wcześnie.

A jak podchodzisz do edukacji swoich dzieci?

Tomasz Kot: Mówię im szczerze to, co czuję, że większość wiedzy, która jest wdrukowywana nam w głowę za pomocą ocen i kar, jest w życiu niepotrzebna. Jest po prostu nieistotna. To dla mnie oczywiste, że nie ma sensu dążyć do sytuacji, w której masz szóstkę z polskiego, szóstkę z matematyki i szóstkę z historii. Mam 100% pewności, że pani, która uczy plastyki, nie jest orłem z matematyki, a pan, który uczy matematyki, nie najlepiej zinterpretuje wiersz na języku polskim. To nie są ich dziedziny i jest to oczywiste. Ale w tym samym czasie dobrze by było, żeby dzieciaki były świetne ze wszystkiego.

Na tym polega życie, że jak mnie boli ząb, to idę do dentysty, jak mi „choruje” samochód, idę do mechanika itd. Najważniejsze to znać swój skill, odkryć rodzaj może nie powołania, ale czegoś, co nas wypełnia.

Jaka cecha charakteru jest najważniejsza w zawodzie aktora?

Tomasz Kot: Kiedyś myślałem, że to jest umiejętność zrobienia przestrzeni w sobie na jakąś inną ludzką postawę. Bo nie zawsze to, co grasz, jest zgodne z twoim życiem.

Nie zawsze poglądy, które wygłaszasz na scenie,
są twoimi poglądami.

Myślałem, że to jest takie umiejętne granie własnym ego, które można schować, ale znam aktorów, którzy są gigantycznymi egotykami, a są genialnymi aktorami. Więc nie wiem. To jest rodzaj jakieś dziwnej tajemnicy. Nie znam dwóch identycznie kombinujących aktorów. Wydaje mi się, że to jest rodzaj już wyrobionej empatii, obserwacji.

Film o Tesli się nie odbył. Przygotowywałem się do niego jak do filmu „Bogowie”. Mam poczucie, że trzy razy podchodziłem do czyjeś biografii w sposób bardzo solidny. To we mnie z kolei wyrobiło taki rodzaj śledczego profilera. Bardzo szybko twoja obserwacja się zmienia. Inaczej się obserwuje ludzi, na inne rzeczy się zwraca uwagę, pod takim kątem, że to wszystko może się przydać.

Zagrałeś profesora Zbigniewa Religę w filmie „Bogowie” i Ryszarda Riedla w „Skazanym na bluesa”. Czy jest jeszcze jakaś postać, w którą chciałbyś się wcielić?

Tomasz Kot: Zdarzyła mi się taka fantastyczna przygoda – film „Erratum”. Praca nad tym filmem zaczęła zmieniać moje myślenie o aktorstwie i o moim miejscu w tym zawodzenie. To była dla mnie ważna przygoda. Jest takie powiedzenie Konfucjusza, do którego lubię się odwoływać, że nie warto się zapatrywać w pagórki na horyzoncie, bo można się przewrócić o kopiec kreta.

Przesłanie jest takie, że człowiek zapatrzony w ten horyzont może przegapić perły.

I pomyślałem sobie, że każde spotkanie jest w jakimś sensie ważne, istotne i może przynieść coś, co będzie przełomem w naszym życiu. Niekoniecznie przełomem na zewnątrz, ale wewnętrznym przełomem, który nas doprowadzi do czegoś fajnego.

Więc tak naprawdę najważniejsza jest uważność. Taki rodzaj uważnego bycia i życia. I odkąd mi się to w głowie tak ukonstytuowało, w zasadzie przestałem mieć takie wymarzone punkty, które chciałbym zaliczyć. Ale też miałem szczęście, kończyłem szkołę indywidualnym dyplomem i to był Hamlet. Obiegowo się mówi, że każdy aktor marzy o Hamlecie, a ja, kończąc szkołę, już miałem Hamleta na koncie.

To inaczej zadam pytanie. Tomasz Smokowski w swoim programie „Mój pierwszy raz” zadaje moje ulubione pytanie: w czyje buty chciałbyś wejść i przeżyć w skórze tej osoby jeden dzień. I teraz chciałabym to pytanie zadać Tobie.

Tomasz Kot: Warunkowo nie nadaję się kompletnie do tej roli i w życiu jej nie zagram, ale byłby to Tadeusz Kościuszko. Jest absolutnym fenomenem w skali historii światowej. Fajnie by było, jakby powstał o nim film. Gość jest po prostu wszędzie w tamtych czasach. Walczy w Stanach z niewolnictwem, bije się w Polsce, organizuje powstanie. Mieszka w Paryżu, w Szwajcarii. Sam Napoleon chce go poznać. To niesamowita postać, doceniona na świecie. Mamy Górę Kościuszki w Australii, pomniki Kościuszki w Waszyngtonie, Chicago. Uważam, że jest to bardzo ciekawa postać, wsadzona tak pomnikowo w nasze podręczniki do historii. A był kimś fascynującym.

Kiedyś rozmawiałam z dziewczyną, która w liceum przeprowadziła się z Polski do Kanady. Bardzo lubię historię, interesuje się nią, dużo czytam… Dlatego spytałem ją, jak ocenia różnice w nauce historii w szkołach polskiej i kanadyjskiej. Powiedziała, że dziwne jest to, że w Polsce nie uczymy się o tym, jak ludzie kiedyś żyli, a u nich w Kanadzie jest to ważne. I w głowie nazwałem to sobie przestępstwem historycznym. Oceniamy tamtych ludzi dzisiejszą miarą. Nie uwzględniamy realiów czasów, w których żyli. Bardzo łatwo zignorować fakt, że ci ludzie nie mieli kranów, ogrzewania, że świat był kompletnie inny. A okoliczności, w jakich żyjemy, są bardzo ważne.

Długo przygotowujesz się do roli?

Tomasz Kot: To zależy, jakie są zdania. Przy „Zimnej wojnie” ciężko się było przygotowywać tak charakterologiczne jak do „Bogów”, dlatego, że absolutnym szefem tego świata jest Paweł Pawlikowski, który doskonale wie, czego chce.

W „Zimnej wojnie” główne przygotowanie to była dyrygentura, próba gry na pianinie. To było strasznie trudne.

Długo się tego uczyłem, sporo czasu mi to zajęło. Pracowałem z Marcinem Maseckim, wybitnym pianistą. Na szczęście mam taką aktorską świadomość, że ja pewnych rzeczy nie opanuję nawet do poziomu średniego. Nauczę się co nieco udawać, coś tam ogarnę i to jest wszystko. Na tym polega też dramat tego zawodu – trochę tańczysz, trochę śpiewasz, wszystkiego po trochę. A najbardziej liczy się umiejętność udawania i tak naprawdę okłamywania.

Przygotowania do „Bogów” były niewiarygodne. Wchodziłem w świat, który jest dla mnie kompletnie obcy. Nagle miałem okazję zobaczyć operację. Miałem świadomość, że normalnie jest to dostępne tylko dla wąskiej grupy ludzi, wśród których na chwilę miałem szansę się znaleźć. W normalnej sytuacji na salę operacyjną wjeżdżasz znieczulony. Obserwowanie takich niedostępnych, zakulisowych historii zawsze jest fascynujące, ale to wymaga też większego obycia.

Dla mnie po tych przygotowaniach największym sukcesem jest to, że często zaczepiają mnie lekarze i mówią, że dobrze się spisałem. Zawsze jak ktoś udaje grupę zawodową, to jest element do śmiechu. Dopiero jak dobrze się podpatrzy, zrobi się dobry wywiad, to można stworzyć pełną iluzję i dobrze zagrać.

Zatrzymajmy się na chwilę przy przygotowaniach do filmu „Bogowie” i przy operacjach.

Tomasz Kot: Przeczytałem scenariusz i zobaczyłem, że w pierwszej wersji było z 60–70% scen na sali operacyjnej. Nie wiedziałem, jak zareaguję. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Chyba reszta ekipy miała podobnie. Dlatego zaczęliśmy chodzić na salę operacyjną, by dowiedzieć się, na co się decydujemy, i żeby dobrze się przygotować. Zresztą, był to też wymóg. Po pierwszej operacji usłyszałem, że byłbym dobrym chirurgiem. Nie byłem przerażony, lecz raczej zafascynowany tym, do czego ludzkość doszła. Dorobiliśmy się czegoś niesamowitego.

Jaki jest największy komplement dla aktora?

Tomasz Kot: Jest takie powiedzenie w Hiszpanii, bo teraz tam kręciłem: Życzę ci kupy gówna. Wzięło się to z czasów, kiedy ludzie przemieszali się powozami, dorożkami, po prostu na koniach. Zasada była taka, że aktorzy po przedstawieniu musieli sprzątać końskie odchody wokół teatru czy namiotu, w którym grali. Jeśli było co sprzątać, to znaczyło, że była pełna kasa, że ludziom się podobało i aktorzy nie będą głodni. To zostało z tamtych czasów.

Aktor nie istnieje bez widowni, bez uznania innych ludzi.

Dlatego mogę się teoretycznie zastanawiać, kogo mogę zagrać. Ale to nie ode mnie zależy.

Opowiem Ci o takim momencie, który mnie strasznie zaskoczył i spowodował, że mój level pokory strasznie się rozciągnął. Grałem takie przedstawienie „Jak zostać Sex Guru” i czułem, że naturalnie się kończy. Mieliśmy średnio 330 osób na przedstawieniu i nagle liczba widzów zaczęła maleć nawet do 180 osób. W tym przedstawieniu używałem liczby widzów w tekście, dlatego przed rozpoczęciem musiałem zapytać inspicjentkę, ile mamy widzów.

Sytuacja, o której chcę Ci opowiedzieć, miała miejsce po premierze „Bogów”. Siedzę w garderobie i zadaję standardowe pytanie inspicjentce, ile mamy osób, a ona mówi, że już jest 750 osób i kolejka czekających. Byłem w szoku, bo nigdy nie przebiliśmy się powyżej 330 osób. Mówi, że musieli otworzyć balkon, bo jest taka duża liczba osób, które chcą mnie zobaczyć. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, bo do teatru wszedłem od tyłu i nie widziałem tego tłumu. „Jak zostać Sex Guru” to jest taki monodram, rodzaj stand-upu, więc na scenie jestem sam. Pamiętam, że tak mnie to zmroziło, jak wszedłem na scenę, a na widowni było pełno, pełno ludzi.

Przedstawienie rozpoczynam od powitania z publicznością, mówię: Dzień dobry Państwu! I nagle wszyscy biją brawa. To był jeden z tych magicznych momentów. Po przedstawieniu usłyszałem: Wow, Tomek, nigdy wcześniej to się nie zdarzyło, mamy drugie życie przedstawienia. Teraz to się dopiero zacznie. Pamiętam, że nie mogłem w to uwierzyć, tego się nie spodziewałem. Poczułem, że dostałem gigantyczny kredyt zaufania.

Jak wspominasz serial „Niania”?

Tomasz Kot: „Niania” to była wielka frajda. Uwielbiam wspominać „Nianię”. Wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale jak dzisiaj patrzę wstecz, to mieliśmy z Agnieszką Dygant gigantyczny trening aktorski na najwyższym levelu. Każdego dnia jest inny gość. Bycie gospodarzem, gdzie jednego dnia jest Krystyna Janda, drugiego Krzysztof Kowalewski, trzeciego zespół Kombi, kolejnego Edyta Górniak. To było niesamowite. Obserwowanie tych wszystkich ludzi, jakie mają systemy zachowań, kto jest przyjazny, kto jest gburem i się wstydzi, że tu jest. To wszystko zawsze widać.

Czym się różni praca nad filmem w Polsce od pracy w zagranicznych produkcjach?

Tomasz Kot: W gruncie rzeczy jest podobnie. Mentalnie jest to coś innego. Inne schody, inne rzeczy, inaczej to wygląda, jest inny rozmach. Inny stres. To nie jest tak, że jak mi w Polsce wyszło super, zagrałem w paru filmach i dostałem jakieś nagrody, to w Hiszpanii wszyscy są szczęśliwi z tego powodu.

Przyjeżdżasz i tak jak debiutant musisz udowadniać, że z jakiegoś powodu się tu znalazłeś. Że twoje umiejętności, czy też jakiś rodzaj wrażliwości są inne niż u miejscowych aktorów. To są trudne do uniesienia rzeczy. Inaczej się trochę percypuje czas. Z drugiej strony nieustannie obcy język, czyjeś zwyczaje, czyjaś inna mentalność powodują, że to poszerza horyzonty w twojej głowie.

Czym najbardziej zaskoczyły Cię Stany Zjednoczone?

Tomasz Kot: Niewiarygodnym zorganizowaniem. Tam każda przestrzeń jest zagospodarowana. Zorientowanie się w ich systemach zajęło mi trochę czasu. Ludzie myślą, że to jest tak jak u nas, tylko razy tysiąc. Tak sobie to wyobrażają. Człowiek dopiero gdy tam się znajdzie, zdaje sobie sprawę ze skali tego wszystkiego. Zawsze sobie myślałem, że tam pracuje kilka tysięcy aktorów, a mam wrażenie, że ich jest kilka milionów. (śmiech) Skala jest gigantyczna, a oni mają to ogarnięte i to jest imponujące.

Pandemia wszystko gdzieś złamała, zatrzymała, z wiele rzeczy trzeba było zrezygnować. W okresie pandemii raczej nikt nie będzie się przejmował zagranicznymi aktorami. Mam świadomość, w jakiej sytuacji się znalazłem. Do dziś jesteśmy w kontakcie. Cały czas robię jakieś self typy. To czuć, że ten system jest o wiele bardziej rozpracowany.

Czy to prawda, że w Stanach każda strona scenariusza jest podpisana przez reżysera i nie ma miejsca na zmiany?

Tomasz Kot: To zależy, jaki jest model. Jak kręciłem dla BBC, zapomniałem tekstu. Nie chciałem zepsuć ujęcia, pomyślałem, że uratuję się gestem, który miałem później wykonać. Tak też zrobiłem – przytuliłem partnera, z którym odgrywałem scenę.

Czasami takie działanie uaktywnia pamięć. I to jest taki paradoks, dwa dni przed próbą wznowieniową nie pamiętam tekstu. W momencie kiedy wchodzę na scenę i widzę dekoracje, tak jakbym wszystko pamiętał. Jest jakiś rodzaj przywołania pamięci poprzez działanie.

To taka dygresja, a wracając do tematu, jak go przytuliłem, to przypomniałem sobie, co schrzaniłem. Powiedziałem właściwą kwestię. Reżyser powiedział: To było zaje****e, stary, zamieniłeś to, to było zaje****e. I nagle podchodzi facet ze skriptu, który pilnuje zgodności, i mówi: Bardzo mi się to podobało, ale niestety nie mogę tego zaakceptować. To nie jest to, co było w scenariuszu. A reżyser krzyczy: Będę walczył, będę o to walczył. Tak sobie myślę, że jakby oni się gdzieś w połowie spotkali, byłoby idealnie.. Tam jest przegięcie w jedną stronę, a u nas w drugą.

Czy u nas jest taka duża dowolność?

Tomasz Kot: Nie o to chodzi. My mamy ograniczony czas i w tym czasie musimy zrobić film. I na przykład w scenariuszu jest zapisane, że leje, a świeci słońce, to przepisujemy, że świeci słońce. (śmiech) Kiedy byłem w Stanach, opowiadali mi, że jak kręcili „Autora widmo”, gdzie założenie było takie, że kręcą tylko w pochmurne dni, to jak świeciło słońce, cała ekipa czeka, aż słońce sobie pójdzie. Czasem trwało to tydzień. U nas nikogo nie stać na takie rzeczy.

Inne budżety, prawda?

Tomasz Kot: Tak, tak. W związku z tym jest inny rodzaj adrenaliny, nasi aktorzy są do czego innego przyzwyczajeni. Tam nie wolno aktorowi przeszkadzać, on jest w procesie. A u nas jest tak, że zanim zaczniemy, to dostaję milion informacji technicznych, które muszę wykonać, żeby to ujęcie wyszło. U nas jest trochę na odwrót, ale to z kolei kształtuje inaczej naszą koncentrację, co z kolei cenione jest u nich.

Czyli w Stanach aktor jest najważniejszy?

Tomasz Kot: Tam się może zdarzyć tak, że 19-letnia dziewczyna gra główną rolę w wielkim hicie. A u nas aktorzy są przez cztery lata trenowani w szkole pod kątem teatralnym i siłą rzeczy cały czas uczą się techniki. Wielu tamtych aktorów nie odnalazłoby się w teatrze, baliby się w nim zagrać.

To są dwie różne rzeczy, granie filmowe i teatralne.

Jest duży rozjazd. Minusem u nas jest to, że wielu aktorów nadgrywa, bo w szkole nauczyli się bycia wyrazistym pod kątem sceny. Tam z kolei są mistrzowie, takiego grania niegrania – patrzy, spogląda i w połowie filmu nagle się orientujemy, że to jest zaje****a rola, ale ciężko stwierdzić, na jakiej podstawie, bo w zasadzie patrzy tak samo jak w poprzednim filmie.

Czym się różni aktorstwo teatralne od filmowego?

Tomasz Kot: To jak z tenisem ziemnym i tenisem stołowym. Niby jest rakieta, niby jest piłka, niby są sety, ale to jest po prostu coś innego. Uważam, że przy sprawnym reżyserze w miarę zdolny amator może zagrać w filmie, ale już nie każdy amator, który odnalazł się w na planie filmowym, odnajdzie się w teatrze.

Na deskach teatru trzeba wiedzieć, jak szepnąć głośniej, jak krzyknąć, trzeba znać te wszystkie podstawy, jak to działa. Czasami jest to bardzo duża różnica, czasami bardzo mała, ale jakby nie było, jest to inny rodzaj koncentracji, inny rodzaj zabawy, inny rodzaj świadomości. Aktor w pewnym sensie musi sam z siebie bardzo wiele wykrzesać, żeby stworzyć te wszystkie iluzje.

Mamy zastawkę, sztuczne okno, sztuczne słońce i trzeba umieć to umiejętnie ogrywać. Umiejętnie stwarzać w teatrze iluzję, że jesteśmy w czyimś domu. W filmie tego w ogóle nie ma. Siadasz po prostu w fotelu w czyimś domu, świeci prawdziwe słońce, więc jest zupełnie inna percepcja.

Czy płaczesz na filmach?

Tomasz Kot: Tak, oczywiście. To jest bardzo ważne, wszyscy mamy wrażliwość i kanały łzowe. Nie lubię tych mitów, że faceci nie płaczą.

Co jest najważniejsze dla Ciebie w życiu?

Tomasz Kot: Dobrze je przeżyć. Uważność jest chyba w życiu niezbędna. Za mądry nie jestem, nie wiem za bardzo, o co chodzi, co jest dalej… Po prostu tak jak większość ludzi szukam pewnego sensu, a z drugiej strony jest tak, że jak patrzę na moich najbliższych, to wiem, co zrobić w życiu. Chcę, żeby byli szczęśliwi i zdrowi. Chcę zrobić jak najlepiej dla nich.

Co w sobie lubisz, a czego nie?

Tomasz Kot: Całej masy rzeczy nie lubię. Bardzo mi ciężko o tym mówić, przysięgam. Ja się sobą nie zajmuję. Wolę pytać ludzi: W czym mogę ci pomóc?

Zaraz Ci powiem. (śmiech) Ale jeszcze jedno pytanie. Powiedziałeś, że od Finki nauczyłeś się głębszego wyrażania radości na widok bliskich. A czego uczysz się od swoich dzieci?

Tomasz Kot: Absolutnej świeżości. Podejścia do świata. To jak one to chwytają. Rejestruję tę gigantyczną różnicę w dzieciństwach. Ich dzieciństwo jest kompletnie inne od mojego. Tak samo moje dzieciństwo było kompletnie inne od dzieciństwa mojego ojca, które było zaraz po II wojnie światowej. Ta historia, mimo że zmieniają się okoliczności, rekwizyty, ciągle tak samo trwa.

Jedno pokolenie nie rozumie drugiego. Jak się przyglądam ich rzeczywistości, bo ona jest naprawdę inna, i temu, jak sobie radzą, to czasami duma mnie rozpiera. To jest fascynujące. Ja mam w ogóle taką teorię, że bycie rodzicem jest rodzajem zaszczytu. Taki rodzaj przywileju towarzyszenia komuś od jego pierwszego dnia życia. Nie wolno tego spieprzyć.

Zgadzam się z Tobą, Tomku, w stu procentach. Bycie rodzicem to wielki zaszczyt i przywilej. Bardzo Ci dziękuję za rozmowę. Było mi szalenie miło Cię poznać.

Tomasz Kot: Ja również dziękuję.

13 maja, 2021 0 Komentarze
1 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
AkwarystykaAquascaping

Iwagumi – jeden z czterech stylów w akwarystyce naturalnej

przez Pets Style 13 maja, 2021

Iwagumi to styl aranżacji akwarium, którego źródło odnajdujemy w sztuce tworzenia starożytnych japońskich ogrodów. Odpowiednio ustawione skały są jedyną formą dekoracji. Iwagumi to synonim harmonii, elegancji, prostoty i wierności naturze. To minimalistyczne, ascetyczne akwarium. Akwaryści uważają styl iwagumi za jeden z trudniejszych. Iwagumi odzwierciedla japońską kulturę, duchowość, a także miłość do piękna i prostoty.

W artykule:

  • Takashi Amano
  • Trzy skały
  • Iwagumi a zasada złotego podziału
  • Podłoże w zbiornikach w stylu iwagumi
  • Rośliny w akwarium iwagumi
  • Ryby w stylu iwagumi
  • Iwagumi – najważniejsze zasady aranżacji
  • Komentarz Marcina Zająca, mistrza Polski w aquascapingu

Takashi Amano

Takashi Amano wykreował style iwagumi, mizube, ryuboku i ragwork. To jedna z najbardziej wpływowych postaci w świecie akwarystyki przełomu XX i XXI wieku. Amano miał niesamowity dar obserwowania natury i otaczającej go przyrody, którą uwielbiał fotografować. Stworzył pierwsze minimalistyczne, skalne pejzaże akwariowe, odtwarzające japońskie ogrody skalne. W ten sposób powstał styl iwagumi.

styl iwagumi

Trzy skały

W przypadku klasycznego iwagumi w akwarium muszą znaleźć się trzy podstawowe skały, które z języka japońskiego nazywają się:

  • oyaishi,
  • fukuishi,
  • soeishi.

Tworzą one układ triady zwany sanzon.

Oyaishi to największa skała i główna atrakcja w akwarium, dlatego powinna wyglądać imponująco. Jej wysokość powinna osiągać mniej więcej dwie trzecie wysokości zbiornika. Skała powinna być umieszczona zgodnie z zasadą trójpodziału. Jej nachylenie w stronę dalszego boku akwarium obrazuje zjawisko przepływu wody, a także siły nacisku, jaki wywiera ona na skałę.

Fukuishi powinien być mniejszy od oyaishio około jedną trzecią i znajdować się po jego prawej lub lewej stronie. Stanowi on kontrapunkt dla głównego kamienia. Oznacza to, że jego ustawienie przerywa linię główną kamienia i tym samym stanowi przeciwwagę. To druga co do wielkości skała w akwarium.

Soeishi powinien być znacznie mniejszy od fukuishi, by podkreślić wielkość oyaishi.

W akwariach w tym stylu występują też suteishi. To najmniejsze kamienie, które służą wypełnieniu i podkreśleniu całości aranżacji, ale nie mają się wyróżniać. Pomagają w tworzeniu poczucia wspólnoty. W koncepcji sanzon są pomijane.

Polecane kamienie do akwarium w stylu iwagumi:

  • seiryu,
  • frodo stone,
  • scenery stone,
  • lawa,
  • dragon stone.

Faktura kamieni wskazuje ich ustawienie, które należy wziąć pod uwagę podczas tworzenia całej koncepcji, by zachować harmonię.

Wbrew pozorom ułożenie skał, dobór ich wielkości, koloru oraz faktury nie są wcale proste i oczywiste. Co ważne, wszystkie kawałki powinny pochodzić z jednego ro­dzaju skały.

Kamienie są skutecznym sposobem wyrażania przepływu wody w układzie, dzięki czemu krajobraz w akwarium wiernie odzwierciedla ten spotykany w przyrodzie.

Termin iwagumi w tłumaczeniu z japońskiego oznacza formację skalną i dlatego odnosi się do układu, w którym kamienie są na pierwszym planie.

Iwagumi a zasada złotego podziału

Zazwyczaj środek ciężkości aranżacji przesuwa się w jedną ze stron. Przy tworzeniu tego typu kompozycji kieruj się zasadą złotego podziału. W uproszczeniu element przyciągający wzrok umieść w miejscu, gdzie stosunek odległości od boków akwarium powinien mieć proporcje około 1 do 1,6. Spotyka się również doskonałe aranżacje w stylu iwagumi, w których kluczowy element jest umieszczony centralnie.

Podłoże w zbiornikach w stylu iwagumi

Przy aranżacji zbiornika w stylu iwagumi duże znaczenie ma odpowiednie ułożenie podłoża, ) w tym zachowanie właściwego nachylenia. Dzięki temu uzyskasz korzystniejszą perspektywę, a co za tym idzie, lepszy odbiór kompozycji przez oglądających. Warstwa z przodu powinna być niższa i zwiększać się naturalnie ku tyłowi zbiornika. Tym sposobem zyskasz głębię. Równo usypane podłoże sprawdzi się natomiast w klasycznej triadzie.

Rośliny w akwarium iwagumi

W typowym iwagumi używa się zwykle tylko kilku gatunków roślin akwariowych (https://pets-style.pl/akwarystyka/rosliny-w-akwarium/). Aranżacja powinna wyglądać jak krajobraz skalny, dlatego stosuje się rośliny tworzące trawniki. Co ważne, rośliny grają rolę drugoplanową w akwarium, najważniejsze są kamienie. Do takich gatunków zaliczamy między innymi:

  • Glossostigma elatinoides,
  • Eleocharis parvula,
  • Eleocharis acicularis,
  • Echinodorus tenellus,
  • Hemianthus callitrichoides Cuba,
  • Micranthemum Monte Carlo.

Trzeci plan stanowią rośliny, które będą służyć za delikatne tło, ale nie są one konieczne.

Osiągniecie doskonałych efektów przy tworzeniu iwagumi wymaga niezwykłego instynktu i wielu miesięcy pracy z materiałami na sucho. Układane elementy dekoracji powinny być większe i nieco przeskalowane – zbyt małe skały zginą w bujnej, szybko rozrastającej się roślinności.

Aby złagodzić wrażenie bardzo masywnych kamieni, stosuje się wysokie rośliny trawiaste, np. Eleocharis vivipara lub Vallisneria nana.

W akwarium w stylu iwagumi można też zastosować rośliny łodygowe. Takie aranżacje wyglądają mniej purystycznie niż klasyczne iwagumi. Podkreślają one perspektywę układu. Zwłaszcza gdy stosuje się czerwonawe rośliny. Nadają one też cieplejszego akcentu akwarium.

Przede wszystkim trzeba dobrać rośliny do parametrów wody.

Najtrudniejszym zdaniem w stylu iwagumi jest uzyskanie harmonii i jedności poprzez prostotę.

Ryby w stylu iwagumi

Bardzo efektowanie wygląda ławica ryb, która majestatycznie krąży po akwarium. To podkreśla spokojną atmosferę iwagumi. Najczęściej wybierane ryby to:

  • rozbora klinowa,
  • zwinnik czerwonousty,
  • neon czerwony,
  • bystrzyk amandy,
  • bystrzyk błękitny.

Małe gatunki ryb dają nie tylko delikatny, dynamiczny efekt, ale także uwydatniają proporcje aranżacji. Najlepiej, jeśli zdecydujesz się na jeden gatunek ryb w toni wody. Tak naprawdę tylko w przypadku dużych zbiorników można sobie pozwolić na więcej rodzajów ryb. Wtedy najlepiej postawić na ryby pływające na różnych wysokościach akwarium. Do akwariów w stylu iwagumi nie poleca się ryb, które działają indywidualnie, tylko takie, które żyją w grupie.

Ryby łagodne i spokojne, a jednocześnie szybkie są najodpowiedniejsze dla stylu iwagumi. Do akwarium możesz też wpuścić krewetki.

Iwagumi – najważniejsze zasady aranżacji

  • Zbiorniki iwagumi charakteryzują się harmonią i jednością poprzez prostotę. To najczystsze i najprostsze podejście do aranżowania akwariów w stylu naturalnym.
  • Kamienie muszą tworzyć harmonijną koncepcję.
  • Prawidłowo ustawione kamienie w aranżacjach w  stylu iwagaumi wskazują na dynamiczny przepływ wody.
  • W iwagumi bardzo istotne jest prawidłowe ułożenie kamieni, by wyglądały jak najbardziej naturalnie. Dlatego stosuj kamienie o różniej wielkości, zawsze w liczbie nieparzystej.
  • Używaj wyrazistych kamieni, o ciekawej fakturze (bardzo silnie ziarniste i popękane).
  • Najważniejszym kryterium jest użycie jednego rodzaju kamienia jako elementu dekoracyjnego. Skały nadają mocy aranżacji. Dlatego rośliny i ryby należy wybierać mądrze, by nie przytłoczyły skał.
  • W akwariach w stylu iwagumi nie używaj korzeni ani drewna.
  • W podstawowym stylu iwagumi, najbardziej purystycznym, zwanym tanshoku tanei, oprócz wykorzystania jednego rodzaju kamienia ogranicza się też do jednego rodzaju roślin i ryb. Dzięki temu krajobraz jest bardziej wyrazisty.
  • Istnieją mniej purystyczne koncepcje, w których wykorzystuje się różne rodzaje roślin i ryb, jednak te zbiorniki są mniej minimalistyczne i bardziej kolorowe.
  • Unikaj symetrii, bo ona w naturze zdarza się bardzo rzadko. Najlepiej wybrać akwarium o długości dwu lub trzykrotnie większej od wysokości. Zapewnia to lepszą perspektywę.
iwagumi

Komentarz Marcina Zająca, mistrza Polski w aquascapingu

Aranżacje w stylu iwagumi wydają się bardzo proste nie tylko w tworzeniu, ale również w serwisowaniu i doborze ich mieszkańców.. Nic bardziej mylnego! To styl dość specyficzny, wymagający od akwarysty dużych umiejętności i wiedzy, jak utrzymać zbiornik w dobrej kondycji. Szczególnie w początkowej fazie dojrzewania i stabilizowania się wszystkich parametrów. Wielu miłośników tego stylu oddaje utrzymanie zbiornika w ręce profesjonalistów, żeby skupić się na czerpaniu przyjemności z oglądania tego dzieła sztuki, a nie na problemach z nim związanych.

Kluczową rolę w budowaniu aranżacji  w stylu iwagumi
pełnią kamienie.

To, w którym miejscu i jaki kamień położymy, jak połączymy ze sobą kilka skał, jak ułożymy je względem siebie, rzutuje na odbiór całego akwarium. Wystarczy źle zaplanowany jeden element lub niewłaściwie wyprofilowane podłoże i cała kompozycja traci swoją harmonię. Czystość kamieni i porządek w akwarium powinny być utrzymane na najwyższym poziomie, dlatego serwisowanie wykonuje się trochę inaczej, zwracając na te elementy szczególną uwagę.

Rośliny i ryby grają w iwagumi drugoplanowe role.

Nie znaczy to jednak, że nie są ważne. Ich dobór jest bardzo istotny. Dobrze wykonana aranżacja powinna skupiać się na roślinach trawnikowych, które nie będą przykuwać uwagi i przytłaczać całej aranżacji. Z drugiej jednak strony wyższe trawy pomogą zniwelować masywny wygląd kamieni. Dlatego należy dobrze się zastanowić, jakiego efektu oczekujemy, i wybrać najlepsze rozwiązanie.

Nie jest to aranżacja, którą polecałbym osobom oczekującym dużej różnorodności ryb w jednym zbiorniku. Iwagumi to styl, który lubi jedną dużą ławicę małych ryb.

Polecamy

Jak dbać o rośliny w akwarium i czym je nawozić
Jak zaaranżować akwarium w stylu naturalnym, czyli o aquascapingu
Testy wody w akwarium – co, jak i kiedy?

autorzy: Edyta Winiarska, Marcin Wnuk

13 maja, 2021 0 Komentarze
0 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
KotProdukty dla kotów

Kot na spacerze. Jak dobrać smycz i szelki dla kota?

przez Pets Style 13 maja, 2021

Twój kot tęsknym wzrokiem spogląda na świat za oknem? Rozpiera go energia? Zabierz go na spacer! Mruczącego spacerowicza powinniśmy wyposażyć w odpowiedni ekwipunek. Dowiedz się, jakie wybrać szelki dla kota, by zapewnić mu wygodę i bezpieczeństwo w czasie przechadzek, oraz jak krok po kroku przyzwyczaić pupila do spacerów w szelkach.

szelki dla kota

Szelki dla kota, czyli po co kotu szelki

Koty znane są z zamiłowania do chodzenia własnymi ścieżkami. Niestety podczas samotnych wędrówek czyha na nie sporo niebezpieczeństw. Wypadki, zaginięcia, zranienia, zatrucia – to tylko niektóre z nich. Nie znaczy to jednak, że koty wcale nie powinny poznawać środowiska zewnętrznego. Dobrym rozwiązaniem może okazać się wyprowadzanie kota na spacer w szelkach i na smyczy. Taki ekwipunek daje nam kontrolę nad poczynaniami kota, a jednocześnie nie pozbawia go swobody. Spacery mogą być dla kotów cennym źródłem stymulacji – chroniącym przed nudą i frustracją.

Przechadzki dają kotom możliwość eksploracji otoczenia, obcowania z naturą i rozładowania energii.

Szelki dla kota przydają się nie tylko w czasie spacerów. Pozwalają zapewnić bezpieczeństwo kotu w czasie podróży czy wizyty w gabinecie weterynaryjnym. Sprawdzają się także we wszystkich stresujących dla kota sytuacjach, kiedy nie jesteśmy w stanie przewidzieć jego reakcji. Dzięki nim możemy w kontrolowany sposób zapoznać pupila z nowymi zwierzętami czy obiektami w domu.

Szelki dla kota są znacznie bezpieczniejsze niż obroża. Sprawiają, że siła pociągnięcia rozkłada się równomiernie po całym ciele. Dodatkowo kot nie jest w stanie się z szelek tak łatwo wyswobodzić jak z obroży.

Szelki dla kota – rodzaje

Szelki dla kota różnią się konstrukcją i przeznaczeniem. Do najpopularniejszych modeli należą:

  • Szelki dla kota klasyczne – zbudowane z dwóch obręczy (na szyję i klatkę piersiową) połączonych u góry paskiem. Są tanie i uniwersalne. Wywierają jednak pewien nacisk na szyję kota.
  • Szelki dla kota guard – zbudowane z dwóch obręczy (na szyję i klatę piersiową) połączonych paskami zarówno u góry, jak i u dołu. Zapewniają komfort w czasie spacerów, nie obciążają szyi. Są lubiane przez większość mruczków. Ich zakładanie może być nieco kłopotliwe.
  • Szelki dla kota step-in – ich pasy tworzą trójkąty, przez które przekłada się łapy kota, zapięcie znajduje się na grzbiecie. Nie krępują ruchów, są łatwe w zakładaniu i wygodne w noszeniu. Energiczne koty mogą się jednak z nich wyswobodzić.
  • Szelki dla kota bezuciskowe – wyróżniają się ergonomiczną budową. Są miękkie i rozbudowane, nie wrzynają się w skórę, nie powodują podrażnień ani dyskomfortu. Mogą pełnić funkcję efektownej ozdoby. Sprawdzają się nawet u kotów wrażliwych.
  • Szelki dla kota odblaskowe – wyposażone są w elementy odblaskowe. Zwiększają widoczność i bezpieczeństwo kota po zmroku. Polecane dla mruczków, które lubią wieczorne wędrówki.
  • Szelki dla kota samochodowe – przeznaczone do przewożenia kota w samochodzie. Można przypiąć je do pasów bezpieczeństwa.

Jak wybrać odpowiednie szelki dla kota?

Szelki dla kota powinny zapewniać mu wygodę i bezpieczeństwo w czasie spacerów. Muszą więc ściśle przylegać do ciała mruczka, ale nie mogą krępować ruchów, uwierać czy obcierać skóry.

Aby dopasować szelki dla kota, należy zmierzyć obwód jego szyi i klatki piersiowej.

Dla większości mruczków odpowiednie będą szelki o regulacji w zakresie: 20-35 cm (obwód klatki piersiowej) i 15-23 cm (obwód szyi). W przypadku kotów dużych ras należy szukać nieco większych akcesoriów: 35-55 cm (obwód klatki piersiowej) i 23-35 (obwód szyi).

Szelki dla kota powinny być wykonane z lekkiego, miękkiego i przewiewnego materiału. Dobrze sprawdzą się akcesoria welurowe lub podszyte siateczką. Krawędzie nie powinny być ostre. Warto zwrócić uwagę na wytrzymałość szelek. Wszystkie zapięcia i szwy powinny być solidne i trwałe. Spore znaczenie ma też wygoda zakładania szelek. Akcesoria wyposażone w zatrzaski są najłatwiejsze w zapinaniu.

szelki dla kota

Do kompletu – smycz dla kota

Oprócz szelek niezbędnym elementem spacerowego wyposażenia każdego mruczka jest smycz. Podczas przechadzek z kotem zwykle najbardziej praktyczne są niezbyt długie (maks. 2 m) klasyczne smycze nylonowe. Są one lekkie i elastyczne, dzięki czemu dobrze amortyzują pociągnięcia. Długie smycze automatyczne dają kotu większą swobodę. Nie zapewnią nam jednak dostatecznej kontroli nad poczynaniami aktywnego mruczka.

Jak przyzwyczaić kota do noszenia szelek?

Koty, najczęściej przyzwyczajone do swobodnego hasania, zwykle potrzebują czasu, by przekonać się do noszenia szelek i chodzenia na smyczy. Trening najlepiej rozpocząć jak najwcześniej, młode zwierzęta bowiem łatwiej przyzwyczaić do nowych akcesoriów. Naukę chodzenia w szelkach podziel na kilka etapów:

Zapoznaj kota z nowym akcesorium

Zanim przystąpimy do zakładania szelek, powinniśmy dać kotu możliwość ich poznania. Połóżmy je w widocznym miejscu, najlepiej w pobliżu kociego drapaka czy legowiska. By zachęcić kota do zbadania nowego sprzętu, możemy rozłożyć wokół niego smakołyki. Warto też przenieść na szelki zapach kota. W tym celu wystarczy przetrzeć bawełnianą szmatką okolicę policzków pupila, a następnie potrzeć nią szelki.

Nagradzaj kota za badanie szelek

Za każdym razem, gdy kot samodzielnie podchodzi do szelek, czy ociera się o nie, należy go pochwalić i podać mu smakołyk. Pomoże to wytworzyć u niego pozytywne skojarzenia z nowym ekwipunkiem.

Przyzwyczaj kota do zakładania szelek

Gdy kot z zainteresowaniem bada szelki, można podjąć pierwszą próbę ich założenia. W czasie zakładania szelek warto skupić uwagę mruczka na smakołyku lub zabawce. Podczas pierwszych prób zakładamy szelki tylko na chwilę. Następnie dajemy kotu smakołyk i zdejmujemy szelki. Stopniowo wydłużamy czas, jaki zwierzę spędza w szelkach. Jeśli kot akceptuje już nowy rekwizyt, zachęcamy go do poruszania się (na przykład za pomocą zabawki). Z zakładania szelek możemy uczynić przyjemny rytuał. Wystarczy, że całą procedurę będziemy przeprowadzać zawsze przed podaniem kotu pokarmu czy rozpoczęciem zabawy.

Naucz kota chodzić na smyczy

Kiedy kot przyzwyczai się do chodzenia w szelkach, przypinamy do nich smycz i ćwiczymy przemieszczanie się wraz z pupilem po domu. Warto popracować nad komunikacją z kotem – nauczmy go nawiązywania z nami kontaktu wzrokowego na określony sygnał (może to być na przykład jego imię). Gdy po usłyszeniu sygnału kot zatrzyma się i na nas spojrzy, podajmy mu smakołyk.

W końcu nadejdzie pora na pierwsze przechadzki poza domem. Nie planujmy od razu długich wędrówek – zabierzmy najpierw kota na kilkuminutowy spacer po okolicy. Poszukajmy ustronnego, spokojnego miejsca, oddalonego od ruchliwych ulic i innych czworonożnych spacerowiczów. Na wszelki wypadek weźmy ze sobą transporter – jeśli mruczek się przestraszy, łatwiej będzie zabrać go do domu.

szelki dla kota

Podsumowanie – szelki dla kota

  • Szelki dla kota pozwalają zapewnić zwierzęciu bezpieczeństwo w trakcie spacerów, podróży, wizyt u weterynarza, socjalizacji czy terapii behawioralnej.
  • Szelki dla kota należy dobrać do budowy, usposobienia i indywidualnych preferencji.
  • Na spacer kota najlepiej wyprowadzać na krótkiej, elastycznej smyczy, która dobrze amortyzuje pociągnięcia i pozwala ściśle kontrolować ruchy zwierzęcia.
  • Nauka chodzenia w szelkach powinna być podzielona na etapy.

autor: Marta Majewska

Polecamy:

  • Maine coon – charakter, pielęgnacja i zdrowie
  • Mokra karma – sposób na wodę w diecie kota
13 maja, 2021 0 Komentarze
5 FacebookTwitterLinkedinWhatsappEmail
Najnowsze posty
Starsze posty
Reklama

Kategorie

Uncategorized Sprzęt i akcesoria Podróż z kotem Filmy Zakładanie akwarium Konkursy Diamenty Zoologii Sprzęt akwarystyczny Inne zwierzęta Rośliny Aquascaping EKO Podróżowanie Wydarzenia Zdrowie i pielęgnacja Ryby Wywiady Sport i szkolenie Produkty dla kotów Gazeta Podróże z psem Zdrowie i pielęgnacja kota EKO Ciekawostki o kotach Żywienie ptaków i gryzoni Pielęgnacja psa Zdrowie psa Akcesoria dla psów Rasy kotów Poradnik Ciekawostki o psach Akwarystyka Quiz Lifestyle Ptaki & Gryzonie Dieta kota Porady Aktualności Rasy psów Żywienie psa Kot Pies
web-petsstyle-p!

Chcesz być na bieżąco? Zapraszamy na nasze media społecznościowe, szczególnie na Facebooka. Zachęcamy również do zapoznania się z ofertą naszego sklepu online z akcesoriami, karmami i przekąskami dla zwierząt!

Facebook Instagram Twitter

Pies

    • Rasy psów
    • Żywienie psa
    • Zdrowie psa
    • Eko pies
    • Pielęgnacja psa
    • Akcesoria dla psa
    • Sport i szkolenie
    • Ciekawostki o psach

Kot

    • Rasy kotów
    • Dieta kota
    • Zdrowie kota
    • Eko kot
    • Produkty dla kota
    • Podróż z kotem
    • Ciekawostki o kotach

Ptaki i gryzonie

    • Sprzęt i akcesoria
    • Zdrowie i pielęgnacja
    • Żywienie gryzoni

Akwarystyka

    • Aquascaping
    • Ryby akwariowe
    • Krewetki akwariowe
    • Rośliny akwariowe
    • Sprzęt akwarystyczny

@2025 – All Right Reserved. Designed and Developed by Elite Expo

  • Reklama
  • Redakcja
  • Polityka prywatności
  • Regulamin konkursu
PETS STYLE
  • Aktualności
  • Diamenty Zoologii
  • Pies
  • Kot
  • Akwarystyka
  • Ptaki & Gryzonie
  • Lifestyle
  • Quiz